sie 132013
 

Medycyna naturalna w skrócie – metody leczenia


Podejście medycyny konwencjonalnej (tabletki, operacje itp.) jest dosyć szeroko znane więc nie będę jej tu opisywał. Postaram się opisać działanie poszczególnych metod medycyny naturalnej.


Medycyna chińska – akupunktura, akupresura

Podejście medycyny chińskiej zakłada, że w ciele istnieją kanały energetyczne, którymi przepływa energia. Każdy narząd ma swoją energię jin i jang. Równowaga tych energii jest stanem zdrowia. Każde zaburzenie przepływu energii lub za dużo/mało energii jin lub jang w danym organie jest traktowane jako choroba. Leczenie polega na doprowadzeniu stanu energetycznego organizmu do równowagi.

W TCM (tradycyjnej medycynie chińskiej) można wyróżnić kilka kolejnych etapów leczenia. Na początek jest to zmiana diety. Jeśli to nie skutkuje to stosuje się ziołoterapię, jeśli to nie skutkuje to stosuje się akupresurę i akupunkturę. Dosyć powszechnym błędem jest kojarzenie TCM z akupunkturą, która w rzeczywistości zajmuje jedynie ok. 30% rzeczywistych technik leczenia. Lekarz TCM, który zaczyna leczenie od akupunktury – proszę wybaczyć stwierdzenie – nie jest dobrym lekarzem.
Akupunktura i akupresura polega na przemieszczaniu energii z miejsca gdzie jest jej za dużo tam, gdzie jest jej za mało. Akupunktura nie jest w stanie dodać energii jeśli jest jej wszędzie za mało najpierw trzeba ją doprowadzić do organizmu odpowiednią dietą i ziołami.

Akupunktura wymaga dużej wiedzy i dokładności. Punkty akupunktury są średnicy od ok. 1 mm do (w stanie dużego pobudzenia) ok. 5 mm. Jeśli lekarz akupunktury wbija igły podczas kolejnych sesji w tym samym miejscu ale w punktach oddalonych od siebie o np. pół centymetra możemy zwrócić uwagę na to. Jeśli np. na ręce widzimy dwa ślady po ukłuciu (w tym samym miejscu) w odległości np. 7 czy 12 mm od siebie – na 90% jeden z nich nie był trafiony – zabieg był a) bezskuteczny b) szkodliwy – w zależności od miejsca na ciele.

Akupresura działa na poszczególne punkty na ciele nie poprzez wbijanie igieł lecz przez dotyk – ucisk (drapanie, szczypanie, skręcanie i inne). Lekarz akupresury – wybitny lekarz akupresury potrafi dotykiem wyczuć blokady energetyczne organizmu i leczyć je wstrzykując energię swojego organizmu dokładnie w zablokowane miejsce – odblokowując je. Jednak możliwe jest, że ten sposób leczenia jest dostępny jedynie mistrzom chińskim. Wymaga naprawdę wielu lat pracy.

Inne metody leczenia związane z medycyną chińską:

  • odpowiednia dieta
  • masaż ciała
  • nastawianie kręgów
  • moksę /polega na ogrzewaniu i przyżeganiu za pomocą cygar piołunowych miejsc akupunkturowych/
  • bańki akupunkturowe
  • leczenie psychiki człowieka, uczuć i emocji (ciało psychiczne)

Irydologia – diagnoza z tęczówki oka

W tęczówce oka można wydzielić obszary, które odzwierciedlają poszczególne narządy.

Diagnozowanie chorób za pomocą irydologii pozwala na:

  • wykrywanie wrodzonych i nabytych skłonności do określonych schorzeń
  • określenie stopnia zatrucia organizmu szkodliwymi wpływami środowiska zewnętrznego i produktami przemiany materii
  • ocenę stanu układu nerwowego i jego wpływ na narządy wewnętrzne
  • ocenę stanu układu odpornościowego
  • wskazanie narządu lub układu, w którym toczy się proces chorobowy
  • ustalenie odpowiedniej dla danej osoby diety i podanie wskazówek dotyczących trybu jej życia.

Badanie trwa kilkanaście minut, jest całkowicie bezbolesne i bezpieczne. Lekarz ogląda obie gałki oczne w lampie szczelinowej. Przyrząd ten powiększa i rozjaśnia tęczówki, dzięki czemu wszystkie zmiany na ich powierzchni są dobrze widoczne. Nowoczesne badanie irydologiczne może odbywać się za pomocą komputera. Od strony osoby badanej wygląda wszystko podobnie lecz obraz źrenicy jest rejestrowany przez kamerę i zapamiętywany przez komputer, co znacznie skraca niewygodę pacjenta (sam czas badania lecz nie czas postawienia diagnozy). Lekarz Irydolog stawia doagnozę na podstawie wydruku komputera, a nie bezpośrednio obserwując tęczówkę. Zastosowanie takiej metody pozwala na katalogowanie obrazów tęczówek z kolejnych badań i dokładniejsze określenie postępów w zdrowieniu.


świece Hopi

Zastosowanie:

  • usuwanie nadmiaru wosku z uszu
  • zaburzenia ostrości słuchu
  • niedosłuch
  • szumy uszne
  • dzwonienie w uszach
  • zapalenie zatok
  • samoistne bóle głowy
  • migreny szyjne
  • nadmierna pobudliwość nerwowa
  • nerwice narządowe tzw. wegetatywne
  • rozładowanie stresu i wzmożonego napięcia mięśniowego
  • działanie relaksujące i odprężające
  • regulacja i usprawnieni krążenia energii życiowej

Przeciwwskazania:

  • przy przebitej błonie bębenkowej
  • przy wydzielinie z ucha (np. ropienie)
  • przy reakcjach alergicznych

Osoba korzystająca z terapii kładzie się na boku. Po zapaleniu końca świecy terapeuta ostrożnie wsuwa drugi koniec świecy do ucha. Zabieg dla każdego ucha trwa ok. 10-15 minut. Zanieczyszczenia są usuwane z uszu przez komin tworzony przez świecę dzięki zwiększonemu wydzielaniu pobudzonemu przez ciepło i ruch powietrza. Te które nie zostały wypchnięte na zewnątrz oraz produkty uboczne powstałe przy spalaniu świecy (żółto-biały proszek osadzający się u podstawy świecy) usuwa się delikatnie po wyjęciu świecy. Cięższe lub głębiej umiejscowione zanieczyszczenia wydostają się później, często jeszcze następnego dnia. W czasie zabiegu pacjent słyszy strzelanie bąbelków powietrza uwalnianych z wosku pszczelego.

Zabieg wykonuje się dla obu uszu, kolejno. Cykl leczniczy obejmuje ok. 5-7 codziennych zabiegów lecz może być zmieniany w zależności od pacjenta.

Przed zapakowaniem koniec świecy jest zanurzany w spirytusie celem zwiększenia higieny.


Reiki

Oryginalnym celem leczniczego systemu Usui Reiki jest uzdrowienie całej osoby (ciała, umysłu i ducha). Założyciel, Mikao Gyoho Usui wyraźnie zaznaczył w swoich rękopisach dotyczących Reiki, że jest to system leczenia chorych i potrzebujących oraz, że powinnością inicjowanych praktykantów jest zarówno uzdrawianie siebie jak i leczenie swoich najbliższych poprzez robienie sesji Reiki członkom własnej rodziny oraz przyjaciołom. (…) Jest to metoda uzdrawiania bioenergią spływającą naturalnie w formie skoncentrowanej mocy duchowej poprzez umysł, oddech, spojrzenie, mowę (słowo) i ręce (dotyk) uzdrowiciela. System jest znany jako stara sztuka uzdrawiania pranicznego (od prana – energia życia i zdrowia) lub leczeniem duchowym poprzez nakładanie rąk, a także jako leczniczy Chi-Kung. (…)
W systemie Usui Reiki uzdrawiająca energia jest przekazywana przez nałożenie rąk własnemu ciału albo innemu organizmowi w stanie naturalnej koncentracji. Im większe skupienie, odprężenie i wyciszenie, tym potężniejszym staje się przepływ strumienia Ki. Reiki stymuluje procesy samouzdrawiania, wzmacnia ciało i ducha, likwiduje blokady, oczyszcza z toksyn i zanieczyszczeń doprowadzając cały organizm do pełnej harmonii psychofizycznej i duchowej. Reiki doprowadza do równowagi ciało i umysł, działając skutecznie na wszystkich płaszczyznach: cielesnej, emocjonalnej i duchowej. Udzielający Ki (żywotności) jest przekaźnikiem (transmiterem) wszechobecnej energii duchowej, która przenika wszystko i jest wszechobecna, a to oznacza, że nie zostaje mu odebrane nic z jego osobistej siły życiowej. Wręcz przeciwnie niż w przypadku bioterapeutów samouków, udzielający Reiki jest równocześnie ze swoim działaniem wzmacniany, ożywiany i na wszelkie sposoby wzbogacany w energię życiową.

Na podstawie: http://www.zielarnia.pl

Zastosowanie: leczenie

Przeciwwskazania: właściwie brak


Bańki lekarskie

Leczenie za pomocą stawiania baniek to jedna z naturalnych metod leczniczych, którymi posługują się ludzie się od najdawniejszych czasów. Pomocna jest przede wszystkim w leczeniu schorzeń układu oddechowego jednak bańki skuteczne są także w chorobach układu kostno-stawowego, zespołach rwy ramiennej i kulszowej, nerwicach, chorobach narządów wewnętrznych jamy brzusznej i układu moczowo-płciowego. Terapia bańkami ma wpływ na cały organizm, poprawiając krążenie krwi i usprawniając system odpornościowy.

W niejednej domowej apteczce do dziś można znaleźć komplet baniek różnego kształtu i wielkości. W zależności od planowanego zastosowania bańki bywają różne, od mniejszych o średnicy od 5 centymetrów aż do olbrzymiej o prawie półlitrowej pojemności i dziesięciocentymetrowej średnicy bańki chińskiej. Najczęściej używane są bańki wykonane z grubego, nietłukącego się szkła z wygładzonymi brzegami. W porównaniu z wykonanymi z innych materiałów, szklane bańki mają tę zaletę, że umożliwiają wzrokową kontrolę miejsca do którego bańka jest przyssana. Kształt baniek jest najczęściej kulisty, choć spotyka się też bańki gumowe, plastyczne, o nieco bardziej spłaszczonym kształcie podobnym do grzyba.

Ludowe porzekadło niegdyś mówiło, że bańki wyciągają złą krew lub wyciągają z ciała chorobę. Tymczasem naukowe wyjaśnienie zasady działania baniek jest nieco inne.
Zabieg polega na wytworzeniu w bańce podciśnienia, które doprowadza do wciągnięcia skóry i tkanki podskórnej do wnętrza bańki. Następujące wtedy podrażnienie receptorów nerwowych doprowadza na zasadzie odruchu do poprawy czynności narządu związanego z odpowiednią strefą skóry. Oprócz działania odruchowego bańki wywołują tzw. odczyn odpornościowy spowodowany wynaczynieniem niewielkiej ilości krwi do tkanki podskórnej. Wyssane przez podciśnienie składniki krwi są traktowane przez organizm jako ciało obce co powoduje stymulację naturalnych sił obronnych organizmu. Jest to tzw. autohemoterapia lub autoszczepionka. Ten aspekt działania baniek stanowi szczególnie korzystną alternatywę dla osób nadużywających antybiotyków lub z różnych względów nie mogących ich stosować.

Technika stawiania baniek
Bańki można przystawiać wielokrotnie – co najmniej kilka razy w ciągu tygodnia. Dobrze wykonany zabieg jest niebolesny (chociaż uczucie zasysania skóry może być nieprzyjemne) i dobrze znoszą go nawet małe dzieci. Technika wykonania zabiegu nie jest trudna, chociaż wymaga pewnej wprawy. W ramach przygotowań należy bańki umyć wodą z mydłem a następnie przetrzeć spirytusem i lekko natłuścić np. wazeliną ich dolną część (czyli tę która będzie w kontakcie z powierzchnią ciała). trzeba również przygotować lampkę spirytusową, niewielką ilość spirytusu w małym naczyniu i kilka pałeczek lub drutów z nawiniętymi wacikami.

Na początku należy ustalić miejsce postawienia bańki. W zależności od celu zabiegu wybieramy przednią lub tylną powierzchnię klatki piersiowej (zapalenie oskrzeli i płuc, astma), okolicę lędźwiową lub krzyżową (bóle zwyrodnieniowe kręgosłupa, rwa kulszowa) lub inne okolice przykręgosłupowe (zespoły bólowe kręgosłupa, neuralgie, nerwice narządowe). Miejsce takie powinno być w miarę możliwości bez nierówności i występów kostnych, dobrze umięśnione i z podściółką tłuszczową, co ułatwia trzymanie się bańki.

Nie powinno się przystawiać baniek w okolicy serca, dużych naczyń krwionośnych, na twarzy i sutkach, a także w okolicach zmian skórnych (brodawek, pęcherzy itp.).

Wybrane miejsce należy umyć i posmarować niewielką ilością środka natłuszczającego np. oliwki dla dzieci. W przypadku leczenia neuralgii lub zespołów bólowych można też użyć maści zawierającej w składzie środek przeciwzapalny. Natłuszczenie skóry ułatwi łagodne wciągnięcie tkanek do wnetrza bańki. Stawianie baniek zaczynamy trzymając bańkę w lewej ręce a w prawej patyczek lub drut z zapalonym wacikiem umoczonym poprzednio w spirytusie. Płonący wacik wprowadzamy do wnętrza bańki na ok. 3 sekundy. Operacja ta powinna przebiegać w niewielkiej odległości od skóry, ale nie mniejszej niż ok. 5 cm ze względu na możliwość oparzenia. Następnie wycofujemy szybkim ruchem płonący wacik z wnętrza bańki i jednocześnie przykładamy ją do zaplanowanego miejsca. W tym momencie powinno nastąpić zassanie tkanek do wnętrza bańki. Podobnie postępujemy z następnymi, uprzednio przygotowanymi bańkami. Po krótkim czasie barwa wciągniętej skóry zmienia się na różowe, pąsowe lub ciemnoczerwone w wyniku przekrwienia. Kiedy wszystkie bańki już dobrze trzymają okrywamy dokładnie chorego ciepłym pledem i zostawiamy w spokoju na ok. 15 minut. Po tym czasie odklejamy banki pojedynczo, delikatnie je odchylając w jedną stronę i przyciskając skórę z drugiej strony w celu wpuszczenia powietrza.

Czas oraz ilość zabiegów zależy oczywiście od rodzaju schorzenia i tolerancji zabiegów przez pacjenta, najczęściej zabiegi powtarzamy przez kilka dni codziennie lub co drugi dzień. O dobrze wykonanym zabiegu świadczy okrągły, ciemnoczerwony placek w miejscu po odklejonej bańce. Takie zabarwienie skóry może utrzymywać się przez kilka dni, stopniowo zanikając.
Zazwyczaj stawia się jednorazowo od 6 do 30 baniek, w zależności od budowy ciała, wieku i stanu ogólnego pacjenta. Po zabiegu pacjent powinien odpocząć – najlepiej poleżeć jakiś czas, unikając przygniatania miejsc po właśnie odklejonych bańkach.

Znane są również bańki cięte, które polegają na uprzednim nacięciu skóry przed postawieniem bańki do której wnętrza zostaje wessana pewna ilość krwi – metoda ta jest stosowana np. w Chinach w przypadkach zapalenia oskrzeli. Bańkę można także wykorzystać jako wspaniały instrument do masażu, a właściwie do wykonania zabiegu, będącego jego modyfikacją. Mowa tu technice tak zwanej Chińskiej Bańki Pełzającej, która polega na przyssaniu bańki znacznie większej niż zwykła, a następnie stopniowym jej przemieszczaniu (przeciąganiu) po skórze odpowiednich fragmentów ciała.

Ta technika jest szczególnie skuteczna w przypadkach rwy kulszowej a także innych zespołach bólowych kręgosłupa i bólach mięśni. Wykorzystuje ją się również jako metodę ułatwiającą wchłanianie przez skórę maści i kremów w skład których wchodzą substancje lecznicze. Istnieją również techniki łączenia baniek i akupunktury, kiedy to do wnętrza dużej bańki zasysany jest fragment skóry z wprowadzoną uprzednio specjalną igłą.

Na podstawie: http://www.poradnia.pl/podstrony/czytelnia/banki.html

Bańki
Bańki Bańki

Wkrótce:
Ziołolecznictwo
Bioenergoterapeuta
Radiestezja


 Posted by at 12:46
sie 132013
 

U lekarza konwencjonalnego im człowiek jest bardziej chory tym lepiej – lekarz ma się czym zajmować. Jeśli ktoś przyjdzie i powie, że czasami jest bardzo senny w ciągu dnia lekarz co najwyżej powie, żeby położył się spać. Nie ważne, że ów człowiek sypia po 10 godzin dziennie i pracuje jako portier.

Dla lekarza medycyny konwencjonalnej najlepiej by było gdyby pacjent przyszedł do szpitala, zostawił nerkę, wątrobę, płuco czy co go tam boli do naprawy i przyszedł za kilka dni. Jemu nie potrzebny jest cały człowiek. Lekarz leczy poszczególne narządy i specjalista tylko tym się zajmuje. Inny człowiek jest od oczu, inny od wątroby, inny od uczuć, inny od włosów. Właściwie inny jest od wszystkiego.

