Jedzenie
Dzieci. Właściwie można im poświęcić całe strony internetowe, a i tak nie będzie tam wszystkich informacji. Jednak chciałem tutaj napisać o jednej, dosyć specyficznej rzeczy – jedzeniu. Wiadomo, że niemowlęta karmi się piersią. Jest to bardzo ważne i wszyscy o tym wiedzą. Aby dziecko dobrze się rozwijało zarówno jako niemowlę jak i jako nastolatek potrzebne jest karmienie piersią. Jest to wymagane do prawidłowego rozwoju fizycznego jak i psychicznego.
Na temat jedzenia dzieci (coś, co dzieci jedzą i to jak jedzą, a nie kanibalizmu) napisano już bezmała epopeje. Również w większości miesięczników dla Mam można znaleźć odpowiednie porady. Jednak po przeczytaniu jednej z porad zacząłem się zastanawiać czy na pewno wszystko co piszą jest dla dzieci takie dobre. Natrafiłem akurat na artykuł który opisywał męki, które trzeba przeżyć namawiając malucha do jedzenia. Oto cytaty:
Chwytasz się różnych sposobów by namówić dziecko do jedznia, marzysz, by miało apetyt i zajadało ze smakiem. Pragnienie spełni się, jeżeli posiłki będą kojarzyły się maluchowi z prawdziwą przyjemnością.
W rozdziale „Tycie” pisałem o mechanizmach które mogą powodować otyłość. Powyższy cytat jest wręcz klasycznym przykładem niewłaściwego podejścia do żywienia. Przecież kiedy dziecko się nauczy, że jedzenie jest przyjemnością to kiedy będzie mu źle – będzie jadł. Będzie gruby i nieszczęśliwy więc będzie jadł więcej bo kiedy był dzieckiem ktoś mu wpoił, że „posiłki będą kojarzyły się maluchowi z prawdziwą przyjemnością”. Nie wiem kto to wymyślił, ale jest to świadome krzywdzenie dzieci, a później dorosłych ludzi. Proszę wybaczyć mocne słowa, ale ludzie którzy mają problemy z otyłością na pewno dużo by dali by się jej pozbyć. A ich otyłość mogła się wziąć z takiego a nie innego podejścia do ich żywienia – przez rodziców.
Kolejny przykład:
Maluch jest w złym nastronu, rozkojarzony, zmęczony? Niekiedy wystarczy parę kęsów właściwej potrawy – a chęć do zabawy powraca.
Czyli nakarmić dziecko, żeby przestało być złe (żeby było mu lepiej), żeby nie było zmęczone itp. Kolejna rzecz do kolekcji. Jemy po to aby żyć, a nie żyjemy po to aby jeść. Nie krzywdźmy własnych dzieci!
Chciałbym tu przedstawić niektóre produkty dla dzieci. Na razie będzie jeden, a może potem znowu zobaczę coś „interesującego”
Pewna mama stwiedziła, że jej dziecko (roczne) nie chce już bułki tylko wyciąga ręce po parówki. Więc kupiła takie specjalne parówki dla dzieci. Kiedy byłem w sklepie przyjrzałem się im dokładniej. Pomijając fakt podawania mięsa dziecku w takim wieku (ich organizmy nie są do tego jeszcze przystosowane) te parówki zawierały takie konserwanty (wraz ze skróconym opisem):
- E316 – Brak wystarczających danych. Niemożliwe jest obecnie wydanie wiążącej opinii.
- E331 – Tylko w bardzo dużych dawkach, które nie są stosowane w żywności, może powodować zaburzenia w przyswajaniu wapnia.
- E621 – Osoby wrażliwe powinny uważać. Odradza się częste spożywanie.
- E250 – Spożyty w dużych ilościach utrudnia transport tlenu przez krew. Jest to szczególnie niebezpieczne w przypadku niemowląt. Podczas ogrzewania peklowanych przetworów mięsnych (…) wchodzi w reakcje z cząsteczkami białka w wyniku czego mogą wytwarzać się rakotwórcze nitrozoaminy. Odradza się częste spożywanie.
Podsumowując. Jeden konserwant nie był wystarczająco przebadany więc tak właściwie nie wiadomo jak działa na organizm. Jeden nie powinien być spożywany przez osoby wrażliwe (też: dzieci), jeden powoduje zaburzenia w przyswajaniu wapna, a drugi utrudnia transport tlenu przez krew. Tak, wiem – jest tam napisane, że spożyty w dużych ilościach. Ale te wyniki są dla osób dorosłych. Dorosły zje parówkę ważąc 90 kg, dziecko zje parówkę przy wadze ok. 12 kg. Czyli tak naprawdę dziecko zjada 7,5 raza konserwantów więcej niż dorosły.
cdn.
Wpis został przeczytany 2085 razy 🙂