Katowice
Posiadam kilka materiałów i nie bardzo wiem gdzie je miałem umieścić. Początkowo miał być to szkic z wakacji, ale potem jakoś mi się ten temat nie spodobał. Będzie zatem o Katowicach. Opisy, porównania i inne.
Powietrze
Powietrze jakie jest – każdy widzi. I to dosłownie. W czasie powrotnej drogi z Zakopanego powietrze zaczęło śmierdzieć ok. 40 km przed Katowicami. Tutaj jest taki „zaczarowany krąg”. I na nic mówienie, że teraz kopalni prawie nie ma, że huty nie pracują. Za to są inni truciciele. Wystarczy popatrzeć na autobusy lub samochody ciężarowe. Zostawiają za sobą zasłonę dymną spalin. Po powrocie dało się we znaki jeszcze coś innego. Powietrze nie tylko jest widoczne, ale również kwaśne. Kwaśny posmak w ustach objawił się zanim jeszcze doszliśmy do domu.
Zazwyczaj po deszczu jest o wiele lepiej, powietrze jest czyste, łatwiej się oddycha. Może. Zaskoczył mnie fakt kiedy po potężnej ulewie trwającej kilka godzin powietrze nadal było kwaśne. Nawet deszcz nie był w stanie oczyścić powietrza.
Zresztą po deszczu też można zauważyć ciekawe efekty. Na przykład na szybach. Plamy po wyschniętych kroplach – całe czarne. Czarne podłogi na balkonach itp.
Woda
To, co leci z kranów w Katowicach trudno nazwać wodą. Ktoś powiedział „Rów, w którym płynie mętna rzeka, nazywam Wisłą”. My ciecz w kranach nazywamy wodą.
Woda ma: zapach (zgniły lub mocny, chlorowy), kolor (jak na pierwszym zdjęciu) i bardzo dziwne działanie. Powoduje: uczulenia, wypryski skóry, przebarwienia wanien i właściwie wszystkiech na gustowny, brązowy kolor. Jakiś czas temu wybialała również ubrania, gdyż pracownicy wodociągów dodawali większą dawkę chloru na wszelki wypadek. Lekarze wypowiadali się, że taka ilość chloru nie ma żadnego wpływu na zdrowie. Może nie pili tej wody. W pralkach nie trzeba było stosować wybielaczy.
Zresztą i bez tego czasami zastanawiam się jak można umyć twarz, skoro woda śmierdzi tak, że normalnie człowiek nawet by na nią nie popatrzył. Tak samo z zębami. Głupio mieć w ustach posmak żelaza i chloru zmieszanego z miętową pastą do zębów.
Woda w Katowicach |
Woda w Zakopanym |
Owoce Ziemi
Tak jak w zdrowych partiach gór tak i tutaj z ziemi wyrastają badyle, czasami nawet nie wbrew zatrutemu środowiskowi. Miałem ostatnio możliwość zrywania porzeczek. To takie małe, czerwone kulki. Po powrocie do domu wrzuciłem je do wody i umyłem. trzy razy powinno im wystarczyć, pomyślałem. Po czym chciałem je zjeść i osłupiałem.
Tak wyglądały „czyste” porzeczki po trzykrotnym myciu. Zastanowiłem się nad celowościa mycia każdej osobno szczoteczką, ale nie bardzo mi się chciało. Zresztą nie wiem czy to w czymś by pomogło.
Minęło sporo czasu i jak się okazało – dobrych rzeczy jest mało, głupot coraz więcej.
Generalnie muszę przyznać, że nie lubię swojego regionu. Naprawdę trudno o inny region, w którym nagromadziło się tyle negatywnych cech. Przytoczę fragment listu:
„A jeśli chodzi o regiony, to Śląsk jest jedną z najbardziej emocjonalnie zacofanych regionów, gdzie nienawiść do nie-Ślązaków i homofobia (i przy okazji hipokryzja) jest podstawą życia. Wystarczy mieć wachlarz w czasie upałów, żeby narazić się na kpiny i wyśmiewanie. Tak samo z odmienną niż „wszyscy” sukienką czy poglądami. Wystarczy być wegetarianinem – Ślązacy uważają za doskonały dowcip podanie „takiemu” boczku albo kaszanki. Spotkałem się z tym wiele razy. Stąd takie, a nie inne określenia. Sami sobie te poglądy wypracowaliśmy (a potem dziwimy się skąd paranoja i jakieś „teksty”). Powinienem napisać – Ślązacy wypracowali – nie czuję się Ślązakiem.
Śląsk jest również jednym z najbardziej zacofanych regionów pod względem usługowo-handlowym. Brak sklepów (oprócz spożywczo-monopolowych), usług, jakiegokolwiek rozwoju. Po godz. 18 przykładowe Katowice wymierają, zresztą co tu mówić o życiu społecznym skoro całe życie skupia się na SCC. I dalej – wielkie centrum miasta wojewódzkiego, stolica Śląska, a jego „serce” nazywa się Silesia City Center. Nie mamy własnego języka? Za trudno było wymyślić polską nazwę? Czy też Śląsk chce pokazać, że zna jeden obcy język?
A Rynek? Dwa padające domy handlowe, kilka bab sprzedających kwiaty i przykładową czekoladę z nocnika. Teraz to nawet tego nie ma, jest Rawa, szczury i smród.
Zwyczaje i kultura Śląska? To co widać można w skrócie określić jako „dokopać sąsiadowi”. Znajomy określił to prosto – po szychcie iść do domu, nachlać się piwa, stłuc żonę. To jest główne hobby przez lata postrzegane w regionie Śląska.
Sam piszesz – nie wstydzisz się swojego pochodzenia. Gdyby było normalnie mógłbyś napisać, że jesteś z niego dumny.
Tyle, że nie ma z czego być dumnym, można się tylko nie wstydzić. ”
Jeżdżę często do Krakowa. I coraz częściej docierają do mnie tak drastyczne różnice. Sklep z yerbą – w Krakowie. Śląsk nie wie co to yerba. Restauracja wegetariańska – w Krakowie. Śląsk je wyłącznie kaszankę. Przykładów są tysiące. Jakiś czas temu Katowice było „lansowane” (swoją drogą jak nam się język zmienił… szkoda, że na gorsze) jako „miasto ogrodów”. Odpowiedniejsze byłoby „miasto smordów”. Wcześniej wielkie otwarcie „nowej drogi” na ul. Warszawskiej, a w rzeczywistości otwarcie skrzyżowania, które z powodu remontów było przez ponad rok zamknięte – nie wiem o jaką nową drogę chodzi, chyba, że wymienili płytki na chodniku. Gdziekolwiek się nie popatrzy to zakłamanie i wciskanie ciemnoty.
Wpis został przeczytany 1594 razy 🙂