„Tylko wydezynfekowane…
… jest naprawdę czyste” – Uśmiecha się pani z ekranu trzymając w rękach preparat do mycia muszli o zapachu leśnej płukanki do zębów. Chciałem tu napisać o rozprzestrzeniającej się obawie – obawie przed BAKTERIAMI.
Telewizja straszy nas, że nawet jak coś wyszorujemy to i tak gdzieś po kątach będą BAKTERIE widziane tylko w nadfiolecie. Swoją drogą ciekawe – zazwyczaj nie widzimy bakterii, bo są za małe. Niebieskie światło je powiększa? Ale mniejsza o reklamy. Nasza kultura wpaja nam już od dziecka, że bakterie są straszne, szkodliwe i że trzeba z nimi walczyć. A ja powiem coś zupełnie innego. Jak zwykle, zresztą.
O ile jestem się w stanie zgodzić, że bakterie w ustępie nie są bardzo potrzebne (aż tak bardzo szkodliwe znowu nie są – pochodzą z naszych organizmów) i że można używać czegoś, żeby się ich pozbyć, to namawianie do wygotowywania naczyń czy mycia ich w domestosie bo „tylko wydezynfekowane jest naprawdę czyste” jest dużą przesadą. O ile mamy jeszcze na tyle rozsądku, żeby nie myć domestosem naczyń to używamy różnych kosmetyków, na przykład: (zobacz) mydła antybakteryjne.
Jeszcze tylko chciałem wspomnieć o jednej nauczycielce, która nakrzyczała na dziecko kiedy się dowiedziała, że wykąpało psa w wannie. Jej niepodważalnym argumentem było to, że „na wannie pozostają zarazki z psa i można potem umrzeć”. Byłem za mały, żeby coś powiedzieć, ale pamiętam to do dzisiaj. Tak jakby wanny nie można było po prostu umyć. To naprawdę wystarcza, nie trzeba jej gotować w kwasach i wypalać w ognisku. Bakterie są, były i będą. A tylko od organizmu zależy co z nimi zrobi. Używając wszystkiego co zabija bakterie – zazwyczaj uzyskujemy taki efekt, że zabijamy bakterie skóry, chroniące nas przed wszystkim. A potem się dziwimy dlaczego chorujemy.
Wpis został przeczytany 1324 razy 🙂