sie 122013
 

Limeryki


Limeryki tu zamieszczone pochodzą z bardzo różnych źródeł. Czasami z literatury, czasami były zasłyszane. Niektóre z nich są „nieprzyzwoite”, tak jak poezja nieprzyzwoita być może. Nie są za to wulgarne, aczkolwiek niektóre były czytane po „opuszczeniu sali przez panie i przez księdza”.
Proszę wybaczyć nieodpowiednie formatowanie limeryków; oczywiście trzecia i czwarta linijka powinna być z wcięciem.

Pewna pani pod Ostrołęką
Miała syna, który robił to ręką
Nawet gdy się ożenił
Swych zwyczajów nie zmienił
Żona była mu po prostu wyręką

Pewien starzec z miasteczka Wiesiołe
Użądlony raz został przez osę.
Zapytany: „Czy boli?”,
Odpowiedział: „Bynajmniej;
Szczęście zresztą, że nie był to szerszeń”.

W pani Z. – znałem ją jako Andzię –
W zależności od konkretnych ścian dzie-
Wiczy wstyd rósł lub malał. W salonie
Odpychała: „O nie, co to, to nie”,
Ale co się działo na werandzie!…

Raz majster od rur z miasta Kielce
Jął majstrować przy właścicielce.
jęknęła płaczu bliska:
„Coś z tej rury wytryska!”
Mruknął: „Sorry, mam defekt w uszczelce!”

Pewien zoolog z Jeny
Lubił pierdolić hieny. (chętnie pieścił hieny)
Lecz narzekał: „Psiamać
Ach, przestańcie się śmiać,
Bo dostaję od tego migreny”.

Pewien starszy mężczyzna z Tobago
Jadł wyłącznie ryż, kaszkę i sago
Widząc, że nie polepsza
Mu się, lekarz rzekł: „Z wieprza
Kotlet usmaż i zjedz go, łamago!”

Tis a favorite project of mine
A new value of pi to assign.
I would fix it at 3
For it\’s simpler, you see
Than 3 point 1 4 1 5 9.

There was a young fellow named Bliss
Whose sex life was strangely amiss.
For even with Venus
His recalcitrant penis
Would never do better than t
h
i
s

Adwokatowi w Kolchidzie
Stawał na okrzyk „Sąd idzie!”
Ale na stare lata
Z nawyków adwokata
Nic już nikomu nie przyjdzie…

There was a young lady of Riga
Who smiled as she rode on a tiger;
They returned from the ride
With the lady inside,
And the smile on the face of the tiger.

There once was an old man of Lyme
Who married three wives at a time;
When asked, „Why a third?”
He replied, „One\’s absurd!
And bigamy, sir, is a crime.”

Raz pewna kelnerka na Cyprze
W zuchwałym kochała się szyprze,
Gdy w dal odpływał na kutrze
Wyła w głos: „Wróćże pojutrze,
Znów dręczże mnie, klepże i szczypże!”

Pewien nekrofil z Avignonu
Zepchnął swą żonę raz z balkonu
A tak był zajadły,
Że gdy zwłoki spadły,
Już bezcześcił je w chwili zgonu.

Pewien nekrofil w Nowym Targu
Nieboszczkę kupił raz z przetargu.
Lecz zesłały nieba
Karę na trupojeba,
Bowiem dziewczę to było w letargu

Pewien komunista na górze Ararat,
Zamiast rżnąć żonę, wciąż klął na carat.
Rzekła płacząc żona:
„Na cóż mi błona?”
„Wkręć ją sobie w fotograficzny aparat!”

Pewna panienka z Nowogródka
Ma na świat wydać krasnoludka.
A skąd wie świat,
że narodzi się skrzat?
Bo ciąża była króciutka.

Rzekła pani do chłopca w Tuluzie:
„Czemu rżniesz mnie tak marnie, łobuzie?”
On jej na to: „O, pani,
Choć szacunek mam dla niej,
Na zbyt wielkim pracuję tu luzie”.

Żył raz gazda w mieście Sącz
Co z żętycy robił poncz.
Gdy gość tego nie chciał pić,
Nieboraka kopał w rzyć
I doduszał obu-rącz.