Lekarze medycyny naturalnej działają w nieco inny sposób. Na dworze Żółtego Cesarza w Chinach lekarzom płacono tak długo jak dostojnik był zdrowy. Kiedy dostojnik zaczął chorować – lekarzowi przestano płacić. Człowiek, który decyduje się na leczenie metodami niekonwencjonalnymi kiedy jest już bardzo chory i nic mu nie pomaga jest jak kierowca, który widzi, że koło w samochodzie jest przykręcone 1 śrubą, a pozostałe 3 gdzieś odpadły. Taki kierowca czeka, aż i ta jedna odpadnie, żeby móc zadzwonić po pomoc drogową która wymieni mu nie tylko oponę lecz całe koło z zawieszeniem i hamulcami.

Nasza medycyna nauczyła nas, że do lekarza chodzi się kiedy jest się bardzo chorym. Lekarz konwencjonalny usuwa chorobę. Do lekarza medycyny naturalnej chodzi się po to, aby nie dopuścił do tego, żeby organizm zaczął chorować. Lekarz taki utrzymuje organizm w stanie zdrowia. Ktoś powie, że to jest dziwne – chodzić do lekarza kiedy jest się zdrowym. Odpowiem, że to zależy od tego czy ktoś chce szybko wyleczyć się z choroby (podejście konwencjonalne) czy w ogóle na nią nie chorować (podejście med. naturalnej).

Oczywiście nie jest tak, że kiedy dana osoba choruje to medycyna naturalna nie jest w stanie jej pomóc. Nie. Oczywiście, że pomoc taką otrzyma; jednak zazwyczaj człowiek usłyszy, że przyszedł kilka dni, kilka tygodni, kilka miesięcy za późno.


Cudowne przewidywanie chorób

Wiele osób słyszało, że lekarze madycyny naturalnej potrafią przewidzieć chorobę na kilka dni, tygodni czy miesięcy zanim jakiekolwiek objawy tej choroby zaczną być widoczne. Wielu ludzi po usłyszeniu takiej informacji po prostu rezygnuje gdyż kojarzy im się to z wróżeniem i zgadywaniem. Chciałbym tu wyjaśnić czy takie przewidywanie choroby jest zgadywaniem czy też ma jakiekolwiek podstawy.

Człowiek składa się z ciała fizycznego, psychicznego i duchowego. Można tak podzielić. Każdy człowiek wytwarza wokół siebie pole energetyczne czasami zwane aurą. To pole ochrania człowieka, utrzymuje go przy życiu i spełnia jeszcze wiele innych funkcji. Są ludzie przy których bardzo łatwo jest się zacząć śmiać a są tacy przy których chce się tylko siedzieć i płakać. To właśnie jest wpływ takiego pola danego człowieka. Jeśli wejść w głąb organizmu możemy zobaczyć, że na całe pole (aurę) człowieka składają się poszczególne pola wszystkich narządów. Każdy narząd wewnętrzny ma takie swoje osobne pole – dokładnie jak człowiek. Ono też zawiera swoiste informacje o danym narządzie tak jak aura zawiera swoiste informacje o człowieku. Rozpatrzmy jakiś narząd, np. wątrobę. Kolor czarny reprezentuje narząd, kolor czerwony – aurę.

Każdy zdrowy narząd otacza aura jak na rysunku. Proszę wybaczyć niedoskonałość rysunków lecz z plastyki zawsze miałem 3 i to tylko dlatego, że pani nie chciała mieć ponownie w klasie tak zdolnego ucznia. Kiedy narząd jest zdrowy aura też jest zdrowa i wszystko pracuje prawidłowo.

Kiedy jesteśmy narażeni na jakiś czynnik chorobotwórczy na samym początku – najszybciej – reaguje ciało energetyczne. Stara się ochronić dany narząd. Jeśli już nie jest to możliwe – stara się ochronić także chorą część narządu. Powstaje wybrzuszenie, które jest odzwierciedleniem w otoczce energetycznej choroby która właśnie się rozwija.

Po jakimś czasie choroba rozwinęła się bardzo ładnie – mamy jakiegoś guza. Boli nas, na prześwietleniu widać go jak na dłoni – lekarze konwencjonalni cieszą się bo dokładnie widzą co dolega pacjentowi i co należy mu wyciąć.

W tym samym czasie lekarz naturalny – np. bioenergoterapeuta – stara się doprowadzić ciało energetyczne do takiego stanu jakim było przed chorobą. Wygląda to mniej-więcej tak:

I co jest najdziwniejsze i co jest przyczyną takich cudownych wyleczeń – narząd ponownie dopasowuje się do swojej aury – dokładnie tak jak czynił to kiedy choroba się rozwijała.

Tak naprawdę to wszystkie przewidywania chorób przez lekarzy med. naturalnej to nie żadne przewidywania. Oni są w stanie zobaczyć chorobę, która istnieje na razie (prawie) wyłącznie w ciele energetycznym. Oni potrafią zobaczyć to, co jest pokazane na rysunku 2. Tak naprawdę to nie jest żadne przewidywanie choroby – od tego są wróżki. Tak naprawdę to jest zauważenie choroby, która już zaatakowała organizm – lecz jeszcze nie na poziomie fizycznym lecz na poziomie energetycznym jako że ten poziom reaguje najszybciej. Oni są w stanie zobaczyć chorobę na jakiś czas przed tym zanim pojawią się dolegliwości fizyczne lecz nie jest to przewidywanie. Jest to już zauważenie samej choroby – tylko jakby od kuchni.

Wielu ludzi twierdzi, że takie dolegliwości jak guzy, kamienie nerkowe, kamienie żółciowe dadzą się wyleczyć wyłącznie operacyjnie. I to w uproszczony sposób – jeśli ktoś ma kamienie w woreczku żółciowym to lekarze nie wyjmują kamieni tylko wycinają cały woreczek. Działają jak mechanik, który zauważywszy, że przycisk klaksonu w kierownicy nie działa – wymontowuje całą kierownicę. Na zawsze. Guzy lub kamienie są wytworem organizmu. Organizm sam je wytworzył z tego co mu dostarczamy. Nikt w nocy się nie zakradł, nie dał młotkiem po głowie (narkoza) nie rozpruł brzucha żyletką i nie powrzucał kamieni do organizmu. I to w taki sposób że dany delikwent rano niczego nie zauważył. Podobnie z guzem. Nikt nie powkładał żadnych rzeczy do organizmu. A jeśli są one wytworem organizmu to ten sam organizm – odpowiednio kierowany – sam je usunie – dokładnie tak samo jak je stworzył. Ale nie usunie ich w ciągu miesiąca – tak samo jak nie w ciągu miesiąca się pojawiły. trzeba mu dać tyle samo czasu ile miał aby je stworzyć. £ącznie z chorobą zawartą na początku w ciele energetycznym. Niektórzy ludzie na swoje kamienie czy guzy pracują naprawdę ciężko kilka lat. Nie da się ich wyleczyć w ciągu miesiąca. Jeśli osoba idąca na operację myśli, że po operacji będzie zdrowa to się bardzo ale to bardzo myli. Nie da się odwrócić choroby, zwłaszcza długotrwałej w ciągu np. tygodnia. Jeśli przez ostatnie 5 lat chodziliśmy do pracy (przykładowo) przez którą mamy kamienie w woreczku żółciowym to po operacji nie będziemy zdrowi. Nie przeszliśmy żadnej terapii tylko pozbyliśmy się WYNIKÓW choroby. Nie samej choroby tylko jej wyników. Jeśli nie zmienimy stylu życia to organizm znowu wytworzy kamienie – tym razem gdzie indziej. Choroba nie została wyleczona.

Tak mi się myśli ostatnio czy np. kamienie w woreczku żółciowym nie są spowodowane nadmiernym kumulowaniem złości/gniewu w organizmie a kamienie nerkowe kumulowaniem strachu? Podaję temat do dyskusji.

 Posted by at 12:44
sie 132013
 

Gorączka


Gorączka jest zazwyczaj traktowana jako choroba. Jak ktoś ma gorączkę to idzie do lekarza. Jest chory. Jednak gorączka sama w sobie nie jest chorobą. Gorączka może być miejscowa (stłuczenie, ukąszenie, złamanie, itp.) lub ogólna – obejmująca cały organizm. Gorączka jest obroną organizmu, jest systemem obronnym, który – jak to ktoś powiedział – „pali atakujących żywym ogniem”. Jeśli ktoś jest chory i ma gorączkę – to bardzo dobrze. Jest to sygnał, że organizm rozpoznał chorobę i walczy z nią. Gdyby nie ona – czasami się tak zdarza, że ktoś choruje, ale nie ma gorączki – organizm nie potrafi walczyć z atakującymi go czynnikami i … jest zwalczany. Jeśli tylko pojawia się gorączka – oznacza to, że organizm najprawdopodobniej zwalczy chorobę.

Zazwyczaj jednak traktujemy gorączkę jako chorobę. Ktoś ma gorączkę więc jest chory. Nie ma gorączki – jest zdrowy. Tak więc walczymy z gorączką, a nie z chorobą, przyjrzyjmy się temu.

Organizm jest atakowany przez, powiedzmy, bakterie. Jest w stanie się obronić więc budzimy się rano mając 39°C i budzi się w nas groza. trzydzieści dziewięć stopni!!! Jestem prawie umierający!!! Ubieramy się i pędzimy do lekarza.

Lekarz przepisuje tabletki, między innymi na „zwalczenie gorączki” i po paru dniach – ktoś „zdrowieje”. Organizm walczy z chorobą. Po zjedzeniu tabletek nagle pojawia się inny przeciwnik – coś zwalcza gorączkę – zwalcza siły obronne organizmu. Jeśli tabletki były na tyle mocne, że udało im się obniżyć gorączkę – gorączka ustała. Na placu boju – w organizmie – pozostały bakterie i resztki „niedobitków”, które ochraniały organizm. Padły pod zespolonym atakiem bakterii i substancji do zwalczania gorączki. Niedobitki bakterii zamiast zostać zwalczone pozostają w organizmie do czasu kiedy znowu będą mogły zaatakować.

Gorączka nie jest chorobą. Jest informacją, że organizm jest przez coś atakowany i że się broni. Jeśli zwalczymy gorączkę – niszczymy naturalne siły obronne – nie łudźmy się tym, że wyzdrowiejemy. Tylko organizm może zwalczyć chorobę – owszem, czasami trzeba mu pomóc, ale za niego tego nie zrobimy. Zupełnie inaczej wygląda jak organizm jest atakowany przez coś, czego one nie zna. Silny układ immunologiczny też da sobie z tym radę – potrwa to o wiele dłużej, ale zazwyczaj zwycięży. Słaby – może nawet nie rozpoznać napastnika.

Gorączka, nawet wysoka nie jest bardzo groźna. Może być tak, że ktoś ma 40 stopni przez cały dzień – oznacza to, że organizm walczy. Może być tak, że ktoś ma 41 stopni, chociaż to już jest bardzo dużo. Czasami trzeba pomóc organizmowi – może być tak, że nie ma siły walczyć, że ma za mało do tego siły. Jednak kiedy wygra – gorączka może spaść nawet w ciągu jednej nocy. Według mnie gorączki do 39 stopni nie powinno się w ogóle „zbijać”, większej – tylko jeśli trwa zbyt długo i nie widać żadnych wyników. Oczywiście czasami trzeba – ale są to sporadyczne wypadki.

 Posted by at 12:38
sie 132013
 

Medycyna akademicka a medycyna naturalna


Na ten temat powstało już tak wiele dyskusji, że właściwie trudno byłoby je nawet zebrać razem.

Chciałbym tu jednak przedstawić nieco inny punkt widzenia. Nie będę mówił, że medycyna naturalna jest lepsza bo coś tam, a akademicka jest gorsza bo coś tam lub odwrotnie. Powiem jak – moim zdaniem – można skorzystać z dobrodziejstw jednej i drugiej.

Medycyna akademicka

Ma niezaprzeczalnie pozytywne wyniki jeśli chodzi o różnego rodzaju nagłe wypadki, operacje i zabiegi ratujące życie. Pogotowie ratunkowe ratuje życie naprawdę wielu ludziom i jest to niezaprzeczalny sukces. Medycyna naturalna zazwyczaj nie jest w stanie pomóc ofiarom wypadku.

Z drugiej strony medycyna akademicka staje się w większości przypadków bezsilna, jeśli chodzi o choroby przewlekłe, np. stany zapalne jelita, żołądka, zgagi, choroby serca, choroby zawodowe, choroby wynikające ze stresu, a nawet zwykłe przeziębienia lub grypy. Na rynku medycznym jest tyle preparatów na przeziębienie i grypę, że możnaby tym uzdrowić prawie cały kontynent, a… jednak ludzie chorują.

Medycyna naturalna

Jest prawie doskonała i nie zastąpiona w zapobieganiu chorobom, wzmacnianiu organizmu, usuwaniu skutków stresu, pozbywaniu się nałogów itp. W większości potrafi pomóc pacjentom w chorobach uznawanych przez medycynę akademicką za niewyleczalne, np.: cukrzyca, choroby serca, problemy z ciśnieniem, problemy ginekologiczne i inne.

Jak jest … każdy widzi

Jeśli pacjentowi coś dolega to idzie do lekarza. Powiedzmy jest to ból brzucha. Zdarza się tak, że po wykonaniu wszystkich możliwych badań lekarz mówi, że „wszystko jest w porządku” i przepisuje tabletki czy czopki. Po tygodniu ból nie znika i lekarz przepisuje mocniejsze tabletki i antybiotyk. Pacjent w tym czasie zjada sobie trochę środków przeciwbólowych (bez wiedzy lekarza) bo jakoś musi pracować i żyć. Po kilku miesiącach terapii dodatkowo zaczyna boleć żołądek (skutki brania tabletek), a u kobiet zazwyczaj pojawiają się problemy ginekologiczne (np. grzybica, upławy itp.) – skutek osłabienia organizmu i działania antybiotyków. Po jakimś czasie pacjent decyduje się na pomoc medycyny naturalnej, wybiera terapeutę i zapisuje się na wizytę.

I tutaj albo terapeuta coś powie albo nie. Jeśli nie powie to teraz zrobię to za niego. Gdyby przyszedł od razu – terapia trwałaby np. 3 tygodnie. Nie byłoby żadnych skutków ubocznych, nie byłoby osłabienia organizmu przez antybiotyki, nie byłoby innych problemów (np. żołądek). Teraz terapeuta musi przede wszystkim zrobić tak, żeby pacjent porozmawiał z lekarzem i przestał brać antybiotyki. Zazwyczaj przepisywane są „na wszelki wypadek” i skutecznie niszczą system obronny organizmu. Potem musi odtruć organizm z tony leków, jakie pacjent zdążył zjeść przez ostatnie pół roku, a dopiero potem może podjąć się właściwej terapii (problem właściwy + zołądek + układ odpornościowy + inne problemy, tzw. skutki uboczne terapii akademickiej). Terapia automatycznie wydłuża się do kilku miesięcy.

Inną stroną jest, że pacjent kiedy dowie się o tym zazwyczaj się obraża i nie przychodzi na kolejną terapię. Może lepiej byłoby nic nie mówić, ale wtedy wysiłek terapeuty (a czasem naprawdę trzeba się powysilać nad pacjentem nawet przez godzinę) jest niweczony. Nie chodzi tu o pieniądze tylko o chęć pomocy z góry skazaną na niepowodzenie. To tak, jakby ktoś ciągle dolewał oleju do silnika nie wymieniając uszczelki spod której ten olej ciągle kapie. Pomoże – owszem – na jakiś czas. A potem trzeba terapię powtarzać zamiast zająć się kolejnymi dolegliwościami. I tutaj rodzi się słynne zdanie „Leczyłam(em) się u bioenergoterapeuty/radiestety/reikowca/itp. ale jakoś mi nie pomogło”.

Nie twierdzę, że medycyna naturalna potrafi wyleczyć wszystko. Ale jestem pewien, że nawet jeśli nie wyleczy to zrobi tak, że pacjent będzie czuł się lepiej. A to też jest ważne – przynajmniej dla mnie.

Byłem ostatnio w aptece. Pani przede mną kupowała między innymi APAP. Na początek powiedziała 12 sztuk, ale zaraz przy ladzie było wystawione duuuże opakowanie, więc po chwili zdecydowała się kupić to duże. A ja się usilnie zastanawiałem. Pani kupiła 24+6 = 30 tabletek przeciwbólowych. Patrząc po sobie – zużywając jakieś 3 tabletki rocznie wystarczyłoby mi to na 10 lat. Zazwyczaj jak już muszę to biorę pół tabletki i zawsze pomaga. Nie żartuję. Z drugiej strony wiem, że 30 tabletek może być zjedzonych bez większych trudności w np. 2 tygodnie. Tylko czy naprawdę warto tak truć organizm? Nie mówiąc już o tym, że z czasem potrzeba ich więcej i więcej żeby pomogły.

Co proponuję?

Przemyśleć możliwości jednej i drugiej medycyny. I wykorzystać to, co potrafią najlepiej. W sytuacji zagrożenia życia niezwłocznie dzwonić po karetkę. Ale kiedy pracuje się w stresie, źle się sypia, zaczyna się mieć z czymś problemy (serce, oddychanie, zgaga, zatwardzenia itp.), dziecko zaczyna gorączkować, przeziębiać się itp. – skorzystać z pomocy terapeuty. Gwarantowany przede wszystkim brak skutków ubocznych terapii.

