Mieszkam niedaleko Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie, który ostatnio został nazwany Parkiem Śląskim. Z kultury i wypoczynku najwyraźniej zrezygnowano.
W samym parku – sporo zmian. Niektóre na dobre (zagospodarowany środek parku, zwierzęta uformowane z roślin, place zabaw dla dzieci), niektóre średnie (wrzaski i łomoty, zwane przez niektórych muzyką), niektóre – jak wiele rzeczy – pomysł dobry, realizacja tragiczna. Jako przykład tragicznej realizacji mogę podać pomalowane na czerwono ścieżki rowerowe. Pomysł niezły, założenie, że po ścieżkach rowerowych będą jeździć rowery, a ludzie będą chodzić obok – jak zwykle nietrafione. Wykonanie – tragiczne, bo farba śmierdzi przez kilka miesięcy. Pewnie była tania.
Nie o tym jednak chciałem pisać. Bardziej o tym wypoczynku i kulturze. Pojechałem w niedzielę wieczorem do parku – odpocząć. Ludzi sporo, rowerów, deskorolek, rolek – sporo. I dobrze. Gorzej, bo wypoczynek na Śląsku jest synonimem siedzenia w knajpie, picia piwa i słuchania wrzasków. W całym parku nie ma miejsca, gdzie nie słychać „muzyki”. Im większy bar tym głośniejsza „muzyka”. Gdyby to była muzyka, niech będzie, ale przez większość czasu z muzyką ma to tyle wspólnego, że też wykorzystują instrumenty – pardon, mptrójki. Słowa i wykonanie już nie do końca. Drugi aspekt wypoczynku to zataczający się ludzie wracający z wypoczynku w parku.
Teraz billbordy reklamują „Beerfest” czyli – jak dobrze rozumiem – festiwal piwa, wzorowany na niemieckim „Oktoberfest”. Tyle, że oni mają zabawę, my – ogólny ochlaj. Niech każdy robi to co potrafi 🙂
Wpis został przeczytany 3635 razy 🙂