Raz pewien hippie znad Mississippi
zrobił niebacznie do rzeki pippi.
Rzeka sikania nie lubiła
i z brzegów kippiąc wystąpiła.
A hippie odtąd ledwie zippi.

Raz pewien aktor z Ołomuńca
chciał występować aż do kóńca
lecz mimo usiłowań stu
wciąż zamiast „o” wymawiał „ó”
zaćmienia powodując słóńca.

Na przedmieściach żył Singapuru
Pewien słynny z przemówień guru.
Lecz raz wyznał mi z płaczem:
„Mam kłopoty z wołaczem
I do szczura ciągle mówię: „szczuru!”

Był sobie człowiek w Manitobie,
Pod każdym względem taki sobie
I nawet gdy liczyć głowy
Był najzupełniej typowy,
Albowiem posiadał je obie.

Pan Fryderyk, kuracjusz z Majorki
Mimo westchnień współlokatorki
Co innego miał wciąż do roboty
W poniedziałki, niedziele, soboty,
Piątki, czwartki, środy i wtorki.

Ze świętą Cecylią w Kutnie
Motłoch postąpił okrutnie.
Krzyczano, że głos ma jak krowa,
Nie dano jej dojść do słowa
I jeszcze zabrano jej lutnię.

Pewien konsul jadąc (skandal!) do Rygi
usiłował coś powiedzieć na migi:
że to „nic”, pokazywał „figę”
I tłumacząc, że zjadł ostrygę
wykonywał nieprzystojne podrygi.

W miejscowości, co zwie się Strumień,
była znana fabryka ogumień
wyrabiała opony
i – niestety – kondony,
mimo księżych apeli do sumień.

Terapeutka z Dąbrowy Górniczej
Łkała: „Dziczeć chcesz, serce? – to dziczej!
Grzęznąc w życia zjełczałej osełce,
Terapeucę wciąż i terapeucę…
Duszo, spsiałaś? Zstąp niżej: zjamniczej!”

Raz opryszka ze wsi Wytrzyszczka
obsypała nagle opryszczka.
„W tym stanie – myślał – żadna,
choćby była szkaradna,
nie da mi nawet pyszczka!”

Młodzieniec z wysepki Madera
W ramiona chciał wziąć dromadera,
Lecz że na Maderze
Nie żyje to zwierzę
Garbusów rozkosznych wybiera.

Młodzieniec z wysepki Madera
Zapragnął raz rżnąć dromadera,
Lecz że na Maderze
Nie żyje to zwierzę
Więc garbusów, co tęższych wybiera.

Pewien lekarz w Pardubicach
Znał się dobrze na dziewicach,
A gdy badał mężatki
Mruczał: „same zahadki”…
Z uśmiechem obleśnym na licach.

Rzekła rozwódka w Alwerni:
„Mężczyźni są brudni i bierni”.
I będąc czystości maniaczką
Związała się ze sprzątaczką
A pan niech się od niej odpierni…

Gospodyni domowa z Goa
Po pokoju ciągle biega goa.
Ale mimo chęci
Męża wcale nie nęci.
Ani skinie, ani jej nie zawoa.

Pewien cyklista z Zwickau
Na swej damce chyżo pomykał.
Pod pretekstem przejażdżki na ramie
Robił dziecko kolejnej damie,
Po czy kłaniał się i szybko znikał.

Z Hesperyjskiego jadąc sadu
Bogdan hamując tak dał czadu
Że policjanci pod Milanem
Wyli tenorem i sopranem:
„On znów nam zniszczył autostradu”

Pewna dama z Samotraki
Chciała raz – ot, tak dla draki –
Pobawić się dynamitem
Nieostrożną będąc przy tem.
Skutek… każdy wie był jaki.

Zbój z Sierra Macabre, Ruy Perez,
Grzmiał: „Okup? Ot, dajcie z pięc Teres,
Najlepiej Walasów,
A nosa już z lasów
Nie wytknę, bo co za interes?”

Raz pewien Polak w Bombaju
walczył o wolność seraju.
Niestety, rzecz nienowa:
ucięli mu, w pół słowa,
i skonał, i wrócił do kraju!

Pewien starzec z miasta Łodzi
pisze, że się nawet godzi,
że kto młody, ten się para,
a kto stary, ten się stara!
Panie, ale o co chodzi?