Jeśli ktoś mówi, że wizyta u terapeuty jest o wiele droższa niech wybierze tańszego. Albo niech policzy ile pieniędzy wydał na tabletki i jak się po nich czuje.

Panie doktorze, mam trądzik i nic nie pomaga

W bardzo wielu przypadkach, kiedy już pacjent zdecyduje się na leczenie metodami naturalnymi okazuje się, że tak naprawdę nie jest chory na jedną rzecz lecz na kilka. Może taki przykład (wymyślony, ale podobny do rzeczywistości).

Przychodzi osoba skarżąc się na zmiany skórne których nie da się w żaden sposób wyleczyć. Próbowała już wszystkiego i maści, i antybiotyków, i sterydy i nic nie pomaga. Zazwyczaj wtedy pytam: czy choruje pani/pan jeszcze na coś? – Nie, pada odpowiedź, tylko ta wysypka.

Tak więc można by zająć się znajdowaniem przyczyny choroby skóry, ale widzę, że pacjent kładąc się robi to bardzo ostrożnie. Okazuje się, że od lat ma problemy z kolanami, które są słabe, ale to już tak ma od dawna. Po dłuższej rozmowie okazuje się, że pacjent ma nadciśnienie, ale to już kilka lat i bierze tabletki i wszystko jest dobrze, miał operację wycięcia woreczka żółciowego, bo były kamienie, tak właściwie to ma alergię, ale to tylko na wiosnę, a teraz jest jesień, czasem napady astmatyczne, boli go żołądek, zazwyczaj rano, ale jak napije się czegoś to przestaje itp.

Takich przykładów można podać wiele. Osoba zgłaszająca się z jedną dolegliwością twierdzi, że ogólnie jest zdrowa, a w rzeczywistości chorób do wyleczenia jest kilka. Często pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że np. nadciśnienie, na które bierze jakieś tabletki to jest choroba, która może być przyczyną wspomnianych zmian skórnych. I że nie będzie możliwe wyleczenie skóry jeśli nie wyleczy się czegoś w środku organizmu.

 Posted by at 12:37
sie 132013
 

Produkty według 5 przemian


Aby coś ugotować zgodnie z Regułą Pięciu Przemian trzeba wiedzieć jakie produkty należą do jakiej przemiany i jak działają. Po dłuższym gotowaniu kucharz nabiera takiej wprawy, że nie musi sprawdzać produktów – po prostu wie do jakiej przemiany należą. Dla pozostałych osób przeznaczona jest właśnie ta tabelka.

Podziały produktów pochodzą z dwóch różnych źródeł (oddzielone znakiem „*”) i dlatego mogą się powtarzać w różnych częściach tabeli. Są produkty, które podlagają kilku przemianom lub też mogą należeć do grupy produktów ogrzewających lub oziębiających – w zależności od przyrządzenia.

Produkty mogą być podzielone na 5 sposobów działania: HAN – zimne, LIANG – orzeźwiające, PING – neutralne, WEN – ogrzewające i RE – gorące. Z tego samego powodu herbata z rumianku (ZIEMIA – LIANG) powoduje ochłodzenie organizmu, a np. sok wiśniowy powoduje ogrzanie. Wypicie gorącej cherbaty, która ma naturę HAN lub LIANG dodaje ciepła organizmowi tak długo jak się pije gorący płyn lecz po wypiciu działa ochładzająco.

Tabelka ta nie pokazuje „jedynego słusznego” podziału i – mimo dołożonych starań – może zawierać błędy lub nieścisłości. Jeśli ktoś zauważy jakiś błąd – uprzejmie proszę o informacje.

 

Przemiana YIN YANG
HAN LIANG PING WEN RE
OGIEŃ
(gorzki)
korzeń rabarbaru, mniszek lekarski * cykoria, sałata lodowa, endywia, zielona sałata, korzeń mniszka, sałata amerykańska, piwa: Guiness, Pilzner, czarna herbata, zielona herbata, herbata z:goryczki, przywrotnika, łopianu, korzenia mniszka, krwawnika, piołunu korzeń łopianu i mniszka lekarskiego, szałwia, kwiat głogu, jesion, goryczka, kozłek lekarski, boćwina, cykoria, karczoch, sałata, endywia, gorzki grapefruit, kawa z korzenia łopianu, zielona-czarna-jaśminowa herbata, piwo, * żyto, karczoch, sałata polna, burak, owoc czarnego bzu, pigwa, kawa zbożowa kasza gryczana niepalona, żyto, czerwone mirabelki, czerwone winogrona, śliwki, wędzone owoce, ser kozi, kozie mleko, wrząca woda * brukselka kakao, piołun, liść wawrzynu, bylica, laurowy liść, suszony koper, tymianek, szałwia, majeranek, lubczyk, rozmaryn, kasza gryczana palona, orzechy włoskie, czerwone wino, kawa prawdziwa i ze słodu, czerwony żeńszeń, baranina, koza, * ser kozi, mleko kozie, kurkuma, mak, oregano, rozmaryn, czerwone wytrawne wino kawa prawdziwa, produkty prażone, * mięso jagnięce, mięso kozie
ZIEMIA
(słodki)
 * banan, kaki, mango, arbuz, wszystkie wyciskane na zimno oleje, pestki słonecznika, szparag buraki, pomidor, bakłażan, grzyby szlachetne świeże i suszone, szpinak, szparagi, ogórki, słodkie jabłka, gruszki, banany, arbuz, ananas, mango, słonecznik, mleczko zbożowe, siemię lniane, kwiat lipy, korzeń lotosu, rumianek, liść babki, * wszystkie: zboża, mąki, płatki i kasze, jęczmień, pieczywo drożdżowe, orzech cashew, bakłażan, kalafior, brokuły, pieczarka, kapusta pekińska, ogórek, botwina, papryka, skorzonera, seler, cukinia, słodkie owoce, jeżyna, daktyl, truskawka, papryka, czarna jagoda, malina, syrop klonowy, olej z ostu, estragon, oliwka, oliwa z oliwek, oleje: sezamowy, słonecznikowy, sojowy, z kiełków pszennych, maranta, sok warzywny, mleko sojowe proso, kasza jaglana, kukurydza, świeży groszek, bób, groch, ziemniaki, słodka papryka, suszone warzywa i owoce, rodzynki, daktyle, figi, migdały, słodki grapefruit, lukrecja, szafran, wanilia, miód, syrop klonowy, słód jęczmienny, mleczko zbożowe, sezam, wołowina, cielęcina, kurze jaja, świeże masło i ser, słodka śmietana, krowie mleko, liść jeżyny i maliny, biały żeńszeń, znamiona kukurydzy, * orzech ziemny, orzech laskowy, migdał, wszystkie rodzaje kapusty, awokado, fasola krzaczasta, groch, ziemniak, rzepa, ananas, figa, melon miodowy, papaja, śliwka, masło, mleko skondensowane-słodkie, jajko, słodki jogurt, ser żółty tłusty, mleko krowie, słodka śmietana, cielęcina, wołowina, miód, słód, marcepan, cukier trzcinowy, piwo słodowe, herbata: rumiankowa, z pędów kukurydzy, z lukrecji dynia, marchew, czereśnie, korzeń pietruszki, wiśnie, morele, orzechy kokosowe i włoskie, maliny, brzoskwinie, kminek, cynamon, nasiona kopru właskiego, anyżek, oliwa z oliwek, olej sezamowy i sojowy, świeże masło, mleko owcze, łagodny żółty ser, lawenda, biały żeńszeń, * szarłat, sago, słodki ryż, kasztan, mleko kokosowe, pestka pinii, pistacja, orzech włoski, koper włoski, słodki ziemniak, morela, koryntka, brzoskwinia, rodzynka, czereśnia, winogrono, amasake, wanilia, olej z orzechów włoskich, słodki alkohol, miód pitny, likier, sok z winogron, słodkie wino, herbata kminkowa  * cynamon mielony, herbata z kopru włoskiego
METAL
(ostry)
jęczmień, kalafior, rzeżucha, seler, kapusta pekińska, rzodkiew, mięta pieprzowa, oregano, biała malwa, zając, * szampan, wytrawne białe wino, herbata z mięty pieprzowej, ryż, owies, biała-zielona-włoska kapusta, brukselka, rzepa, orzeszki ziemne, korzeń kuzu, przepiórka * gęś, indyk, czosnek, cebula, szczypiorek, pora, zielona cebulka, bazylia, świeży imbir, angielskie ziele, gałka muszkatołowa, carnuszka, curry, kolendra, pieprz, cynamon, wódka sake, wino ryżowe, goździki, arcydzięgiel, dzik, jeleń, bażant * zboża i warzywa strączkowe, sery: silnie sfermentowany, chudy, munsterski, pleśniowy, bażant, jeleń, kuropatwa, przepiórka, dzik, bazylia, koperek, kurkuma, papryka w proszku, imbir, kardamon, czosnek, kminek krzyżowy, kolendra, kminek, liść laurowy, majeranek, skórka z mandarynki, skórka pomarańczowa, zielona pietruszka, szczypior, musztarda, tumeric, herbata imbirowa ostra papryka, czosnek, goździki, chili, suszony imbir, wódka * chili, curry, koper włoski, gałka muszkatołowa, goździk, pieprz, ziele angielskie, anyżek gwiaździsty, skórka cynamonowa, wysokoprocentowy alkohol, grzane wino, whisky, wódka kolorowa, herbata cynamonowa
WODA
(słony)
alagi, sól, miso, tamari, sproszkowane muszle ostryg, ostrygi, ślimaki, woda źródlana * kawior, krab, mątwa, sos sojowy, miso, niegazowana woda źródlana fasola, żółta soja, woda źródlana, woda mineralna, rak czarna soja, ciemne fasole, czarne grzyby, sery pleśniowe, karp węgorz, łosoś, krewetka * okoń, pstrąg, krewetka olbrzymia, homar, wątłusz, langusta, małż, flądra, sardela, tuńczyk
DREWNO
(kwaśny)
rabarbar * kiwi, kaczka pszenica, świeże i młode zielone warzywa, zarodki, kiełki, sałata, ogórki, cukinia, nać pietruszki, pomidory, szczaw, kwaśne: „jabłka, gruszki, grapefruit, śmietana, agrest, porzeczki, cytryny, mandarynki, pomarańcze, poziomki”, estragon, melisa, drożdże, zsiadłe mleko, jogurt, biały ser, hibiskus, babka, piwo pszeniczne, sok brzozowy, kaczka * drożdże piekarskie, orkisz, ogórek konserwowy, kiszona kapusta, niedojrzałe owoce i jagody, kompot jabłkowy, jeżyna, truskawka, porzeczka, żurawina, wiśnia, mleko skondensowane, mleko kwaśne, kwaśny jogurt, twaróg, kwas chlebowy, sok owocowy świeży, piwo pszenne z drożdżami lub bez, sok z kiszonej kapusty, herbaty: z dzikiej róży, głogu, owocowe pszenica, kwaśne winogrona, biały ser, krwawnik brzoskwinie, wiśnie, pigwa, ocet winny * zielone ziarno, kurczak, kura, ocet balsamiczny, sok wiśniowy
 Posted by at 12:29
sie 132013
 

Grzechy czyli naturalne metody leczenia a kościół


Ostatnio natrafiłem na coś co pomimo wszelakich założeń tej strony (umownych), między innymi nie poruszanie spraw wiary, nakazało mi napisać też coś w tym temacie.

Przeczytałem nieco o grzechach. O grzesznych rzeczach, o rzeczach, które według kościoła są sprzeczne z nauką Jezusa Chrystusa. Nie chcę poruszać tu bezpośrednio tematu wiary gdyż jest to temat delikatny i dotyczy prywatnej części życia każdego człowieka lecz chciałbym napisać o tym, co z tej wiary w Polsce wynika.

Co to jest grzech pewnie wszyscy wiedzą – tego nie trzeba tłumaczyć. Z grzechu należy się spowiadać. A oto wybiórcza lista grzechów o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia (wybrane ze względu na charakter tej strony):

  • Akupresura (lecznicze klapki, masaże stóp)
  • Akupunktura
  • Chińskie ubrania
  • Dzwonki z chińskimi znakami
  • Feng-Shui
  • Kadzidełka
  • Leki homeopatyczne
  • Odpromienniki
  • Pierścień Atlantydy
  • Piramidki (kamienne, druciane czy plastikowe)
  • Podkowy
  • Wahadełko
  • Walki wschodu (aikido, karate, judo, jujitsu, taekwondo itp.)
  • Ziołolecznictwo

Według autorów grzeszymy kiedy: masujemy stopy swojej żonie (akupresura), kiedy chodzimy po domu w bluzeczce ze smokiem (chińskie ubrania), kiedy zapalimy w domu kadzidełko kupione z cegiełek na dzieci w sierocińcu (kiedyś chodzili studenci i sprzedawali takie kadzidełka), mamy nad drzwiami podkowę na szczęście i – tutaj punkt kulminacyjny – wypijemy herbatę z liści mięty na rozwolnienie. Uwaga w zimie!!! Kiedy pijemy herbatę z lipy na przeziębienie też grzeszymy (ziołolecznictwo).

Oczywiście należy się również spowiadać z tego co robimy w wolnym czasie. Ot – niedoinformowani – grzeszymy nawet pogrążeni w leniwym błogostanie. Grzeszymy czytając bajki (Harry Porter), czytając horrory lub książki obyczajowe (Stephen King), grzeszymy nosząc biżuterię z wężem lub słonikiem.

Jest powiedzenie że nie ważne jakie kto ma przekonania lecz co te przekonania z niego czynią. Jeśli są ludzie którzy dadzą się przekonać do tej listy i naprawdę sądzą, że jest to sprzeczne z dążeniem człowieka do życia w szczęściu i zdrowiu – jedyne co mogę to im współczuć. I pragnę poradzić, aby uważali w życiu jak nigdy dotąd, gdyż pomasowanie nawet SWOJEJ stopy grozi strasznymi mękami w piekle. Nawet jak bardzo bolą.

Dla osób które żyją by być zdrowymi i szczęśliwymi nieco inny opis. Kościół zabrania korzystania z antykoncepcji i ze środków medycyny naturalnej. Jeśli medycyna istnieje po to, aby leczyć i pomagać ludziom, czynić ich szczęśliwymi – to kościół chce by ci ludzie byli chorzy, smutni i nieszczęśliwi. Jeśli zabrania wypicia mięty na rozwolnienie (ziołolecznictwo) to może ma jakiś inny środek, który potrafi pomóc? Raczej nie – przynajmniej się z nim nie spotkałem. A chory człowiek w kościele może się tylko wyspowiadać z tego, że chce być zdrowy.

Kolejny, tym razem cytat:

„Dziś wielu ludzi jest pogrążonych w smutku Wieczernika, negatywnie patrzy na wszystko, narzeka, żyje w depresji lub lęku, szuka zbawienia, szczęścia, ratunku. poza Chrystusem. Niektórzy wierzą praktyce oklultyzmu: amulety, astrologia, akupunktura, akupresura, bioenergioterapia, hipnozy, horoskopy, leczenie kolorami, magnetyzmy i magnetyzery, medium, transy, projekcja astralna, wróżenie, rebirthing, różdżki, sugestie, telepatie, fetysze, ale TYLKO ZMARTWYCHWSTAŁY CHRYSTUS JEST JEDYNYM RATUNKIEM, NADZIEJĄ i ZBAWIENIEM w każdej sytuacji człowieka.”
http://www.wiosna.bmp.net.pl

Czyli krótko mówiąc – nie ma po co chodzić do lekarza (również medycyny naturalnej), bo i tak on nic nie pomoże. Jedyne co może człowiekowi pomóc to „ZMARTWYCHWSTAŁY CHRYSTUS”. Zastanawiam się jak wiele jest osób, które chciałby być po prostu zdrowe, wstawać bez bólów głowy, umieć wstać samemu czy samemu skorzystać z toalety, a są religijni i wierzą w to, że lecząc się będą potępieni. Z tego co pamiętam Bóg dał ludziom wolną wolę. Jeśli chcą chorować – taka ich wola. Jeśli chcą być zdrowi – dlaczego kościół im tego zabrania?

Nie jest tak, że nie wierzę. Wiem i wierzę w to, że gorliwa modlitwa może zdziałać cuda. Może pomóc przetrwać trudny okres, może wyleczyć. Ale prawdziwa modlitwa, dla siebie, a nie na pokaz. Proszę wybaczyć, ale znam mnóstwo osób, które chodzą do kościoła, aby się pokazać znajomym, znam też chłopaków, którzy patrzą która dziewczyna przyszła bez majtek. Nie sądzę, żeby miało to cokolwiek wspólnego z wiarą.

Proszę pamiętać, że Bóg nie pomaga ludziom bezpośrednio. Nikt nie spotka Boga na ulicy i nie będzie od razu wyleczony. Bóg pomaga, ratuje, ale … rękami innych ludzi.

Może jeszcze jedno na (tymczasowy) koniec. Bóg jest miłosierny i dał człowiekowi wolną wolę, prawda? Każdy się z tym zgodzi. Jest też wszechwładny. Ale przede wszystkim jest miłosierny i dlatego każdy człowiek może skorzystać z wszelakiej pomocy czy to medycyny konwencjonalnej czy naturalnej. Bóg pomaga ludziom, ale nie „bezpośrednio” bo wielu ludzi nie byłoby w stanie tego zrozumieć. Bóg pomaga ludziom poprzez innych ludzi. Lekarzy, między innymi. Więc jeśli ktoś modli się o uzdrowienie – niech pozwoli pomóc sobie – również medycyną naturalną.

