Wilgotność
Mamy teraz bardzo wygodne, wręcz sterylne mieszkania. Wszystko jest wysprzątane, kuchnia jest lśniąca, ściany z płyt gipsowych idealnie proste. Miałem możność zobaczyć budowę ściany jednego z „nowszych” mieszkań. Warstwa gipsu, potem siatka wzmacniająca zatopiona w warstwie tynkowej, następnie styropian i … dziura. Takie mieszkanie ma idealnie proste ściany, łatwo się maluje i… przypomina termos. Jest ono również bardzo sztuczne, martwe.
ściany wykonane z siatki nylonowej i styropianu nie będą oddychały. Nie ma możliwości przenikania wilgoci ani powietrza przez taką ścianę. Jeśli mieszkamy w takim domu musimy wziąć to pod uwagę.
W lecie problem właściwie nie jest taki istotny – mamy otwarte okna, istnieje ciągły przepływ powietrza. Z okresie zimowym za to jest nieco gorzej. Okna otwiera się bardzo rzadko lub w ogóle i sztucznie nagrzewa się pomieszczenia. O ile w lecie, przy otwartym oknie wilgotność w pokoju waha się pomiędzy 65-80% to w zimie może spaść nawet do 20-30%. Powietrze jest strasznie suche. Dzieje się tak kiedy w pokoju jest dużo „sztucznych” rzeczy jak np. meble z płyt, dywan z poliestru i tym podobne. Do tego dochodzi centralne ogrzewanie (…). W zimie, kiedy mamy szczelnie zamknięte okna oraz włączone ogrzewanie wilgotność w mieszkaniu może znacznie spaść. Objawem tego może być (zwłaszcza rano) chrypka, uczucie suchości w nosie, drapanie w gardle. Długotrwałe działanie suchego powietrza może prowadzić do chronicznego kataru, gdyż organizm „broni się” przed wdychaniem suchego powietrza produkując dużą ilość nawilżającego wdychane powietrze śluzu.
Jak wielka jest zmiana wilgotności powietrza między zimą i latem mogę pokazać na przykładzie własnego mieszkania. W sypialni w lecie utrzymuje się wilgotność ok. 70%. W zimie, aby utrzymać ją na podobnym poziomie urządzenie nawilżające zużywa ok. 5-7 litrów wody na dobę. Tak, w jednym pokoju (przy otwartych drzwiach), przy dosyć mocnym ogrzewaniu, potrzeba ok. 6 litrów wody, aby utrzymać wilgotność na takim poziomie jak była w lecie. Niektóre osoby czytające mogą się zastanawiać czy może mieszkam w basenie. Nie. I wbrew temu co piszę nie kapie mi woda z sufitu. Dzięki zwracaniu uwagi na tak – wydawałoby się – nie istotną rzecz jak wilgotność (i przy okazji temperaturę) mojej żonie udało się pozbyć chronicznego kataru, którego nabawiła się mieszkając w przegrzanym i suchym mieszkaniu.
Ostatnio przeczytalem wypowiedź jednej z osób „Bez nawilżania mamy wilgotność na poziomie 20%, a przy nawilżaniu ok. 50% – czyli niby optymalną.” (news: pl.soc.dzieci, 18.07.2004).
Z tą optymalną nie bardzo się zgodzę, bardziej skłaniałłbym się do ok. 65%-70%, ale to nie o to chodzi. Bardziej interesuje (a może raczej przeraża) ile rodzin ma w mieszkaniu 20% wilgotności i ile dolegliwości można usunąć poprzez zwyczajne nawilżanie powietrza.
Wpis został przeczytany 1848 razy 🙂