There was a young płumber of Leigh,
Who was płumbing a girl by the sea.
She said: „Stop your płumbing,
There\’s somebody coming!”
Said the plumber, still plumbing, „It\’s me.”

Raz hydraulik pewien z Leigh
Pieścił w lasku pannę Mi.
Ona woła: „Cicho! Stój!
Tutaj stoi jakiś zbój!”
Na to on: „To stanął… mi”.

Pewien drwal na warszawskim Okęciu
świadczył drobne usługi dziewczęciu.
„Kończ waść – rzekła – o wstydzie,
Bowiem w drzazgi mi idzie”.
Na to on: „To tak zawsze przy rżnięciu”.

Pewien drwal (cała znała go Spała)
drwalił żonę wytrwale, gdy spała
– Nie drwal! – prosi żonisko.
– Czuję, że koniec blisko…
– Koniec? – zdziwił się drwaląc. – To pała!

Pewien drwal w leśniczówce (w Spale)
Cudzą żonę raz drwalił wytrwale.
– Nie drwal – żona się żali. –
Wrócił mąż! Do drzwi wali…
– Jakie wali? To tylko ja drwalę!

Jest rolnik na Labaradorze,
Co chujem sieje i orze,
Nawozi i okopuje.
A wszystko wyłącznie chuje.
Szczęść Boże!

Pewnemu panu ze Słomnik
Sterczał ów narząd jak pomnik.
Wreszcie rzekła żona,
Nieco przerażona:
„Wiesz co, Józiu, kup sobie odgromnik”.

Pewien sadysta z Gubałówki
Żonie gdzie trzeba wsypał mrówki.
Rzekła żona: „To wszystko?
Wsyp mi całe mrowisko!
Podniecają mnie ich małe wędrówki!”

Osadnik w stanie Panama
Rżnął wśród pampasów barana.
A baran: „Beee, beee,
Ależ zostaw ty mnie,
Czyż nie widzisz żem ja fatamorgana!”

Rzekła inna panna z Nikozji:
„Sperma męska ma zapach ambrozji!”
A więc brała wciąż w usta,
Lecz, że niszczy rozpusta,
Ząb straciła na skutek erozji.

Pewien młodzieniec z Ameryki
Gdy pieścił, pisał limeryki
Klęły go panny rżnięte,
Bo gdy trafiał na puentę,
skakał, dzikie wydając okrzyki.

Inna panienka z Legnicy,
Kochała się w ośmiornicy,
Lecz wuj ostrzegł Marysię:
„Jak ci taka się przyssie,
Macicę wyciągnie z miednicy!”

Pewien marynarz z Coquetten
Miał dupę z wytatuowanym bukietem.
Barw zestaw olśniewał,
Rysunek zdumiewał
Lecz zapach niestety był nie ten.

Pewien nekrofil w Dreźnie,
Będzie dupczył szkielety, aż sczeźnie
Gładząc kości trupa
Szepcze on: „Ale dupa!”
I piszczele rozchyla lubieżnie.

Rzekł raz Stary Biskup w Sudanie:
„Już nigdy mi kutas nie stanie…”
Wtem mu stanął jak drut,
Biskup krzyknął: „To cud,
Ach dzięki Ci Boże i Panie!”

Żył raz pewien kołchoźnik w Kuźniecku,
Który żonę swą rżnął na przypiecku.
Lecz, że były usterki,
Kutas wpadł mu w fajerki
Co się potem odbiło na dziecku.

Siedział jeden na drzewie w Gilboa
I okropnie dręczyła go pszczoła.
Gdy pytali go: „Bzyka?”
Odpowiadał: „Jak dzika!
Co za bydlę! To bestia, nie pszczoła!”

Pewna starsza osoba w Bilbao
Pchała w ciało, choć jej się nie chciało.
Gdy mówili: „Się wstydź
Tylko tyć tak i tyć!”
„A bo co?” wystękało to ciało.

Pewien dobry starzec na Oriencie
Dla swych dzieci urządził przyjęcie,
Ale te wstrętne karły
Tak rozrabiały i żarły,
Że go szlag trafił w którymś momencie.