Jeśli ktoś twierdzi, że jego choroba to kara za grzechy – według mnie również powinien poddać się leczeniu. Jeśli się mylił – będzie zdrowy. Jeśli miał rację to Bóg i tak nie pozwoli mu się wyleczyć.

I drobne uzupełnienie:
„Żyjemy w czasach kiedy religia zabija wiarę”. Według mnie bardzo trafne spostrzeżenie. Kościół katolicki w Polsce wtrąca się do wszystkiego jednocześnie prawdziwej wiary jest w nim coraz mniej. Nie wiary w sensie chodzenia do kościoła, na pielgrzymki, przyjmowanie kolędy, komunii itp. Prawdziwej wiary: modlitwy, pozytywnego myślenia, chęci dobra. Tego należy poszukać wyłącznie w sobie i żaden kościół nie jest do tego niezbędny.

 Posted by at 09:08
sie 132013
 

Hartowanie organizmu, czyli o czym trąbili już w podstawówce i chyba nadal trąbią (nie wiem, kilka lat temu udało mi się ją skończyć).

Hartowanie polega na wzmacnianiu organizmu i układu immunologicznego tak, aby mógł szybciej zwalczyć choroby, ale przede wszystkim nie pozwalał chorobie wtargnąć do wnętrza organizmu. Jak wiadomo (może jeszcze nie powszechnie, ale już wiadomo) osoby o silnym układzie immunologicznym po prostu nie chorują.

Chcę tu wymienić kilka rzeczy, które zahartują organizm. A więc:
1) Każdego wieczoru wziąć dwie aspiryny, rozbić w moździerzu i wymieszać z apapem i z ibupromem. Powstały proszek starannie rozpuścić w 100 ml ciepłej wody. Powstały płyn wylać do sedesu – myślę, że będzie doskonały do usuwania kamienia. No dobrze, to był oczywiście żart.

Oczywistą rzeczą jest fakt, że nie będę w stanie wymienić nawet połowy rzeczy, które pozwolą na wzmocnienie organizmu; jeśli ktoś zna jeszcze jakiś sposób proszę o przesłanie. Jak na razie przepisy nie będą w żaden sposób posegregowane.

Zaczynamy:

Hartowanie dzieci warto zaczynać już w okresie niemowlęcym po to aby wychować zdrowe i odporne na choroby dziecko. Wielu młodych rodziców popełnia podstawowy błąd przetrzymując malucha w ogrzewanym pokoju, który dodatkowo jest rzadko wietrzony. Przegrzewane dziecko staje się podatne na każdą infekcję.”, http://prace.sciaga.pl/34843.html, 12.I.2006


Ruch na świeżym powietrzu. Jeśli ktoś mieszka w mieście należy uprzednio zaopatrzyć się w torebkę z wiejskim lub (najlepiej) leśnym powietrzem. Jeśli ktoś uprawia sport – niech uprawia go na dworze (jeśli to oczywiście możliwe). Uważam, że tzw. rowery stacjonarne lub chwalone deptaki, po których człowiek idzie, idzie i nigdzie się nie rusza są doskonałe wyłącznie w reklamach telewizyjnych. Oczywiście niektóre osoby ze względów zdrowotnych mogą korzystać wyłącznie z takich rodzajów wysiłku fizycznego i dobrze. Pozostałe osoby powinny ruszyć się z domu i wyjść na spacer, pobiegać, pojeździć na rowerze, pływać w chłodnej wodzie (najlepiej nie podgrzewany basen) itp. Nie dotyczy to listonoszy i osób trudniących się zawodowym wyprowadzaniem psów na spacery.

Doskonała do hartowania jest zabawa na świeżym śniegu. Tutaj uwaga: dorosłym też wolno bawić się śniegiem. Jak ktoś się wstydzi sąsiadów niech się przebierze za dziecko. Jak się wstydzi siebie niech zamknie oczy.

Spacery (co obejmuje każdy ruch na świeżym powietrzu) powinno wykonywać się w miarę regularnie (np. raz w tygodniu, lepiej 3 razy w tygodniu, najlepiej codziennie – może być to bieg do autobusu), a jeśli nie, to zacząć je powinno się na jesieni przy temp. 18-20 stopni. Organizm wtedy będzie się przyzwyczajał do stopniowo opadającej temperatury.

Czynność fizyczna powinna być połączona z głębokim oddychaniem, czyli delikatnym oddechem, który sięga jak najdalej dołu brzucha. To nie ma być sapanie tylko delikatny, głęboki oddech. Oczywiście nie podczas biegu, gdyż wtedy organizm sam przypomina o oddechu, ale na spacerze często o nim zapominamy i oddychamy bardzo płytko. Nie można zapomnieć o przyjmowaniu większej ilości płynów przy KAŻDEJ czynności fizycznej (włączając w to seks, jednak najlepiej nie w trakcie).


Pocenie się. Wraz z potem usuwane są toksyny z organizmu. Wskazane jest pocenie się kilka razy w tygodniu, zwłaszcza przy spożywaniu skażonej żywności i mieszkaniu w zatrutym środowisku. Może być to ćwiczenie fizyczne, sauna, gorąca kąpiel (po której należy spłukać ciało coraz chłodniejszą wodą, ale o tym później), seks. Obfite pocenie podczas choroby jest właśnie wysiłkiem organizmu zmierzającego do pozbycia się jej z organizmu. O antyperspirantach pisałem już w wielu miejscach. Jeśli chodzi o zdrowie lepiej nimi tępić karaluchy. Inną formą usuwania toksyn są też łzy. Ale płacz nie jest zalecany jako forma wzmocnienia odporności organizmu 🙂 . Do pozostałych form usuwania toksyn należą: biegunka, wymioty, katar, kaszel, gorączka, różne wydzieliny.


Krwawienie. Dotyczy to przede wszystkim kobiet, ale nie tylko. Starodawna medycyna stosowała pijawki lub cięte bańki do usuwania tzw. „złej krwi”. Toksyny z organizmu mogą być również usuwane przez krwawienie (np. z nosa). Przede wszystkim miesiączka jest takim oczyszczeniem organizmu. Jeśli jest ona sztucznie zatrzymana lub nie pojawia się ze względów chorobowych organizm traci możliwość usuwania toksyn. Może wywołać to stany zapalne. Pomijając okres ciąży, kiedy organizm usuwa toksyny inną drogą (np. większym wydzielaniem śluzu).


Masaż całego ciała – oczywiście może być wykonany samemu. Wystarczy szorstki ręcznik lub szorstka gąbka (czasami z warstwą specjalnie przeznaczoną do masażu). Należy porządnie „wyszorować” całe ciało. Nie delikatnie, jeszcze z warstwą pianki, żeby nie naruszyć naskórka. To ma być porządny masaż aż do lekkiego zaczerwienia skóry. Jeśli po masażu wyglądamy jak krwisty befsztyk – masujemy za mocno.


Kąpiele w solach i ziołach do kąpieli. Im bardziej naturalna sól tym lepiej. Nie mówię tu o wymyślnych solach ziołowych chociaż one też mogą być bardzo skuteczne (ze względu na zawartość ziół) – bywają one dosyć drogie, ale sól czy zioła (np. gotowe mieszanki) do kąpieli, które można kupić w wielu miejscach.


Unikanie przegrzewania organizmu. Przegrzanie organizmu jest znacznie gorsze w skutkach niż wychłodzenie. Zazwyczaj ubieramy się „niesymetrycznie” (od pasa w górę kilka bluzek, a stopy – cienkie skarpetki i lekkie buty) lub ubieramy się zbyt grubo. Odkryta głowa w czasie zimy też jest zdecydowanie nieprzemyślana. Moje założenie jest takie: Jak ci zimno to się ubierz. Jak ci ciepło to się rozbierz. Jeśli się gotujesz we własnym sosie i dodatkowo opatulasz szalikiem – naucz się myśleć. I nie ważne jest jak chodzą inni ubrani. Ubieraj się tak jak czujesz, a nie tak jak sąsiad się ubrał. Jeśli rozgrzejesz się szybkim marszem – rozepnij się. Jeśli wysiłek fizyczny cię nie rozgrzewa – warto się zastanowić dlaczego.

Temperatura w sypialni nie powinna przekraczać 20 stopni, najlepiej 18 stopni. W mieszkaniu nie powinno być cieplej niż 22, ostatecznie 23 stopnie.


Dodatkowo należy się wysypiać. Jeśli człowiek rano wstaje po „nocnym wypoczynku” i nie wie gdzie jest, ani co się dzieje i nie obudzi się aż do trzeciej kawy – jest to doskonały sposób na chorobę.


Istotne jest unikanie wysuszonego powietrza zwłaszcza w okresie grzewczym. Warto zaopatrzyć się w nawilżacz. Jak ktoś nie może niech postawi szerokie naczynie z wodą na grzejniku. Suche powietrze powoduje podrażnienie błon śluzowych, kaszel, drapanie w gardle, katar, pieczenie oczu. Objawy mogą nasilać się po obudzeniu się rano.


Sen przy otwartym oknie. Nawet jeśli na dworze jest 0 stopni. Jeśli jest zimno należy przed snem porządnie przewietrzyć sypialnie. Najlepiej nie krócej niż 30 minut (zostawić uchylone okno). Rano też jest dobrze przewietrzyć mieszkanie, ale zazwyczaj nikt nie ma na to czasu. Jednak wieczorem jest to konieczność.


Stan psychiczny ma bardzo duże znaczenie dla odporności organizmu. Osoby depresyjne znacznie łatwiej ulegają chorobom niż osoby pozytywnie nastawieni do życia. Istotne jest: śmiech i radość, harmonia wewnętrzna. Życie w nieustannym pośpiechu też może wpływać na odporność. Konflikty wewnętrzne też osłabiają organizm, np. nieumiejętność odmowy. Stres związany z brakiem pieniędzy też wpływa negatywnie na samopoczucie.


Doskonałym sposobem na zwiększenie odporności jest medytacja. Jakakolwiek – jak ktoś bardzo chce może być to żarliwa modlitwa (która nie ma nic wspólnego z przymusowym chodzeniem do kościoła). Cokolwiek co pozwoli obniżyć fale mózgowe do częstotliwości alfa i pozostać w niej kilkanaście minut. Dodatkowo mogą pomóc pozytywne afirmacje („Każdego dnia, pod każdym względem czuję się coraz lepiej, lepiej i lepiej”: J. Silva) lub wizualizacje (np. małego kominiarza który czyści wyciorem zatkane żyły lub miłą panią sprzątaczkę, która wymiata piasek z nerek).


Szczepienia i lekarstwa. Przyjmowanie niektórych lekarstw powoduje toksykację organizmu i zmniejsza jego naturalną odporność.

„Leczenie” lekarstwami, które nie usuwają choroby, ale blokują naturalną odpowiedź na jej wtargnięcie jest doskonałym sposobem na wieczne chorowanie. Szczepienia mogą spowodować różne negatywne skutki, między innymi docelowy spadek odporności, ale o szczepieniach piszę w innym miejscu.


Dbałość o higienę. Tutaj uwaga – zbyt częste mycie lub używanie mydeł lub płynów przeciwbakteryjnych (też silnych środków myjących, szamponów) spowoduje usunięcie naturalnej osłony bakteryjnej skóry, która jest pierwszą ochroną przed wnikaniem obcych organizmów do ciała człowieka. Zbyt częste i zbyt rzadkie mycie może w rezultacie prowadzić do choroby.


Podział czasu na pracę, odpoczynek i sen. Odpoczynek nie koniecznie przed telewizorem z talerzem przed sobą. Ale jeśli przychodzi czas odpoczynku lub snu to odpoczywamy, a nie myślimy o pracy o pracy i o podatkach. Jak ktoś nie może się tego pozbyć proponuję zastosować sposób pani Scarlett O\’hara z filmu „Przeminęło z wiatrem”.


(Nieszczęsna) dieta. Może być też właściwa, zdrowa, dopasowana i optymalna – ale to tak jak z duchami. Wszyscy o nich mówią, ale nikt ich nie widział. No dobrze, dobrze, widziano duchy, ale to takie powiedzenie.

Więc zdrowa dieta (cokolwiek to znaczy) ma znaczący wpływ na układ odpornościowy organizmu i jakby na to nie patrzeć – również na samopoczucie. Istotna jest zarówno zawartość witamin i minerałów jak również to, czy żywność jest w formie prostej czy przetworzonej. Czy są to produkty naturalne czy też zawierają barwniki, konserwanty, promieniowanie czy też inne „smakołyki”.

Zdrowa dieta powinna zawierać:
– owoce i warzywa najlepiej surowe, bogate w witaminy, przeciwutleniacze i minerały,
– pokarmy jak najmniej przetworzone – pieczywo pełnoziarniste, mąka z pełnego przemiału itp.,
– 75% pokarmów powinno być w stanie surowym, (według mnie z wyłączeniem mięsa, no dobrze, nie licząc metki 🙂 ),
– jak najwięcej produktów z hodowli naturalnej, cokolwiek to znaczy,
– zioła i przyprawy,
– czosnek, cebulę, czasami imbir
– dużą ilość płynów.

Jednocześnie zaleca się unikanie lub ograniczanie:
– cukru i słodyczy,
– potraw mącznych z maki rafinowanej (oczyszczonej z dodatkami „ulepszającymi”),
– pokarmów zawierających dodatki chemiczne, konserwanty, sztuczne słodziki, pestycydy i inne,
– alkoholu i używek. Telewizor też staje się używką, tak samo jak komputery.


Detoksykacja organizmu – doskonale wpływa na cały organizm, samopoczucie, wytrzymałość i wytrwałość. Można ją przeprowadzić na kilka(naście) sposobów od kąpieli w ziołach do głodówek oczyszczających.


Spożywanie dodatkowo ziół, mieszanek ziołowych i – jeśli nasza dieta nie jest w stanie zapewnić większości niezbędnych elementów, a niestety nie jest – tzw. dodatki żywieniowe czyli preparaty naturalne. Istotne jest, aby były to rzeczywiście preparaty naturalne bez cukru, soli i konserwantów, a nie np. chemicznie wytworzona witamina C; powodów jest wiele. Począwszy od lepszego wchłaniania przez organizm preparatów naturalnych skończywszy na braku chemicznych zanieczyszczeń.

Można polecić:
– preparaty mineralne,
– preparaty witaminowe,
– preparaty dobrane dla osób o wybranej grupie krwi,
– preparaty zawierające: czosnek z pietruszką, kaktus Nopal, żeń-szeń, łodygę Jukki, czasami mogą być konieczne bakterie jelitowe (wspomagają detoksykacje): Lactobacillus acidophilus, mleczko pszczele, sok owocu Noni, Vilcacora (koci pazur), jeżówkę purpurową, korę Pau D’Arco.


Zioła wzmacniające odporność: jeżówka purpurowa, traganek, lukrecja, przewiercień chiński, żeń-szeń, jukka, tymianek, lawenda, bergamota, cytryna, eukaliptus, drzewko herbaciane, rozmaryn, pieprz czarny, kardamon, imbir, gotu kola, mniszek lekarski, una de gato, pau d\’arco.
Można stosować mieszankę jeżówki purpurowej, pau d\’arco, żeń-szenia, lukrecji, traganka i przewiertnia chińskiego w równych ilościach.


W jadłospisie nie powinno zabraknąć: czosnku, cebuli, buraków, marchewki, kapusty (w tym kiszonej – doskonale oczyszcza)


Chciałbym jeszcze dodać pięknie opisane hartowanie według Pana Sebastiana Kneipp’a (fragmenty), które to sposoby wywołują dreszcze mojej żony, chociaż dotychczas z dobrodziejstw chodziła wyłącznie po śniegu 🙂 :

środki hartujące są następujące: chodzenie boso, chodzenie boso po mokrej trawie, chodzenie boso po mokrych kamieniach, chodzenie boso po świeżo spadłym śniegu, chodzenie boso w zimnej wodzie, kąpiel zimnych rąk i nóg.

I. Chodzenie boso jest najnaturalniejszym i bardzo indywidualnym środkiem hartowania się. Można go w różnorodny używać sposób odpowiednio do rozmaitego stanu i wieku.

Niemowlęta, które są zupełnie skazane na pomoc drugich i w pieluchach lub poduszkach ciągle przebywają w pokoju, nie powinny nigdy nosić okrycia na nogach. O, gdybym mógł to jako silną i niewzruszoną regułę wpoić wszystkim rodzicom, a szczególnie zanadto troskliwym matkom! Przejęci uprzedzeniami rodzice, jeżeli tego nie chcą zrozumieć, niechaj zlitują się nad nieporadnym maleństwem i przynajmniej takie im dają okrycie, przez które łatwo świeże powietrze może przedostać się do skóry.

Rozsądni rodzice, którzy chętnie chcieliby pozwolić dzieciom tej uciechy, lecz mieszkają w mieście nie mają ogrodu ani trawnika mogą im polecić chodzić boso po pokoju, korytarzu itp. Chodzi o to, aby nogi, jak twarz i ręce, świeżym odetchnęły powietrzem i poruszały się w nim do woli.