Pewien ramol zawodził: „Bogowie
Czy na dzwonek mój nikt nie odpowie?
Dzwonię nocą i we dnie
Włos mi zsiwiał, twarz blednie,
Może ktoś mi raz wreszcie odpowie?”

Pewien Tatar, gdy już go przyparło,
Ciachnął sobie tętnicę i gardło.
Gdy zarzęził do żony,
Rzekła: „Mój ty skrwawiony!
Wszystkim żal będzie, że ci się zmarło!”

Pewien starzec z przedmieścia Bostonu
Wpadł przypadkiem do garnka bulionu;
Gdy to ujrzał cham-kucharz,
Rzekł: „Co, jeszcze się ruchasz?”,
Choć bynajmniej nie życzył mu zgonu.

Ewa – wielbicielka słodyczy, staruszka z Alwerni,
Poszła pewnego razu na ciasteczka, do cu-kierni.
Przystojnego pana tam spotkała,
Serce i zęby sobie złamała,
Bo Janek, to był wyjątkowo twardy, stary piernik.

Namilsze wspomnienia miała Anna z pola
Dlatego mówiła : Jestem Anno-Pola.
Z Janem na polu robiła,
To co najbardziej lubiła –
To jest geneza powstania Annopola

Barmanka, oszustka z Babigoszczy,
Chciała swoich gości z forsy ostrzyc.
Wody więc dolewała,
Rachunki zawyżała –
Teraz sąd to musi wszystko rozstrzy…

Pewien starszy facet w miejscowości Derło,
Miał piękne i duże, zabytkowe berło.
Każda wiedziała, że on jest królem.
I chociaż łączyło się to z bólem –
To facet z tym berłem był w Derle wprost perłą.

Kasia mieszkała w Stawie przy stawie.
Myślałem, że się do niej przystawię.
Pilnował tata,
To dawne lata.
Staw dobrze poznałem. Kasię – prawie.

Panna Zosia mieszkała w Chociwelu.
Kawalerów było tam bardzo wielu.
Panną pozostała,
Bo się nie puszczała –
Nie żenili się. Niby w jakim celu?

Bonawentura jest geodetą z Ciećmierzy
Lecz nie dlatego mówią o nim, że „cieć mierzy”
Przydomek mu taki dali
Dla jego dwunastu cali –
Gdy ktos nie wierzy, to pokazuje i mierzy.

Pewien mężczyzna z miejscowości Trzcina
Wszystko miał takie wiotkie jak trzcina.
Więc nie miał córki, ni syna –
Żona zwiała do Szczecina.
Nie zauważył – dalej się wygina.

Ewa, nauczycielka wu-efu z Rumii,
Szpagat nawet w łóżku zrobić umi.
Chłopaki się zachwycają,
Gdy przez okno podgladają.
Znaczenie wu-efu każdy tu rozumi.

Panna Krystyna z Brzegu – wesoła sanita-riuszka,
Kuracjuszom – pierwszemu z brzegu – wcho-dziła do łózka.
Tam, z magi jej ud,
Objawiał się cud –
Chory natychmiast zdrowiał, lecz nie chciał opuścić łóżka.

Pewna panienka z Górażdże
Mówiła: „Ja ci pokażdże!”
I jak mowiła,
Tak zróbiła –
Stale teraz o niej mażdżę!

Pewna turystka po powrocie z Ojcowa,
Urodziła dziecko. Córeczka była zdrowa.
A kiedy już czytała,
Taką kartkę dostała:
Trzymaj się dzielnie mała! Ojcowie z Ojco-wa.

Pewnej nocy Ludwika z Chmielnika,
Będąc w Sieci – szukała nocnika.
Odejść nie chciała,
Przerwać się bała,
Aż się zsiusiała w Sieci Ludwika.

Mówili do mnie z telewizora –
Gospodarka jest trochę chora.
Ale oni… wiecie…
Pogrzebią w budżecie…
Czy z tego nie będzie bachora?

W Jugosławii Albańczykom pomagało NA-TO.
Albańczycy chcą stworzyć Wielką Albanię za to.
Zaczęli od Macedonii,
Ta sama teraz się broni –
NATO wcale nie zamierza reagować na to.