W mojej młodości chodzili na wsi wszyscy boso; dzieci i dorośli, ojciec i matka, brat i siostra. Do szkoły, do kościoła milami iść trzeba było. (…) Zaledwie z początkiem wiosny na wyżynach mojej ojczyzny śnieg zaczął tajać, rozdeptywaliśmy bosymi nogami jego resztki śladów w ziemi i czuliśmy się przy tym zdrowi, weseli i swobodni.

Jasna rzecz, że ludzie dorośli w miastach, nie mogą czynić tego ćwiczenia. Jeżeli w swych uprzedzeniach zaszli tak daleko, iż mniemają, że dostaliby reumatyzmu, kataru, chrypki itd., gdyby ich delikatne nogi przy rozbieraniu się lub ubieraniu choćby przez oka mgnienie stanęły na gołej podłodze salonu a nie na ciepłym, miękkim kobiercu – wtedy zostawiam ich zupełnie w spokoju. Gdyby jednak który chciał przecież coś uczynić dla zahartowania się, cóż mu przeszkadza przechadzać się w pokoju przez dziesięć minut, 1/4 lub 1/2 godziny, bezpośrednio przed spaniem lub wstawszy rano? Aby jednak nagle rozpocząwszy, nie czuć tego jednak zbyt silnie, można najpierw chodzić w skarpetach, później boso, wreszcie przed każdym spacerem zamaczać nogi w zimnej wodzie aż do kostek.

Do matek zwracam się tu z kilku słowami. (…) W pierwszym rzędzie powołanymi są matki do wychowania dorodnego i mocnego pokolenia, do usunięcia zniewieściałości, która tak wielkie spustoszenia w ludzkości sprawia, osłabienia, niedokrwistości, nerwowości i jak się tam dalej nazywają owe upiory ssące zdrowie i skracające życie. Mogą zapobiec temu przez rozumne hartowanie dziecka od młodości. (…) Aby słabe stworzonko szybko przyzwyczaić do przebywania na świeżym powietrzu, dobrze czynią matki, gdy po codziennej ciepłej kąpieli zanurzają je na 2,3 sekundy w zimniejszej wodzie (o ciepłocie takiej jaką ma woda stojąca na słońcu) lub szybko zimną obmywają. Sama ciepła woda rozdelikaca i zwątla, zimne obmycie pod koniec – wzmacnia, hartuje i pomaga do zdrowego rozwoju ciała. Z początku będzie dziecko płakać, ale po 3-cim,.4-tym razie przestanie. Takie hartowanie wzmacnia małe dzieci przeciw tak u nas częstym zaziębieniom i tychże następstwom. Rozumne matki zyskują nadto, nie potrzebując wydawać na ciężkie, nie dopuszczające powietrza ubrania lub na wełniane otulania, które doprawdy oburzają każdego myślącego człowieka. W tym punkcie grzeszy się okropnie przeciw zdrowiu dziatek. Delikatne ich ciało siedzi prawdziwie w gorejącym wełnianym piecu; ugina się też pod ciężarem okryć i obwiązań; głowa owinięta tak, że ani dobrze słyszą, ni widzą; szyja, którą przede wszystkim hartować należy, posiada oprócz ogólnych, jeszcze szczególniejsze przybory do ogrzewania, zamykające zupełnie powietrze. Kiedy mamka z dzieckiem na ręku wychodzi na spacer lub wyjeżdża, rozpieszczająca je matka jeszcze raz wybiega oglądnąć, czy każdy kącik starannie jest otulony, zamknięty. Przy takich stosunkach, przy zupełnym zaniedbaniu rozumnego hartowania, któż dziwić się będzie, że dyfteria, angina itd. porywają rocznie tysiące tych małych istotek, którym lada powiew wiatru szkodzi? Po cóż się dziwić, że w rodzinach roi się od cherlaków, lub, że użalają się matki na nieznane najpierw u dziewcząt słabości, jak blednicę, kurcze, histerię itd.

II. Szczególniejszym a bardzo skutecznym rodzajem chodzenia boso, jest chodzenie po mokrej trawie, mniejsza o to czy ona przez rosę, deszcz, lub polanie została zmoczona. W części III spotykamy się częściej z tym środkiem hartującym i mogę go każdemu młodemu jak staremu, zdrowemu i choremu polecić, obok innych zabiegów, którym nie przeszkadza wcale.

Im trawa jest bardziej mokra, im dłużej trwa chodzenie, im częściej może być powtarzane, tym znakomitszy jego skutek. Bieg po trawie trwa zazwyczaj 1 – 3 kwadransy.

Po ukończeniu marszu, należy szybko nogi oczycić z niepotrzebnych przyczepek, jak z trawy, piasku, i nie wycierając ich na sucho, lecz in status quo – tj. mokre ubrać natychmiast w suche skarpetki i buty. Po spacerze w trawie, następuje spacer w obutych nogach po suchej, piaskiem lub kamieniem wyłożonej drodze; z początku nieco prędzej, potem w zwyczajnym tempie. Trwanie tego drugiego spaceru zależne jest od osuszenia się i rozgrzania nóg i nie potrzebuje dłuższe być nad kwadrans.

Przypominam i naciskam, aby pamiętać na słowa „suche skarpetki” i nigdy nie brać zamoczonych. Skutki złe objawiają się natychmiast w głowie i szyi; nie było by to budowaniem lecz burzeniem. Stosownym więc jest upominać młodych, gorących nierozważnych ludzi, aby nie rzucali w mokrą trawę trzewików i skarpetek, lecz zdjęte położyli gdzieś pod ręką w suchym miejscu; mokre i zimne nogi okryte ciepło wkrótce rozgrzeją się należycie. To zastosowanie, jak każde w ogóle chodzenie boso, można czynić nawet wtenczas, gdy nogi są zimne.

III. Chodzenie po mokrych kamieniach podobne sprawia skutki, jak chodzenie po mokrej trawie a dla wielu jest ono łatwiejsze i wygodniejsze. W każdym domu znajdzie się większa lub mniejsza przestrzeń wyłożona kamieniami w sieni, pralni, piekarni itp.; wystarczy ona do spacerowania boso. Na długim, kamiennym chodniku należy biegać szybko tam i z powrotem; na przestrzeni składającej się z 4-5 płyt, depce się tak, jak się depce winogrona, kapustę lub ciasto. Chodzi głównie o to, aby kamienie były mokre i aby nie stać na nich spokojnie, lecz poruszać się dość szybko. Do moczenia kamieni używa się dzbanka lub ogrodowej koneweczki, polewa się wodę w kształcie smugi, która się przez deptanie rozszerza. Gdyby kamienie wysychały za szybko, należy polewanie powtórzyć raz drugi i trzeci; najlepsza do tego jest bardzo zimna woda.

I jeżeli ktoś tego hartującego środka używa w celach leczniczych, wtedy aplikacja nie powinna trwać dłużej nad 3-15 minut. Trwanie stosuje się do stanu chorego; silny jest, osłabiony czy niedokrwiony itp.; zazwyczaj wystarczy 3-5 minut. Zdrowi mogą to ćwiczenie przedłużyć do 1/2 godziny i dłużej nawet bez obawy zaszkodzenia sobie. Znakomity ten środek zalecam wszystkim, którzy życzą sobie rozpocząć porządne hartowanie się. Nawet najsłabszy i najwrażliwszy niech się go nie obawia. Kto miewa zimne nogi, zapada na gardło, zakatarza się łatwo, bije mu krew do głowy, i stąd cierpi ból głowy – ten niech często chodzi po kamieniach. Dobrze jest, gdy do wody doleje nieco octu, zanim podleje kamienie. Stosuje się te same reguły, dotyczące okrycia i ruchu, co i przy chodzeniu po trawie. Chodzić po kamieniach można choć nogi są zimne – (nie rozgrzane).

IV. Chodzenie po świeżo spadłym śniegu, przewyższa w skutkach obydwa poprzednie zabiegi. Mówię wyraźnie w świeżo spadłym śniegu, który się lepi lub jak proch do nóg przylega; śnieg stary, twardy, zmarznięty, ziębi zanadto i nie zda się na nic. Spacerować również nie można, gdy zimny, przenikliwy wiatr wieje, poleca się jednak na wiosnę, gdy śnieg taje od słońca. Znam wielu, którzy w rozmokłym śniegu spacerowali 1/2, 1, a nawet 1 1/2 godziny z najlepszym skutkiem. Potrzeba tylko było w pierwszych minutach nieco przezwyciężenia się; wkrótce znikło wszelkie uczucie przykrości lub zimna. Zazwyczaj chodzi się po śniegu przez 3-4 minuty. Zaznaczam wyraźnie, nie można stać spokojnie, trzeba chodzić.

Zdarza się nieraz, że delikatne, i od zewnętrznego powietrza odwykłe palce nie mogą znieść śniegowego zimna, i zapadają na śniegową gorączkę tj. stają się suche, rozpalone, pieką boleśnie i obrzmiewają. Nie ma nic niebezpiecznego, nie trzeba się lękać, uzdrowienie następuje szybko, skoro się palce częściej obmyje wodą pomieszaną ze śniegiem lub lekko się śniegiem naciera.

Marsz po śniegu można zastąpić jesienią chodzeniem po trawie, gdy szron spadnie. Uczucie zimna jest wtenczas o wiele dotkliwsze, gdyż ciało w tej przejściowej porze roku za mało jeszcze od ciepła lata odwykło. W zimie zastąpić może bieg po śniegu, chodzenie po płytkach kamiennych, zmoczonych wodą zmieszaną ze śniegiem. Co do okrycia i ruchu stosuje się tu te same zasady co w poprzednich ćwiczeniach.

O tym środku hartującym powiadają, że głupota, błazeństwo dobre do nabawiania się kataru, reumatyzmu, cierpień gardłowych i wszelkich innych okropności. Proszę się tylko przezwyciężyć i spróbować, a wkrótce można się będzie przekonać, że zarzuty są bezpodstawne, i że bieg po śniegu zamiast szkody – wielkie przynosi korzyści.

Nie można chodzić po śniegu, gdy ciało całe nie jest zupełnie ciepłe. Gdy zimno ci, dreszcz cię przejmuje, staraj się najpierw rozgrzać przez ruch lub pracę. Ci, którym się pocą nogi, odmrożone popękały, lub jątrzą się, nie mogą chodzić po śniegu, nie wyleczywszy się poprzednio w inny sposób.

V. Chodzenie w wodzie. Jakkolwiek chodzenie w wodzie aż po łydki wydaje się tak jednostronne, służy ono jednak:
a) do hartowania się; działa na całe ciało i wzmacnia cały organizm;
b) działa skutecznie na nerki, odprowadza mocz, zapobiega niejednemu cierpieniu nerek, pęcherza i brzucha;
c) oddziaływuje dobrze na piersi, ułatwia oddychanie wyprowadza gazy z żołądka;
d) szczególnie skuteczne jest na ból głowy, ociężałość i wszelkie inne cierpienia głowy.

Zabieg ten robi się w wannie napełnionej z początku wodą powyżej kostek i chodzi się w niej tam i na powrót. Skuteczniej jest, gdy stopniując hartowanie, sięga woda do łydek; najskuteczniej gdy sięga do kolan.

Co do czasu rozpoczyna się 1 minutą, potem chodzi się przez 5-6 minut. Im zimniejsza woda, tym lepiej. Skończywszy zabieg trzeba używać ruchu w zimie w ciepłym pokoju, w lecie na powietrzu tak długo, aż nastąpi zupełne rozgrzanie. W zimie można dodać śniegu do wody. Osłabieni mogą rozpocząć ciepłą wodą, z wolna przechodząc do letniej, chłodnej, zimnej.

VI. Kąpiel zimna rąk i nóg, służy w szczególny sposób do zahartowania kończyn górnych i dolnych. Czyni się ją tak: stoi się w zimnej wodzie aż po lub za kolana, nie dłużej nad 1 minutę. Okrywszy nogi, odkrywa się ramiona i wkłada je w zimną wodę, aż po pachy na 1 minutę. Lepiej jest oba ćwiczenia równocześnie zrobić. Mając większą wannę można to z łatwością uczynić. Zabieg może być wykonany w ten sposób, że nogi wstawia się w naczynie na ziemi stojące a ręce i ramiona kładzie się w cebrzyk, stojący na stołku. Po niektórych słabościach przepisuję chętnie to ćwiczenie, aby powiększyć napływ krwi ku kończynom.

Zanurzenie samych przedramion tylko po łokcie w wodę, pożyteczne jest dla tych, którzy miewają zimne ręce lub odmrożone. Dobrze jest po skończonym zanurzeniu osuszyć zaraz ręce (ale nie ramiona); w przeciwnym bowiem razie, ostre powietrze może spowodować popękanie skóry na odkrytych miejscach.

Stosować to ćwiczenie można, gdy ciało ma normalną ciepłotę (nie drży od zimna). Można robić ten zabieg, chociaż zimne są nogi do kostek (nie aż do łydek), a ręce aż do łokci.

Przytoczone tu środki hartujące powinny wystarczyć. Można ich używać w każdej porze roku, w zimie i w lecie. W zimie zabieg trwa krócej, natomiast ruch po nim trwa nieco dłużej. Nie przyzwyczajeni niechaj nie rozpoczynają w zimie hartowania się. Szczególnie niech wystrzegają się tego anemiczni (niedokrwieni), ci którzy na wewnętrzne skarżą się zimno, a przez wełnianą odzież stali się wrażliwi i delikatni. Mówię to nie dlatego, jakobym się złych następstw z tego obawiał, lecz obawiam się, aby się nie odstraszono od rzeczy na wkroś dobrej.

Zdrowi i chorowici mogą bez namysłu wszystkie te robić ćwiczenia, jedni i drudzy niechaj będą jednak przezorni i dokładnie wykonują odnośne wskazówki. Złe następstwa należy zawsze przepisać większej lub mniejszej nieostrożności, nigdy jednak zabiegom.

Szanownych zaś czytelników, którzy o przytoczonych powyżej rzeczach może nigdy nawet nie słyszeli, upraszam, aby zanim rzucą wzrokiem potępienia, zrobili choćby maleńką próbkę. Jeżeli ona na moją wypadnie korzyść, będzie mnie to cieszyło nie ze względu na osobę moją, lecz ze względu na ważność rzeczy. W życiu zrywa się wiele burz zagrażających zdrowiu ludzkiemu. Szczęśliwy ten, kto korzenie jego (zdrowia) dobrze hartowaniem umocował, skierował w głąb i ufundamentował silnie.

 Posted by at 08:55
sie 132013
 

Mudry

Mudry są to ogólnie: gesty i ułożenia palców rąk w odpowiedni sposób. Mudry należy wykonywać raczej w spokoju i w ciszy, chociaż można również np. podczas jazdy pociągiem lub autobusem. Mudry można wykonywać w każdej pozycji, najlepiej w pozycji lotosu, ale wystarczy wygodne krzesło. Nie polecam wykonywania na stojąco.

Wszelkie ćwiczenia należy wykonywać bez wszelakich napięć, nie przykładając do tego specjalnego wysiłku ani siły. Palce nie mogą boleć (np. od bardzo mocnego ściskania). Jeśli ktoś nie potrafi wykonać mudry dokładnie z opisem – należy ułożyć palce jak najdokładniej z opisem lecz na tyle, na ile pozwala organizm. Nic na siłę.

Mudry powinno się ćwiczyć od 45 minut dziennie, można z przerwami lecz jedna „sesja” nie powinna być krótsza niż 15 minut. Ostatecznie 10 minut. Nic się nie stanie jak w ciągu dnia zabraknie pięciu lub dziesięciu minut – nie trzeba na siłę „uzupełniać” brakującego czasu.

Informacje i zdjęcia zostały zaczerpnięte z książki: Gonikman E. I.: Jak pokonać stres. Ayurveda. Joga palców. Mudry, Arka, Poznań 1996


1. Mudra „MUSZLA”

Wskazania: wszystkie schorzenia gardła, krtani, chrypka, utrata głosu. Przy wykonaniu tej mudry wzmacnia się głos, dlatego też polecana jest głównie śpiewakom, artystom, nauczycielom i mówcom.

Technika wykonania: dwie połączone ręce przedstawiają muszlę. Cztery palce prawej ręki obejmują kciuk lewej ręki. Kciuk prawej ręki dotyka opuszka palca środkowego lewej ręki.


3. Mudra „WIEDZY”

Jest jedną z najważniejszych. Usuwa napięcie emocjonalne, trwogę, niepokój, melancholię, smutek i depresję. Poprawia myślenie, stymuluje pamięć, koncentruje potencjalne możliwości naszego organizmu.

Wskazania: bezsenność, nadmierna senność, nadciśnienie tętnicze. Ta mudra odradza na nowo. Stosowana przez wielu myślicieli i filozofów.

Technika wykonania: palec wskazujący lekko dotyka opuszki kciuka. Pozostałe trzy palce są wyprostowane (nie napięte).


4. Mudra „NIEBA”

Wskazania: dla osób cierpiących na schorzenia uszu, z osłabieniem słuchu. Wykonanie tej mudry niekiedy powoduje szybką poprawę słuchu. Przy długotrwałym ćwiczeniu dochodzi prawie do całkowitego wyleczenie wielu schorzeń ucha.

Technika wykonania: palec środkowy zginamy tak, aby swoją opuszką dotykał podstawy kciuka, kciuk uciska zgięty palec środkowy. Pozostałe palce są wyprostowane i nie napięte.