On mówił: „Tanze”. Ona: „Danke!” –
Bardzo polubił naszą Dankę.
– „Wieviel kostet sie?”
– „Nie wiem czy starczy ci…”
– „Ja! Ja! To sterczy, sterczy. Danke!”

Kiedy facet w Sieci się podnieci
Do Internautki prędko leci.
Nie zważa wtedy na psa,
Na licznik TPSA –
Stąd się potem biorą dzieci w Sieci.

Egzotyczna panienka z Kalkuty,
Kupiła sobie za ciasne buty,
Lecz ich nie zdjęła,
Bo pojęła,
Że nadszedł właśnie czas pokuty.

Ten limeryk będzie o Renacie.
Powiedziała, że jest sama w chacie.
Zaprosiła koleżanki,
Dała wszystkim obwarzanki –
Potem one musiały dać tacie.

W Paryżu pewien Patryk
Odwiedzał liczne teatry,
A w niedziele –
Burdele,
Bo bardzo lubił akty.

Nowy „świerszczyk” – dla żartu – dostali.
Namiętnie, razem go „czytali”.
W kuchni, na schodach, na progu łazienki…
Na balkonie – w sukience i bez sukien-ki …
Dopiero na prośbę sąsiadów przestali.

Nosiła bieliznę jedwabną
I miała pupę powabną.
Kochał ją mąż, sąsiadów trzech…
Bo kochać przecież to nie grzech –
Tym bardziej ładną i zgrabną.

Szczęśliwa księżniczka w Nairobi,
Lubi kiedy mąż jej to robi.
Nie kończy w połowie,
Bo końskie ma zdrowie –
On jej to – po prostu – naj robi!

Pan Tadeusz kochał Zosię –
Bez przerwy – razy osiem.
Potem ona sama,
Paluszkiem do rana.
Stąd mamy Zosię Samosię!

Gumowy Kapturek w lesie?
O tym nawet echo niesie!
Ona na mchu
On już bez tchu
Zaczęli w sierpniu – jest wrzesień.

Literat chwil ukradki
Sączył z literatki,
A gdy miał w głowie zamęt,
Zaczynał polowanie –
Na młode literatki.

Kucharz – dla smaku pieprzy.
Polityk – bo chce być lepszy.
Kogut – bo lubi kury.
Hydraulik pieprzy rury.
I który z nich jest najlepszy?

KRAWIEC DAMSKI JAN CIUCH
Nikomu nie wierzy.
Osobiście każdą mierzy.
Stewardessę, piosenkarkę…
Ma wspaniałą, własną miarkę.
Ciuch na każdej dobrze leży!

Pewien pułkownik zwiał.
Widocznie powód miał.
Teraz się kłócą narody
Czy zdradził, czy chciał ugody –
Czy plamę odkrył, czy ją dał!

Pewna hrabina z Hong – Kongu
Z pewnym panem… w pociągu…
Myślała, że przed stacją zdąży.
On – nie zdążył. Ona – w ciąży.
A wszystko to z… pociągu.

Nadzieja z domu Krupska
Dawała Włodkowi dupska.
On się bardzo przy tym lenił
Więc go nazywała Lenin.
Cóż, lenistwo rzecz ludzka.

Drogi Emilu!
Korzystaj z UNIMIL-u
Bo panują różne choroby
A ty jesteś taki młody
I przed tobą było tylu…

Zrobił krzesełko (ś)liczne.
Były też głosy krytyczne:
że oparcie nie takie,
że uwiera i drapie
i… że zbyt mocno elektryczne.

Uczył się pilnie wieczory i ranki
Od azjatyckiej kochanki.
Pozycje stale nowe poznawał
Aż w końcu umarł na zawał –
Bo ona miała koleżanki.

Bliźniaczki, melomanki spod Płocka,
Lubiły kochać się w rytmie „rocka”
Dla odróżnienia, już za młodu,
Jedna z nich dawała z przodu,
A druga? W okolicach Kłodzka.

Politycy trudzą się daremnie.
Ja lustruję się codziennie,
A mój mąż
Nie wie wciąż
Jakie ziółko ze mnie.

Pewien mieszkaniec Krety
Hodował na działce krety.
Te wszystko zryły,
On nie miał siły
Więc walca użył, niestety.