6. Mudra „PODNOSZĄCA”

Wskazania: przy wszelkich przeziębieniach, chorobach gardła, zapaleniu płuc, kaszlu, katarze, zapaleniu zatok przynosowych. Wykonanie tej mudry mobilizuje siły obronne organizmu, zwiększa odporność i sprzyja szybkiemu wyzdrowieniu.
Zbyt długie i częste stosowanie tej mudry może spowodować apatię, a nawet letarg – należy zachować umiar i ostrożność.

Technika wykonania: obie dłonie połączone razem, palce skrzyżowane między sobą, kciuk (jednej z rąk) odstaje i jest okrążony palcem wskazującym i kciukiem drugiej ręki.


7. Mudra „RATUJĄCA ŻYCIE” (pierwsza pomoc przy atakach serca)

Wykonanie tej mudry we właściwym czasie może uratować życie.

Wskazania: bóle serca, atak serca, kołatania serca, uczucie dyskomfortu w okolicy serca połączone ze smutkiem i trwogą, zawał mięśnia sercowego. Działanie jest podobne do nitrogliceryny.

Technika wykonania: palec wskazujący zginamy w ten sposób, aby dotykał opuszką podstawy kciuka. Jednocześnie łączymy opuszkami palec środkowy, serdeczny i kciuk. Mały palec pozostaje wyprostowany.


8. Mudra „ŻYCIA”

Wykonanie tej mudry wyrównuje potencjał energetyczny całego organizmu, sprzyja wzmocnieniu sił witalnych.

Wskazania: szybkie męczenie się, spadek sił, zaburzenia wzroku, poprawia ostrość widzenia, leczy choroby oczu.

Technika wykonania: opuszki palców serdecznego, małego i kciuka połączone razem, pozostałe palce swobodnie wyprostowane.


15. Mudra „SCHODY śWIĄTYNI NIEBIAŃSKIEJ”

Wskazania: zaburzenia psychiki, depresja. Wykonanie tej mudry poprawia nastrój, usuwa uczucie beznadziejnej rozpaczy i smutku.

Technika wykonania: czubki palców lewej ręki zaciśnięte kolejno między czubkami palców prawej ręki (palce prawej ręki zawsze od dołu). Małe palce obu rąk swobodnie wyprostowane, skierowane ku górze.

 Posted by at 08:35
sie 132013
 

Zaparcie


Na rynku wydawniczym pojawiła pewna książka – Sklianskaja Elena I.: Zaparcie, Oficyna wydawnicza ABBA, Wyd. II.

Porusza ona bardzo istotny problem i chciałbym przedstawić tutaj streszczenie jej pierwszej części wraz z fragmentami. Uważam, że informacje w niej zawarte powinny zainteresować wielu ludzi. Może niektóre osoby, które korzystają z ubikacji raz na trzy dni dadzą się przekonać, że nie jest to objaw zdrowego organizmu.

„Choroby układu trawiennego, to przekleństwo dla współczesnego człowieka. Około 80-90% mieszkańców krajów cywilizowanych cierpi na jakąś formę patologii przewodu pokarmowego. Na pierwszym miejscu długiej listy chorób przewodu pokarmowego znajduje się zaparcie przy którym w jelitach zalegają masy kału, są zakłócenia w przewodzie pokarmowym, niedostatecznie przetrawione produkty ulegają fermentacji i gniciu, a mnóstwo powstałych przy tym toksyn zatruwa organizm i prowadzi do rozwoju wielu ciężkich chorób.”

Zaparcie jest chorobą, która tak właściwie nie jest postrzegana przez nas jako choroba, a tak naprawdę wielu ludzi po prostu się do niej nie przyznaje. Nie oznacza jednak, że nie powinno się o tym mówić. Zaparcia są traktowane bardzo pobłażliwie, a zajmują one trzecie miejsce na liście chorób, które mogą powodować nowotwory. Organizmy osób cierpiących na zaparcia są systematycznie zatruwane przez zalegające resztki pokarmowe. Autorka mówi, że regularny stolec, taki, przy którym nie ma mowy o żadnym zaparciu powinien być oddawany dwa do trzech razy dziennie.

„Zaparcie, to choroba, pozbycie się której zależy w głównej mierze od nas samych. Żaden lekarz nie będzie za nas prawidłowo jeść, pić, czy chodzić na spacer. Żaden lekarz nie dopilnuje co jemy i pijemy każdego dnia, ile mamy ruchu, w jakim jesteśmy nastroju. Tego wszystkiego możemy dopilnować tylko my sami. Sami pomożemy sobie szybciej od lekarza, bowiem bez względu na to jak wiele preparatów jest nam proponowanych w aptece, nie ma tabletek leczących zaparcia. Można oczywiście, brać tabletki na przeczyszczenie. Czasami nawet trzeba to robić. Lekarstwo spowoduje stolec, ale zaparcia nie wyleczy. Poza tym, nie wolno często używać środków przeczyszczających, gdyż jelito szybko od nich się uzależnia i przestaje pracować samodzielnie. Osobę nadużywającą środki przeczyszczające trudno wyleczyć z zaparcia.”

Wiele osób jest przekonanych, że nie ma żadnych problemów z oddawaniem stolca, jednocześnie chodzących do ubikacji raz na dwa dni. Istnieje jednak inna forma zaparcia, taka, przy której jelito nie pozbywa się całości masy kałowej przeznaczonej do wydalenia. W takim przypadku pozostałości przyklejają się do ścianek jelita. W ten sposób powstają tzw. kamienie kałowe, których wielkość według autorki może dochodzić do 12 kilogramów. Rozepchane jelito uniemożliwia pracę innym organom, a człowiek który źle się czuje i często choruje nawet nie podejrzewa, że główną przyczyną jest zaparcie.

Objawami ukrytego zaparcia mogą być: ogólne osłabienie, brak apetytu, ciągłe zmęczenie, obniżenie aktywności, przygnębienie, pogorszenie pamięci, depresja, bezsenność, pobudliwość, kołatanie serca, bóle w sercu, bóle głowy, burczenie w brzuchu, wzdęcia, bóle brzucha (głównie z lewej strony), nalot na języku, nieprzyjemny zapach z ust, uczucie przepełnienia, wypełnienie żołądka, niepełnego wypóżnienia jelita.

Aby zapobiegać zaparciom trzeba się dowiedzieć w jaki sposób przebiega mechanizm trawienia, jakie mogą być ich przyczyny oraz o prawidłowym żywieniu. Tak, nie da się wyleczyć zaparcia przejadając się i jedząc same ciężkostrawne rzeczy.

„Główną przyczyną zaparcia jest nieprawidłowe odżywianie, zaburzające trawienie. Jeszcze starożytni lekarze mówili: „jeśli ojciec choroby jest nie znany, matką zawsze jest odżywianie”. Znany nam już Paul Bregg napisał: 99% chorych cierpi z powodu nieprawidłowego, nienaturalnego odżywiania. Ludzie nie zdają sobie sprawy, w jakim stopniu przyczyniają się do swoich chorób: zanieczyszczają swój organizm przez nieodpowiednie jedzenie i picie, gromadzenie toksyn w organizmie.”

Zdaję sobie sprawę, że zmiana wieloletnich nawyków i tradycji żywieniowych nie jest szybka ani łatwa jednak nagrodą jest lepsze samopoczucie, mniejsza ilość chorób, większa aktywność i chęć do życia.

„Nie będzie to łatwe, szczególnie na początku uwolnić się od starych tradycji i wieloletnich nawyków. Niestety, często miłość do smacznego jedzenia przezwycięży dążenie do zdrowia. A więc, najpierw wydajemy pieniądze na jedzenie, a później na lekarstwa, które nie leczą, a tylko szkodzą. Jednak mamy nadzieję, że jeszcze nie straciły aktualności słowa Arystotelesa: Człowiek rozsądny bardziej ceni nie to, co sprawia mu przyjemność, ale to, co uwalnia go od chorób.”

W książce opisany jest cały mechanizm trawienia, jak również znaczenie produktów dostarczanych wraz z pożywieniem. Pozwolę sobie przedstawić krótkie streszczenie:

„W skład produktów żywnościowych wchodzą białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy, minerały (mikro i makro elementy) i woda. Wszystkie te składniki są niezbędne do normalnego przebiegu procesu przemiany materii. W czasie leczenia zaparć trzeba będzie zdecydować się na określoną dietę. Jednak, gdy wszystko wróci do normy, z rygorystycznych ograniczeń w odżywianiu można będzie zrezygnować, wtedy przyjdzie czas na świadomą decyzję, jak powinno wyglądać nasze odżywianie, jakie produkty warto wykluczyć ze swojego jadłospisu, aby nie powtarzać starych błędów i więcej nie chorować.”

BIAŁKA

Na temat ilości potrzebnego białka ciągle trwają spory. Specjaliści medycyny naturalnej podają wartości ok. 40 gramów dziennie (naukowcy mówią ok. 60 gramów). Badania wykazały jednak, że zmniejszenie ilości spożywanego białka powoduje przedłużenie życia, np. wegetarianie żyją dłużej, ich organizmy są silniejsze.

„Okazuje się, że tylko nieznaczna część wszystkich aminokwasów powstałych wskutek rozszczepienia dostarczonego z pokarmem białka, zostaje wykorzystane przez organizm do syntezy nowego białka. Niewykorzystane, zbędne aminokwasy powinny zostać dezaminowane, to znaczy, że od nich w wątrobie, nerkach lub jelicie, powinna być odszczepiona grupa aminowa, co dodatkowo obciąża te organy. Błędnym jest twierdzenie, że białko stanowi najważniejszy składnik pożywienia. Naturalnie jest potrzebne, lecz nie najbardziej niezbędne. Mikroelementy, substancje mineralne, witaminy, tłuszcze i węglowodany są nie mniej potrzebne, niż białka. Do tego, ważne są właściwie nie same białka, muszą jeszcze zostać rozszczepione na aminokwasy. Ważne są właśnie aminokwasy, z których organizm buduje własne białka, i które mogą być uzyskiwane, tak z białek pochodzenia zwierzęcego, jak i roślinnego.”

Nadal trwają spory na temat, które białko jest lepsze dla człowieka – roślinne czy zwierzęce? Autorka twierdzi, że dla człowieka lepsze jest białko roślinne:

„Białka pochodzenia roślinnego są zdrowsze, lepiej i łatwiej przyswajalne, nie potrzebując do ich przetworzenia tyle energii, jak białka zwierzęce, poza tym nie zostawiają po sobie tyle odpadków. Zaletą pokarmu roślinnego jest również to, że oprócz białek, dostarcza organizmowi węglowodany, witaminy, mikro i makro-elementy oraz enzymy, które pomagają w trawieniu pokarmu. Człowiek, podobnie jak wszystkie ssaki, które budują swoje białko z białka roślinnego, może syntetyzować niezbędne mu białko nie z drugich rąk, czyli z mięsa ssaków, lecz w taki sam sposób, jak czynią to ssaki, z aminokwasów otrzymanych po rozszczepieniu białka roślinnego.”

Inna dyskusja toczy się nad tym czy człowiek nie jedzący mięsa (dla przykładu wegetarianin) będzie miał wystarczającą siłę fizyczną do wykonywania codziennych obowiązków.

„Krążą jeszcze fałszywe przekonania, że bez białka zwierzęcego, z zwłaszcza bez mięsa, człowiek nie będzie miał ani siły, ani energii. W rzeczywistości wszystko jest całkowicie na odwrót. Każde białko zwierzęce w procesie jego trawienia odbiera nam zdrowie i siły. Białko nie tylko nie daje energii, a wręcz ją odbiera. Na trawienie zwierzęcego białka organizm przeznacza 6 razy więcej energii, niż na trawienie węglowodanów i 2,5 razy więcej, niż na trawienie tłuszczów. Z tego powodu organizm nie wykorzystuje białek jako źródła energii, ponieważ taka energia za drogo go kosztuje.

Przy spożywaniu zwierzęcego białka dużo energii idzie nie tylko na trawienie, ale i na wydalenie odchodów, których po białkach zostaje bardzo dużo. Poza tym organizm musi spalić nadmiar białka, w przeciwnym razie nie przyswojone białka przemienią się w substancje toksyczne. Do tego celu organizm zużywa bardzo dużo energii, w rezultacie brakuje jej na prawidłowe trawienie węglowodanów i tłuszczów. Okazuje się, że im więcej spożywa się mięsa i innych białek zwierzęcych, tym więcej potrzeba energii do ich przyswajania i zniszczenia niepotrzebnych organizmowi zbędnych ilości oraz na wydalanie toksycznych odchodów, które powstają przy trawieniu. Białka roślinne przyswajane są z mniejszymi kosztami energetycznymi, odchodów po nich powstaje mniej, co sprzyja zachowaniu energii.

Wszystko co zostało powiedziane, bardzo namacalnie ilustruje następujący przykład. Lew, który żywi się wyłącznie mięsem, potrzebuje do regeneracji sił 20 godzin snu na dobę, a orangutan, żywiący się tylko roślinami, potrzebuje jedynie 6 godzin snu.”

Autorka mówi, że nadmiar białka zwierzęcego może nawet powodować różne szkody w organizmie. Jako przykład podaje więźniów, którzy karmieni byli wyłącznie gotowanym mięsem. Po około miesiącu czasu umierali oni z powodu zatrucia toksynami powstałymi przy trawieniu mięsa. Indianie, których dieta zawiera dużą ilość mięsa pozbywali się nadmiaru białek stosując swojego rodzaju sauny – pozwalało to na usunięcie wielu toksyn przez skórę.

„Mięso nie zawiera błonnika i dlatego bardzo wolno przesuwa się w jelicie, gnije, a nagromadzona gnilna mikroflora hamuje funkcjonowanie korzystnej mikroflory. W taki sposób powstaje zmiana normalnej flory bakteryjnej, co natychmiast wywołuje zaparcie. Spożywanie większej ilości białka zwierzęcego prowadzi do nadwagi, podwyższenia kwasowości, powstawania nowotworów, osteoporozy, próchnicy, zaparć. Inaczej pracuje system nerwowy i czasami powstają stany neurotyczne oraz agresje. Nie bez przyczyny, gladiatorów karmiono mięsem.

Mięso, to główny czynnik rozwoju takich chorób jak schorzenia kręgosłupa, stawów, układu sercowo-naczyniowego, zwłaszcza nadciśnienia i miażdżycy. Przecież w mięsie, rybie i mleku, zawarta jest duża ilość tłuszczu i cholesterolu.

Mleko pełnotłuste jest prawie tak samo szkodliwe jak mięso. Zawartego w mleku wapnia nie wystarcza dla trawienia białka dostarczonego z mlekiem. Brakujący wapń organizm uzyskuje z własnych kości i zębów. W rezultacie amator mleka nabawia się osteoporozy i traci zęby. Spożywanie mleka, jak też i mięsa powoduje zaparcia. Jednym słowem, zmniejszenie zawartości białka zwierzęcego w pożywieniu wzmacnia zdrowie i przedłuża życie.”

TŁUSZCZE

Tłuszcze potrzebne są przede wszystkim jako źródło energii. Są też potrzebne jako nośniki witamin, katalizatory procesów biologicznych. Jednak zbyt duża ilość spożywanych tłuszczów hamuje proces trawienia, obniża aktywność organizmu, skraca długość życia. Podczas trawienia tłuszczów w organizmie gromadzą się produkty uboczne, które posiadają własności rakotwórcze. Rakotwórcze działania mają również tłuszcze poddane obróbce termicznej – z tego też powodu należy unikać smażenia, a tłuszcze dodawać do już przygotowanych pokarmów.

„Nadmiar tłuszczów obniża intensywność przemiany materii, tłumi proces podziału komórek, wskutek czego zmniejsza się ilość powstających komórek, które zapewniają ochronę immunologiczną. Nadmierne spożycie tłuszczów prowadzi do rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego (skleroza, zawał, nadciśnienie), chorób nerek i pęcherza, cukrzycy, marskości wątroby i nowotworów, najczęściej jelita grubego i gruczołu krokowego (prostaty).”

„Tłuszcze, podobnie jak białka, są pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Tłuszcze zwierzęce (oprócz tłuszczu ryby) charakteryzują się wysoką temperaturą topnienia i są gorzej przyswajalne, niż tłuszcze roślinne, których temperatura topnienia jest niższa. Organizm potrzebuje obu rodzajów tłuszczów mniej więcej w równej ilości. Osoby zdrowe, nie zajmujące się ciężką pracą fizyczną, powinny spożywać 20-25 g tłuszczu zwierzęcego (najlepiej masła śmietankowego) dziennie zaleca się spożywać 25 – 40 g masła roślinnego. W sumie ilość spożytych tłuszczów nie powinna przekraczać 80 g.”

W dalszej części książki jest opisana chemia tłuszczów, ich rodzaje i właściwości.

„„Złe tłuszcze”, to tłuszcze nasycone. Zawarte są głównie w mięsie, mleku, kremach, maśle, serze, czekoladzie, kakao, maśle kokosowym i palmowym. Większość tłuszczów nasyconych, przy temperaturze pokojowej ma twardą konsystencję. Pamiętajmy, że tłuszcze nasycone podwyższają zawartość cholesterolu w krwi, sprzyjają rozwojowi miażdżycy naczyń wieńcowych, zawałowi i udarom.