Jest pewien facet w Egipcie,
Sucha mumia, trzymana w krypcie,
A nad kryptą jest skrypt:
„Kto by chciał parę szczypt,
Może wziąć. Tylko mnie nie wysypcie.”

Pewien smutny półgłówek z Poznania
Przygotować się chciał do strzelania
Zajrzał w lufę, wycelił
Nie czekając wystrzelił
I się zmienił wprost nie do poznania

Żył raz pewien neurotyk w Odessie,
Co się bał, że morze go wessie.
A gdy bał się – tak dyszał,
że niczego nie słyszał,
więc przejechał go traktor w Odessie.

Raz pewien pan z Zakaukazia
Na rożen sam siebie nadział,
Zrobił to z tej przyczyny,
Że braki baraniny
Wystąpiły w sklepach Zakaukazia

Żyła raz święta krowa w Bombaju,
Co nie miała żadnego zwyczaju.
Na zarzuty w tej sprawie
Tarzała się po trawie,
Mocząc stopy w przydrożnym ruczaju.

Przygłupawą uczennicę z Werony
Przerażają wszystkie w jądrze protony,
Cząstki elementarne
Też są dla niej koszmarne,
Z której by nie podeszłą je strony

Pewna śliczna blondynka z Poznania
Przed poznaniem fizyki się wzbrania.
Kiedy słyszy: fizyka,
Umysł się jej zamyka,
Bo dochodzi do przeładowania

Pewna tłusta panienka z Irlandii
Miłą sen, że całował ją Gandhi.
Więc zaczęła się głodzić,
Myśląc, że o to chodzi,
Gdy się Gandhi śni pannom w Irlandii

Raz był facet w centrum Zawichostu,
Co się silnie obawiał przyrostu.
Mawiał: choć naturalny
Jest w istocie fatalny
Tak dla świata, jak dla Zawichostu.

Pewien maniak żyjący w Pasłęce
Fermentował wciąż szczątki zwierzęce.
Na zbiorników dnie wodnych,
W tych warunkach dogodnych
Pod ciśnieniem on trudził swe ręce.

Pewien maniak z okolic Jabłonny
Ciągle wzmacniał potencjał obronny
Co zobaczył potencjał,
To go wzmacniał, ten bęcwał
W gorliwości swej wprost nieprzytomny

Chciał raz wiedzieć pewien cywil z Wilna,
Co to jest ta obrona cywilna.
A pytają wśród ludzi
Jeno popłoch on wzbudził
I w krąg cisza zapadła mogilna.
Syn grabarza, co mieszkał w Sopocie,
chciał tatusia odwiedzić w robocie.
„Skoro przy tym obstawasz,
wpadnij jutro – rzekł grabarz –
to odkopię ci wujka i ciocię.”

Pewien więzień siedzący w Harare
chciał swój z.k. opuścić przez szparę,
co ją dłubał łyżeczką.
Jednak dzień przed ucieczką
sąd bezczelnie darował mu karę.

Ornitolog – sadysta z Wrocławia
stręczył strusia samicy żurawia.
Patrzył z kamienną twarzą
jak niezręcznie się parzą,
a na koniec drań puścił im pawia.

Badacz fauny, co mieszkał nad Nilem
miał przygodę ze złym krokodylem.
Chociaż leczył się w Stanach
odtąd śpiewa w sopranach,
no i przestał już być zoofilem.

Pewien rolnik – przyrodnik z Majorki
bardzo kochał walenie i orki.
Mówił tak: „W karnawale
się porządnie nawalę,
potem pole zaorzę we wzorki”.

Kolejny limeryk chciałbym zadedykować dr A. Dyszkiewicz’owi z Cieszyna:
Wazeliniarz z hurtowni w Madrycie
kamuflował się wprost znakomicie.
Chował się za faktury
i pudełka z tektury
albo siedział u szefa w odbycie.

Parobkowi z powiatu Jastarnia
genitalia urwała sieczkarnia.
To, że Stach go poślubił
nawet trochę polubił,
lecz makijaż to istna męczarnia.

Wpis został przeczytany 3300 razy 🙂

 Leave a Reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

(required)

(required)