Tłuszcze dobre” to polinienasycone i mononienasycone tłuszcze płynne przy temperaturze pokojowej. Polinienasycone „dobre” tłuszcze to tłuszcze głównie pochodzenia roślinnego. Zawarte są głównie w olejach roślinnych: kukurydzianym, słonecznikowym, sojowym. W mniejszych ilościach spotykane są w bobie, fasoli, owocach i warzywach. Polinienasycone tłuszcze zmniejszają poziom cholesterolu w krwi i pomagają zapobiec miażdżycy tętnic i naczyń wieńcowych, zawałom i udarom. Polinienasycone tłuszcze z nieco innymi właściwościami, nie znajdujące takiego wskazanego działania leczniczego jak polinienasycone tłuszcze olejów roślinnych, znajdują się także w rybach.

Mononienasycone „dobre” tłuszcze są również głównie pochodzenia roślinnego. Zawarte są w oliwkach, oliwie z oliwek, orzechach, maśle orzechowym (oprócz masła z orzechów kokosowych). Mononienasycone tłuszcze znajdują się także w wielu gatunkach ryb, najwięcej – w śledziu atlantyckim, gorbuszy, tuńczyku, czawyczy, w rybie pod nazwą „szabla” i innych.”

Rola dwóch antagonistów – cholesterolu i lecytyny

Lecytyna

„Lecytyna jest przeciwieństwem cholesterolu. Korzystnie wpływa na system nerwowy, pracę wątroby, wzmacnia odporność organizmu, stymuluje krwioobieg, zwiększa odporność organizmu na infekcje i toksyny zabezpiecza przed rozwojem miażdżycy. Dlatego też, dodawanie lecytyny do pożywienia pomaga osłabić negatywne działanie tłuszczów nasyconych. Dużo lecytyny zawierają: kasza gryczana, pszenica, otręby, fasola, groch, sałata. Duże ilości lecytyny zawierają także niektóre produkty ze zwiększoną ilością cholesterolu, zwłaszcza żółtka jaj, w których lecytyny jest 5 razy więcej, niż cholesterolu. A więc, można zjadać spokojnie 2-3 jajek tygodniowo, ale na miękko.

Cholesterol

Cholesterol, to złożony ester kwasów tłuszczowych. Cholesterol kojarzy się nam z substancją toksyczną powodującą sklerozę, choroby serca itp. Tak jest rzeczywiście, ale tym niemniej organizm potrzebuje określoną ilość cholesterolu. Cholesterol obecny jest we wszystkich częściach ciała (mięśniach, sercu, wątrobie, jelicie, skórze itp.). Niewielka ilość cholesterolu zawarta jest nawet w mózgu.

Przy stresie i napięciach nerwowych zapotrzebowanie na niego wzrasta. Niezbędny jest również do syntezy żółci, hormonów płciowych i hormonów substancji nadnerczy. Poza tym, cholesterol stanowi ważną część składową błony komórkowej. Zawartość cholesterolu w organizmie wynosi 2% ogólnej wagi ciała.

Cholesterol pojawia się w organizmie dwoma sposobami:
– drogą syntezy w wątrobie, która produkuje do 80% ogólnej ilości cholesterolu,
– z pokarmem zwierzęcym (mięsem, rybami, jajkami, serem).

Produkty roślinne nie zawierają cholesterolu. W organizmie cholesterol łączy się w jelicie z kwasami tłuszczowymi i przenika do krwi, gdzie łączy się z białkiem krwi i tworzy lipoproteiny (substancja składająca się z białka krwi, cholesterolu i tłuszczów), a dalej przenosi się z krwią do dowolnej części ciała – miejsca, gdzie jest potrzebny.

Lipoproteiny „złe” i „dobre”

„Złe lipoproteiny” (lipoproteiny o małej gęstości) zawierają dużo cholesterolu. Sprzyjają osadzaniu cholesterolu na ściankach naczyń i tworzeniu zakrzepów. Wysoki poziom tych lipoprotein w krwi zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.

„Dobre lipoproteiny” (lipoproteiny o dużej gęstości) zawierają mało cholesterolu. W związku z tym, im więcej w krwi tych lipoprotein, tym bardziej ludzie są chronieni przed chorobami serca i naczyń.

„Dobre” lipoproteiny chronią naczynia przed osadzaniem się cholesterolu dwoma sposobami:
– blokują zdolność komórek przed przyswajaniem „złych” lipoprotein, – wyprowadzają „złe” lipoproteiny z krwioobiegu, obniżając ich zawartość w krwi.

Jednym słowem, głównym zadaniem jest obniżenie poziomu „złych” lipoprotein i podwyższenie poziomu „dobrych”. Zazwyczaj kontrolujemy ogólny poziom cholesterolu. Dopuszczalna zawartość cholesterolu w krwi wynosi 100-180 mg na 100 ml krwi. Bardzo wysoki poziom cholesterolu jest niebezpieczny.

Jednocześnie, ponieważ przy niskim poziomie cholesterolu we krwi może być dużo LNG, poziom, którego nie powinien przekraczać – to 45% ogólnej ilości cholesterolu, wskazane jest zawsze określać poziom LNG. Obniżenie tego poziomu cholesterolu wiąże się ze zmniejszonym spożyciem pokarmów zawierających cholesterol i tłuszcze nasycone, w które bogate są produkty pochodzenia zwierzęcego (mięso, kiełbasy, parówki, śmietana, masło, sery, pełnotłuste mleko, jajka, lody). Należy mieć na względzie, że duża ilość cholesterolu może znajdować się w niektórych produktach zwierzęcych z niską zawartością tłuszczu, takich jak wątroba lub móżdżek, produkty te trzeba bardzo ograniczać w racji żywnościowej. Tłuszcze zwierzęce najlepiej jest spożywać w małych ilościach, w postaci masła i słoniny, ponieważ produkty te są najmniej niebezpieczne.

Obniżeniu zawartości „złych” lipoprotein i cholesterolu pomagają tłuszcze nienasycone (oleje roślinne, z oliwek, słonecznikowe, sojowe, tylko nierafinowane!) … (warzywa i owoce) oraz pokarmy roślinne.

Ponieważ jednak tłuszcze mogą tworzyć się w organizmie z węglowodanów i białka, a w wątrobie powstają duże ilości cholesterolu, nawet zmiany diety czasami nie wystarczają do obniżenia zawartości cholesterolu do bezpiecznego poziomu. Umożliwią to ćwiczenia fizyczne. Poziom „złych” lipoprotein u osób aktywnych fizycznie jest zawsze niższy, niż u osób prowadzących siedzący tryb życia.”

WĘGLOWODANY

Węglowodany zazwyczaj stanowią 60-70% zawartości jadłospisu. Znajdują się przede wszystkich w słodyczach: ciastkach, lodach, napojach słodzonych. Ich zapotrzebowanie zależne jest od zużywanej energii (pracy fizyczniej). Osoby prowadzące siedzący tryb życia powinny znacznie obniżyć ilość spożywanych węglowodanów.

Węglowodany można podzielić na 3 grupy:
– cukry proste (jednocukry) – glukoza, fruktoza, galaktoza
– dwucukry – sacharoza (cukier buraczany oraz cukier trzcinowy), laktoza (cukier mlekowy) i maltoza (cukier słodowy),
– wielocukry – cukry złożone, np. krochmal, glikogen, błonnik, pektyna

„Węglowodany zawarte są głównie w produktach roślinnych. Jednocukry i dwucukry organizm uzyskuje z owoców, miodu, warzyw i cukru. Wielocukry (krochmale) dostają się do organizmu wraz z kaszami, pieczywem, innymi produktami mącznymi (70%) oraz z ziemniakami (około 20%). Krochmale zawarte są również w fasoli, soczewicy, orzechach, nasionach i wielu rodzajach warzyw. Błonnik i pektyny są w warzywach i owocach.

Korzystne oddziaływanie węglowodanów

Błonnik i pektyny dłuższy czas uważano za niepotrzebne, zbędne substancje i nawet zaczęto oddzielać je od pokarmów, rafinując je. Teraz już wiadomo, że błonnik i pektyny są absolutnie niezbędne do normalnego rozwoju procesów trawienia. Jeśli pokarm zawiera zbyt mało błonnika, który stymuluje perystaltykę, wtenczas naruszona zostaje motoryka jelita, rozwija się jego zwiotczenie (atonia), przesunięcie pokarmu przez przewód pokarmowy zostaje zatrzymane, powstaje zaparcie. Pektyny usprawniają pracę jelita, zwalniają procesy gnilne i wytwarzanie gazów, pochłaniają niektóre toksyny i uniemożliwiają ich wchłanianie.

Błonnik i pektyny zawarte są tylko w pokarmach roślinnych, przy czym błonnik to błona komórek roślinnych, pektyny zaś to substancja wiążąca komórki ze sobą. Najwięcej pektyn jest w czerwonej porzeczce oraz w dojrzałych surowych lub pieczonych jabłkach.

Węglowodany niezbędne do normalnego funkcjonowania organizmu

Zawartość glukozy we krwi powinna być stała i wynosić 80-120 mg glukozy na 100 ml krwi. Obniżenie tego poziomu nosi nazwę hipoglikemii. Związane jest z tym osłabienie mięśni, zmęczenie, przyspieszone tętno, bladość lub zaczerwienienie skóry. W przypadku znacznego zmniejszenia zawartości glukozy w krwi, obniża się temperatura ciała (glukoza zapewnia stałą temperaturę ciała), występują skurcze, majaczenie. Wszystkie symptomy zanikają po wprowadzeniu glukozy do organizmu. Jednak większe ilości węglowodanów mogą wyrządzić krzywdę organizmowi.

Szkodliwe działanie nadmiaru węglowodanów w pokarmie

Szczególnie szkodliwy jest cukier rafinowany, nazywany „czysty, biały i niebezpieczny”. Cukier psuje zęby nawet szczurom. Osobie zdrowej wystarczy zjadać 25-30 g cukru dziennie. Jednak jeszcze lepiej jest, jak doradzają naturopaci, wykluczyć całkowicie cukier z jadłospisu, zastępując go miodem i suszonymi owocami.

Nadmiar cukru rafinowanego prowadzi do powstawania w organizmie deficytu witamin grupy B (zwłaszcza witaminy Bl). Wiąże się to z tym, że dla trawienia węglowodanów, a zwłaszcza cukru rafinowanego, potrzebne są witaminy grupy B, ponieważ produkt rafinowany nie posiada nic oprócz kalorii, organizm zostaje zmuszony do trawienia tych produktów wykorzystywać witaminy z własnych zasobów, co wywołuje hipowitaminozę. Nadmiar węglowodanów w pokarmach wywołuje:
– otyłość (z każdych 25 g zbytecznych węglowodanów w organizmie produkuje się 10 g tłuszczu);
– nadciśnienie i choroby sercowo-naczyniowe; przy czym najczęściej uszkodzone są tętnice serca i mózgu;
– kamicę żółciową;
– podwyższenie cholesterolu w krwi;
– niszczenie (osłabienia) trzustki i cukrzycę;
– naruszenie normalnej pracy systemu nerwowego.”

Warto zauważyć, że organizm potrafi wykorzystać jedynie jednocukry (glukozę) – pozostałe węglowodany muszą być przez organizm rozszczepione.

Nadmiar węglowodanów zostaje zamieniony w tłuszcz, który następnie jest magazynowany w organizmie.

„Które produkty są najlepszym źródłem węglowodanów?

Najbardziej bezpiecznie jest spożywać duże ilości surowych warzyw i owoców oraz produkty zawierające wielocukry, głównie krochmal, który dostarczają nam kasze, pieczywo i ziemniaki. Wielocukry, w odróżnieniu od jedno i dwucukrów, przyswajane są wolniej, w związku z czym, po zjedzeniu takich produktów dłużej pozostaje poczucie nasycenia. Poza tym, nie występuje przy tym gwałtowny wzrost poziomu cukru w krwi, nie zachodzi więc potrzeba dostarczenia dodatkowej ilości insuliny, a dzięki temu nie obciąża się trzustki. Unikajcie zatem cukru, wyrobów cukierniczych, konfitur, lodów, białego pieczywa i oczyszczonego ryżu.”

WITAMINY

Witaminy są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu, do procesów trawienia, przemiany. Zwiększają odporność organizmu, siły witalne oraz opóźniają procesy starzenia. Nawet obniżenie zawartości jednej witaminy (lub jej brak) w organizmie może być powodem rozwijania się różnych chorób. Większość witamin dostarczana jest wraz z pożywieniem, niektóre jednak powstają w samym organizmie. Przykładem może być witamina B12 – która zawarta jest w mięsie i nie występuje w roślinach. Jednak w jelitach występuje synteza tej witaminy więc wegetarianie nie muszą się obawiać jej braku.

Niedobór lub nadmiar witamin w organizmie może być skutkiem zaburzenia procesów wchłaniania witamin w jelicie, nieprawidłowego przygotowania pokarmów (długotrwałe poddawanie produktów wysokiej temperaturze powoduje rozkład witamin – np. przy gotowaniu można utracić nawet 60% zawartości witaminy C) lub niewłaściwego odżywiania. Np. nadmiar słodyczy powoduje zmniejszenie ilości witaminy B.

Witaminy dzielą się na rozpuszczalne w wodzie i w tłuszczach. Do pierwszej grupy należą przykładowo witaminy : B, C, P. Do drugiej grupy: witaminy A, D, E, K.

Witaminy rozpuszczane w tłuszczach nie mogą być wydalane z organizmu wraz z moczem lub potem. Witaminy rozpuszczalne w wodzie nie mogą być gromadzone w organizmie.

Niektóre witaminy wymagają innych witamin aby mogły być przyswojone przez organizm. Przykładem tego może być witamina C, która wymaga witamin B1 i B2 do prawidłowego przyswojenia. Witamina K wymaga normalnej pracy wątroby, procesy trawienne wymagają witamin B, C, A. Brak witamin może powodować uszkodzenia błony śluzowej żołądka a nawet doprowadzić do wrzodów. Brak witaminy B1 powoduje zaparcia, jednak witamina ta jest bardzo nietrwała – np. przechodzi do wody w procesie gotowania. Przy zaparciach należy jeść więcej produktów zawierających witaminę Bl – winogrona, soję, groch, bób, fasolę, orzechy, kiełki, ciemne pieczywo, drożdże.

„Należy pamiętać, że stosowanie antybiotyków, sulfamidów i innych środków bakteriobójczych może wywołać wśród innych działań ubocznych awitaminozę. Mikroflora jelita syntetyzuje wiele niezbędnych organizmowi substancji, w tym witaminy grupy B. Antybiotyki niszczące drobnoustroje i przez to (albo automatycznie) pozbawiają organizm witamin. Poza tym, antybiotyki utrudniają wchłanianie witamin dostarczanych z pokarmem, zwłaszcza witamin C i K i niektórych witamin grupy B. Biorąc to wszystko pod uwagę, należy powstrzymywać się od antybiotyków i stosować je tylko według życiowych wskazań.”

SKŁADNIKI MINERALNE

Wykryto już ponad 60 składników mineralnych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu (wspomaganie wzrostu, praca układu nerwowego, krzepliwość krwi, procesy wchłaniania i wydalania, procesy osmozy, równowaga kwasowo-zasadowa).

Składniki mineralne można podzielić na mikroelementy (żelazo, jod, cynk, miedź, fluor, mangan, chrom, selen i inne) i makroelementy (wapń, magnez, potas, sód, fosfor i inne). Podział taki wskazuje na zapotrzebowanie organizmu na minerały z danej grupy. Makroelementy potrzebne są w ilości powyżej 100 mg, mikroelementy – występują w organizmie w ilości śladowej, poniżej 1%.

„Składniki mineralne zawarte są w ziarnach, orzechach, nasionach, liściach zielonych warzyw, owocach i warzywach. Dużo minerałów znajduje się w produktach mlecznych, są w mięsie i rybach. Natomiast w produktach rafinowanych – cukrze, mące, olejach roślinnych w ogóle nie występują. Niestety składniki mineralne rozpuszczalne są w wodzie, – o tym należy pamiętać przy przygotowywaniu dań z warzyw, gotować je w małej ilości wody i starać się wykorzystywać wodę, w której były gotowane.”

Przyswajanie składników mineralnych jest regulowane przez organizm – im większe zapotrzebowanie tym większa ilość zostanie przyswojona. Funkcja ta oczywiście działa wyłącznie przy zdrowym przewodzie pokarmowym.

Makroelementy: potas i magnez.

Makroelementy takie jak potas i magnez najbardziej związane są z procesem trawiennym. Potas jest antagonistą sodu, w przeciwieństwie do niego znajduje się wewnątrz komórek. Dzienna dawka potasu wynosi 2 – 6 g., jest dobrze wchłaniany w jelicie, łatwo przyswajalny, dlatego deficyt potasu występuje skrajnie rzadko. Nadmiar potasu wydalany jest przez nerki. Potas odgrywa bardzo ważną rolę w przesuwaniu masy pokarmowej przez jelito. W związku z tym, przy zaparciach należy natychmiast zwiększyć spożywanie produktów bogatych w potas: jabłek, pomarańcz, bananów, moreli, melonów, suszonych owoców, orzechów ziemnych, ziemniaków (gotowanych lub pieczonych w łupinach), kapusty, (szczególnie brokułów) szczypiorku, bobu, natki pietruszki, selera naciowego, ziarna, kaszy gryczanej, ciemnego pieczywa. W produktach zwierzęcych najwięcej potasu znajduje się w wołowinie i w dorszach, lecz potas gorzej jest przyswajalny z produktów zwierzęcych niż roślinnych.

Potas związany jest bezpośrednio z przemianą białka, tłuszczów i węglowodanów. Przy otyłości spowodowanej zaburzeniem przemiany węglowodanów spada zawartość potasu w krwi. Potas uczestniczy w regulowaniu wodnej i kwasowo-zasadowej równowagi w organizmie, sprzyja wydalaniu płynów z organizmu i pomaga przy różnego rodzaju opuchliznach. Ważny jest również dla normalnej pracy serca, stymuluje czynność serca, zwalnia rytm skurczy sercowych, normalizuje krwioobieg, jest niezbędny nie tylko dla skurczy sercowych, lecz także dla innych mięśni.

Niedobór potasu może wystąpić przy dłuższych wymiotach i biegunce oraz stosowaniu niektórych leków, na przykład środków moczopędnych. Przy stosowaniu leków moczopędnych występują zakłócenia krwioobiegu, zaparcia i nagłe, gwałtowne osłabienia objawy niedoboru potasu w organizmie. Dużą ilość potasu tracimy z potem, w rezultacie czego nadchodzi słabość i silne zmęczenie. Te symptomy znikną, jeśli zjemy pomarańcze lub banany, zawierające dużo potasu. Podobny efekt uzyskuje się po wypiciu 6 % octu jabłkowego (2 łyżeczki od herbaty na szklankę wody). Wypijcie dziennie 1-2 szklanek wody z octem jabłkowym, bardzo jest to pomocne przy zaparciach.

Magnez

Organizm osoby dorosłej zawiera około 25 mg magnezu, który w 60% znajduje się w kościach. Zapotrzebowanie dobowe na magnez wynosi 300-500 mg. W jelicie cienkim wchłania się 30-70% magnezu dostarczanego z pokarmem. Obecne w jelicie wapń i tłuszcze utrudniają wchłanianie magnezu, sprzyja zaś wchłanianiu cukier mleczny (laktoza) i witamina D.

Magnez stymuluje perystaltykę jelita i wydzielanie żółci z woreczka żółciowego, dlatego przy zaparciach, samozatruciach, (zatruciach toksynami, powstałymi w organizmie) chorobach wątroby i dróg żółciowych zwracamy szczególną uwagę na pokarm bogaty w magnez.

Lista produktów zawierających magnez: warzywa zielone liściaste, orzechy, nasiona, kasze (zwłaszcza jaglana, owsiana i gryczana), soja, groszek zielony, arbuzy, cytryny, jabłka, wiśnie, figi, suszone morele, rodzynki, śliwki, maliny, czarne porzeczki, marchew, buraki, czerwona papryka, seler, masło śmietankowe, dużo magnezu znajduje się w chlebie z otrębami i w algach.

Magnez jest niezbędny również dla normalnego rozwoju procesów przemiany, normalizuje aktywność systemu nerwowego, działa uspokajająco, reguluje rozluźnianie i skurcze mięśni, ma również działanie przeciwskurczowe i przeciwzapalne, normalizuje aktywność sercową i ciśnienie krwi, obniża ryzyko sklerozy i zawałów.

Mikroelementy: jod, cynk i selen

Te mikroelementy są najściślej związane z trawieniem. Jod. W organizmie znajduje się 15-30 mg jodu. 60% tej ilości znajduje się w tarczycy, reszta we krwi.

Zapotrzebowanie dobowe na jod wynosi 150 mikrogramów. Jod jest łatwo wchłaniany w jelicie, dobrze również wchłania się przez skórę. Czasami, aby wprowadzić jod do organizmu smarujemy ciało jodem (robimy siatkę na ciele). Jod jest składnikiem hormonów tarczycy, która kontroluje czynność trzustki, trzustka z kolei, odgrywa ważną rolę w trawieniu pokarmów w dwunastnicy. Tarczyca kontroluje także wymianę substancji (węglowodanów, tłuszczy, substancji zasadowych i wodno-solnych), posiada jeszcze wiele funkcji.

Jod zawarty jest w następujących produktach: owocach i jagodach (pomarańczach, jabłkach, winogronach, brzoskwiniach, śliwkach i wiśniach), warzywach (ziemniakach, burakach, marchwi i sałacie), kaszach, soi, ciemnym pieczywie, orzechach włoskich, miodzie. Dużo jodu znajduje się w jajkach, dorszu i morszczuku. (…)

Cynk

W organizmie znajduje się cynk w ilości 2 g. Zapotrzebowanie dobowe wynosi 15 mg. Organizm przyswaja około połowy dostarczanego mu z pokarmem cynku. Przyswajanie cynku maleje przy spożywaniu dużej ilości błonnika. U wegetarian może wystąpić niedobór cynku, w związku z tym, powinniśmy zwracać na to uwagę.

Cynk zawarty jest w dużej ilości enzymów uczestniczących w przemianie materii (szczególnie węglowodanów) i procesach trawiennych. Cynk niezbędny jest również do syntetyzowania białka, i utylizacji witaminy A, uczestniczy w realizacji działalności biologicznej insuliny.

Cynk zawierają: orzechy, bób, fasola, kasze, (szczególnie groch, kasza gryczana, pszenna i owies), czarny chleb, sery. W warzywach zawartość cynku jest mniejsza, lecz dostateczną ilość cynku można otrzymać z buraków, marchwi, kapusty, szczypiorku, ziemniaków, sałaty, ogórków, pomidorów. Bardzo mało cynku jest w owocach, ale dużo zawiera kakao, wątroba, mięso i drób.

Selen

Jest antyoksydantem (niweluje procesy utleniania). Jest to bardzo ważny element w profilaktyce nowotworowej. Zaobserwowano, że u mieszkańców regionów, na których występuje deficyt selenu w glebie, zachorowalność na nowotwór odbytnicy (kiszki prostej), gruczołów mlecznych jest większa, niż w regionach z wysoką zawartością selenu w glebie. Istotne jest, że cynk i fluor są antagonistami selenu, dlatego fluorowanie wody i nadużywanie produktów mięsnych, bogatych w cynk, może się przyczynić do wzrostu zachorowalności na nowotwory. Zapotrzebowanie dobowe na selen wynosi 0,05-0,2 mg dla osób od 7 roku życia. Selen zapobiega nowotworom, niszczy komórki rakowe, chroni wątrobę i trzustkę (2 organy, bez których niemożliwe jest trawienie). Niedobór selenu prowadzi do porażeń wątroby (rozwojowi zapalenia wątroby i porażeń martwiczych) i trzustki (rozwojowi ognisk martwicy). Porażeniu ulegają też inne organy, w tym mięsień sercowy. Selen pomocny jest w leczeniu zawałów i trzustki. Selen zawarty jest w orzechach, kaszach i ziarnach.”

WODA

„Woda pełni wiele funkcji. Do najważniejszych należą:
– rozpuszczająca – wszystkie substancje wchłaniane do krwi lub do limfy muszą najpierw rozpuścić się w wodzie
– transportowa – zawarta w krwi woda dostarcza rozpuszczone w niej substancje odżywcze i tlen do komórek i wyprowadza stamtąd produkty rozkładu (złogi) i inne substancje, aby później zostały wydalone z organizmu.

Innymi ważnymi funkcjami wody są:
– procesy utleniania i wiele chemicznych reakcji w organizmie przebiega w obecności wody i często z jej udziałem;
– bierze udział w regulacji temperatury ciała;
– nadaje kształt komórkom;
– podtrzymuje możliwość aktywności fizycznej. Utrata tylko 5% wody z naszego organizmu prowadzi do zmniejszenia możliwej aktywności fizycznej do 30%. Przy utracie 1% wody odczuwamy silne pragnienie, utrata więcej niż 20% wody prowadzi do śmierci.

Krążenie wody w organizmie w ciągu doby

Zapotrzebowanie dobowe organizmu w wodę wynosi 2-2,6 l, przy czym z wypijanym płynem 1,2-1,6 l, z twardym pokarmem 0,75-1 l, 350-400 ml powstaje w organizmie w rezultacie reakcji chemicznych przekształcania substancji odżywczych. W ciągu doby woda zostaje wydalana z organizmu poprzez nerki w postaci moczu (1-1,5 l), poprzez gruczoły potowe (500-600 ml w normalnych warunkach), przez płuca (wydychamy 350-450 ml pary) i przez jelita z kałem (150 ml).

Dla normalnego funkcjonowania organizmu ważne jest, aby woda była dostarczana bez przerwy i żeby przychód całkowicie pokrywał rozchód, w przeciwnym razie powstają poważne zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu. (..)

Niektóre produkty (zwłaszcza warzywa i owoce) zawierają duże ilości wody, inne, ograniczoną ilość. Najmniej wody zawiera cukier (0,5%), orzechy i różnorodne płatki (2-3%), i krakersy (5%). Najwięcej wody jest w sałacie (95%), sokach owocowych, warzywach (90%), pomarańczach i jabłkach (86%), ziemniakach (80%). Nawet suszone owoce zawierają 25% wody.

W zależności od charakteru spożywanych pokarmów powinniśmy codziennie wypijać 6-8 szklanek płynu. Zapewni to naszemu organizmowi wystarczającą ilość wody dla realizacji wszystkich jego czynności, jak również zapewni normalną defekację i uchroni przed zaparciem.

Nie przegap tych słów! Są to pierwsze kroki w zapobieganiu i leczeniu zaparcia – uregulowanie bilansu przychodu i rozchodu płynu. Rano, po wyjściu z łóżka napij się wody i idź do toalety. Zacznij od połowy szklanki i stopniowo dojdź do 2 szklanek. Pomoże to przywrócić odruch na defekację, jeśli został utracony. W ciągu dnia wypijaj jeszcze 4-6 szklanek. Nawiasem mówiąc, tą ilość wody można pić szklankami, a można i łykami. Miejcie koło siebie szklankę z wodą i od czasu do czasu bierzcie 1-2 łyki. Jest to szczególnie dobre w trakcie upałów. Szklankami można pić dowolne płyny tylko na czczo. Pić można około 30 minut przed jedzeniem i nie wcześniej, niż 2-4 godzin po jedzeniu, w zależności od tego, co było jedzone i w jakiej ilości. W żadnym wypadku nie wolno pić w czasie jedzenia!”

 


Teraz nieco dodatkowych informacji jak można pomóc sobie z zaparciem

Produkty:

  • zjeść na kolację kilka suszonych śliwek
  • pić wywar z lnu (może być z herbatą kopru włoskiego – poprawia smak i działanie)
 Posted by at 08:31
sie 132013
 

Bóle głowy, migreny


Bóle głowy stają się jedną z powszechniejszych dolegliwości i jedną z chorób tzw. cywilizacyjnych.

Powtarzające się bóle głowy mogą być objawem groźnych chorób: guzów, zapalenia opon mózgowych, zakażenia krwi lub infekcji w mózgu bądź jego okolicy. Jednak najczęściej występują tzw. bóle naczynioworuchowe, którym towarzyszy napięcie mięśni głowy. Wywołują je stresy, choroby, ostre światło, nieprawidłowa postawa ciała (np. nieprawidłowe siedzenie przy komputerze), brak ruchu, wrażliwość na określone pokarmy, a nawet zmiany pogody. Bóle głowy wywołane przepiciem, głodem, nagłym oziębieniem (takim jak po zjedzeniu zbyt szybko dużej porcji lodów), migreną i tzw. bólem klasterowym są przykładami bólów krążeniowych lub naczyniowych.

Badania wykazały iż w wielu przypadkach długotrwałe stosowanie tabletek od bólu głowy (kodeiny, acetaminofenu, meperidinu (Demerol), ibuprofenu, a nawet aspiryny) powoduje, iż bóle te są znacznie silniejsze i występują częściej. Oczywiście środki te mają również rozmaite działania uboczne, jak np. zaburzenie trawienia, senność i zawroty głowy. Takie są działania uboczne krótkotrwałe. Badania wykazały, że istnieją również efekty długotrwałe, takie jak nabyta niewydolność nerek (badania po zażywaniu: acetaminofenu, ibuprofenu, naproksenu i indometacyny) i choroby wątroby.

Istnieją jednakże naturalne środki łagodzące lub usuwające bóle głowy. Przykładem tego może być napar z imbiru. Wiele badań klinicznych potwierdza, że może on być używany jako środek łagodzący ból głowy. Naukowcy uważają, że imbir rozkurcza naczynia krwionośne głowy i zmniejsza obrzęk mózgu. Aktywizuje też naturalne opiaty w mózgu, które działają przeciwbólowo, oraz obniża wydzielanie prostaglandyn, odpowiedzialnych za powstawanie stanów zapalnych.

Inne tradycyjne napary na ból głowy przyrządzane są z rumianku, melisy i kwiatów limony, które są znacznie popularniejsze w Europie niż w Ameryce Północnej. W angielskiej farmakopei ziół kwiat lipy szerokolistnej został zaszeregowany jako zioło o działaniu uspokajającym stosowanym na napięcie nerwowe i bóle głowy. Naukowcy przypuszczają, że kwiat lipy leczy bóle migrenowe (i inne bóle naczyniowe), usprawniając krążenie krwi.

Bóle głowy mogą się nasilać w sytuacjach kiedy organizm często reaguje stresowo na różne sytuacje. Czasami dobrym sposobem zapobiegania jest odprężenie się przez np. 5 minut w czasie pracy lub krótka medytacja.

Badania z 1994 roku wykazało, że olejki eteryczne – miętowy i eukaliptusowy – działają odprężająco na umysł i mięśnie. Nacieranie czoła ziołami rozpuszczonymi w alkoholu zmniejszało wrażliwość na ból głowy. Z olejków eterycznych miętowego, eukaliptusowego i lawendowego można też przygotowywać kompresy. Najlepiej działają zimne kompresy, ale bywa, że ciepły lub gorący okład albo na przemian zimny i gorący – działa jeszcze skuteczniej. Jeśli nie ma czasu na okład, można wetrzeć kroplę olejku lawendowego, miętowego lub eukaliptusowego w skronie.

Czasami na bóle głowy pomaga kąpiel, chociaż są ludzie, którzy właśnie po niej czują znacznie większy ból. Właściwie każda osoba reaguje w swoisty sposób. Do kąpieli również można dodać wyżej wymienionych olejków lub naparu z ziół.

Jednym z bardziej interesujących sposobów przeciwdziałania naczyniowym bólom głowy, takim jak migrena, jest podniesienie temperatury rąk o blisko 8 stopni, aby wyregulować krążenie. Wystarczy włożyć ręce do gorącej wody z kilkoma kroplami olejku lawendowego, eukaliptusowego lub miętowego.

Migrena jest szczególnie uciążliwym i coraz częściej występującym bólem głowy. Ból głowy w migrenie, który przeważnie trwa co najmniej dzień, odczuwany jest zwykle po jednej stronie głowy. Towarzyszą mu nudności, zaburzenia widzenia i poprzedzające napad bólu dziwne doznania wzrokowe: mroczki i błyski przed oczami, widzenie tunelowe.

Kiedy pojawiają się pierwsze objawy migreny pomóc może spożycie imbiru, właściwie w dowolnej formie. Może być to napar ze sproszkowanego imbiru, może być herbata z pokrojonym korzeniem. Osoby cierpiące na migrenowe bóle głowy mogą dodawać świeży imbir do posiłków i pamiętać aby posiadać kawałek korzenia przy sobie (np. kandyzowany w miodzie). Regularne spożywanie imbiru powoduje, że ataki migrenowe są rzadsze i słabsze.

Kolejnym bardzo dobrym środkiem jest miłorząb japoński. Poprawia on krążenie krwi, dlatego też jest on dobrym lekiem na naczynioruchowe bóle głowy.

Inne źródła podają bardzo skuteczne działanie ziela zwanego złocieniem. Przy dłuższym spożywaniu jako dodatkowe „działanie uboczne” niektóre osoby wymieniają lepsze samopoczucie. Ziele złocienia może również zmniejszyć obrzęki w mózgu gdyż działa przeciwzapalnie.

Narodowa Fundacja Bólu Głowy określiła listę pokarmów, które mogą powodować powstawanie migreny. Na liście znajduje się między innymi: ser dojrzewający (cheddar, gruyere, brie, camembert), cebula, marynaty, wędzone mięso, awokado, świeży chleb, czerwone wino, śmietana, orzechy, czekolada, kawa, herbata, cola i alkohol. W wielu przypadkach pomaga unikanie jedzenia nadmiaru potraw z tej listy (lub ich zupełna eliminacja).

Na ból głowy można zrobić nalewkę z następujących ziół: liście złocienia, liście miłorzębu japońskiego, kłącze kozłka lekarskiego, kłącze imbiru, liście mięty pieprzowej. Pić po np. łyku naparu co godzinę.

Ból głowy może też pojawiać się kiedy jesteśmy głodni. Nie jest to jednak objaw głodu tylko zatrucia organizmu, a dokładniej organizm nie mając dostaw energii z zewnątrz zaczyna korzystać z rezerw, np. z tkanki tłuszczowej, w której między innymi znajduje się wiele toksyn. Prawda jest taka, że im szybciej z głodu boli głowa tym bardziej organizm jest zatruty. Rozwiązaniem problemu może być oczyszczająca głodówka.

Stare książki medyczne podają, iż przyczyną bólu głowy w okolicy czoła jest … zatrute powietrze. Osoby mieszkające w przemysłowych miastach mogą częściej skarżyć się na tą dolegliwość.

Na podstawie: K. Keville: Zielona apteka.

 Posted by at 08:30