admin

sie 132013
 

Medycyna akademicka a medycyna naturalna


Na ten temat powstało już tak wiele dyskusji, że właściwie trudno byłoby je nawet zebrać razem.

Chciałbym tu jednak przedstawić nieco inny punkt widzenia. Nie będę mówił, że medycyna naturalna jest lepsza bo coś tam, a akademicka jest gorsza bo coś tam lub odwrotnie. Powiem jak – moim zdaniem – można skorzystać z dobrodziejstw jednej i drugiej.

Medycyna akademicka

Ma niezaprzeczalnie pozytywne wyniki jeśli chodzi o różnego rodzaju nagłe wypadki, operacje i zabiegi ratujące życie. Pogotowie ratunkowe ratuje życie naprawdę wielu ludziom i jest to niezaprzeczalny sukces. Medycyna naturalna zazwyczaj nie jest w stanie pomóc ofiarom wypadku.

Z drugiej strony medycyna akademicka staje się w większości przypadków bezsilna, jeśli chodzi o choroby przewlekłe, np. stany zapalne jelita, żołądka, zgagi, choroby serca, choroby zawodowe, choroby wynikające ze stresu, a nawet zwykłe przeziębienia lub grypy. Na rynku medycznym jest tyle preparatów na przeziębienie i grypę, że możnaby tym uzdrowić prawie cały kontynent, a… jednak ludzie chorują.

Medycyna naturalna

Jest prawie doskonała i nie zastąpiona w zapobieganiu chorobom, wzmacnianiu organizmu, usuwaniu skutków stresu, pozbywaniu się nałogów itp. W większości potrafi pomóc pacjentom w chorobach uznawanych przez medycynę akademicką za niewyleczalne, np.: cukrzyca, choroby serca, problemy z ciśnieniem, problemy ginekologiczne i inne.

Jak jest … każdy widzi

Jeśli pacjentowi coś dolega to idzie do lekarza. Powiedzmy jest to ból brzucha. Zdarza się tak, że po wykonaniu wszystkich możliwych badań lekarz mówi, że „wszystko jest w porządku” i przepisuje tabletki czy czopki. Po tygodniu ból nie znika i lekarz przepisuje mocniejsze tabletki i antybiotyk. Pacjent w tym czasie zjada sobie trochę środków przeciwbólowych (bez wiedzy lekarza) bo jakoś musi pracować i żyć. Po kilku miesiącach terapii dodatkowo zaczyna boleć żołądek (skutki brania tabletek), a u kobiet zazwyczaj pojawiają się problemy ginekologiczne (np. grzybica, upławy itp.) – skutek osłabienia organizmu i działania antybiotyków. Po jakimś czasie pacjent decyduje się na pomoc medycyny naturalnej, wybiera terapeutę i zapisuje się na wizytę.

I tutaj albo terapeuta coś powie albo nie. Jeśli nie powie to teraz zrobię to za niego. Gdyby przyszedł od razu – terapia trwałaby np. 3 tygodnie. Nie byłoby żadnych skutków ubocznych, nie byłoby osłabienia organizmu przez antybiotyki, nie byłoby innych problemów (np. żołądek). Teraz terapeuta musi przede wszystkim zrobić tak, żeby pacjent porozmawiał z lekarzem i przestał brać antybiotyki. Zazwyczaj przepisywane są „na wszelki wypadek” i skutecznie niszczą system obronny organizmu. Potem musi odtruć organizm z tony leków, jakie pacjent zdążył zjeść przez ostatnie pół roku, a dopiero potem może podjąć się właściwej terapii (problem właściwy + zołądek + układ odpornościowy + inne problemy, tzw. skutki uboczne terapii akademickiej). Terapia automatycznie wydłuża się do kilku miesięcy.

Inną stroną jest, że pacjent kiedy dowie się o tym zazwyczaj się obraża i nie przychodzi na kolejną terapię. Może lepiej byłoby nic nie mówić, ale wtedy wysiłek terapeuty (a czasem naprawdę trzeba się powysilać nad pacjentem nawet przez godzinę) jest niweczony. Nie chodzi tu o pieniądze tylko o chęć pomocy z góry skazaną na niepowodzenie. To tak, jakby ktoś ciągle dolewał oleju do silnika nie wymieniając uszczelki spod której ten olej ciągle kapie. Pomoże – owszem – na jakiś czas. A potem trzeba terapię powtarzać zamiast zająć się kolejnymi dolegliwościami. I tutaj rodzi się słynne zdanie „Leczyłam(em) się u bioenergoterapeuty/radiestety/reikowca/itp. ale jakoś mi nie pomogło”.

Nie twierdzę, że medycyna naturalna potrafi wyleczyć wszystko. Ale jestem pewien, że nawet jeśli nie wyleczy to zrobi tak, że pacjent będzie czuł się lepiej. A to też jest ważne – przynajmniej dla mnie.

Byłem ostatnio w aptece. Pani przede mną kupowała między innymi APAP. Na początek powiedziała 12 sztuk, ale zaraz przy ladzie było wystawione duuuże opakowanie, więc po chwili zdecydowała się kupić to duże. A ja się usilnie zastanawiałem. Pani kupiła 24+6 = 30 tabletek przeciwbólowych. Patrząc po sobie – zużywając jakieś 3 tabletki rocznie wystarczyłoby mi to na 10 lat. Zazwyczaj jak już muszę to biorę pół tabletki i zawsze pomaga. Nie żartuję. Z drugiej strony wiem, że 30 tabletek może być zjedzonych bez większych trudności w np. 2 tygodnie. Tylko czy naprawdę warto tak truć organizm? Nie mówiąc już o tym, że z czasem potrzeba ich więcej i więcej żeby pomogły.

Co proponuję?

Przemyśleć możliwości jednej i drugiej medycyny. I wykorzystać to, co potrafią najlepiej. W sytuacji zagrożenia życia niezwłocznie dzwonić po karetkę. Ale kiedy pracuje się w stresie, źle się sypia, zaczyna się mieć z czymś problemy (serce, oddychanie, zgaga, zatwardzenia itp.), dziecko zaczyna gorączkować, przeziębiać się itp. – skorzystać z pomocy terapeuty. Gwarantowany przede wszystkim brak skutków ubocznych terapii.

Jeśli ktoś mówi, że wizyta u terapeuty jest o wiele droższa niech wybierze tańszego. Albo niech policzy ile pieniędzy wydał na tabletki i jak się po nich czuje.

Panie doktorze, mam trądzik i nic nie pomaga

W bardzo wielu przypadkach, kiedy już pacjent zdecyduje się na leczenie metodami naturalnymi okazuje się, że tak naprawdę nie jest chory na jedną rzecz lecz na kilka. Może taki przykład (wymyślony, ale podobny do rzeczywistości).

Przychodzi osoba skarżąc się na zmiany skórne których nie da się w żaden sposób wyleczyć. Próbowała już wszystkiego i maści, i antybiotyków, i sterydy i nic nie pomaga. Zazwyczaj wtedy pytam: czy choruje pani/pan jeszcze na coś? – Nie, pada odpowiedź, tylko ta wysypka.

Tak więc można by zająć się znajdowaniem przyczyny choroby skóry, ale widzę, że pacjent kładąc się robi to bardzo ostrożnie. Okazuje się, że od lat ma problemy z kolanami, które są słabe, ale to już tak ma od dawna. Po dłuższej rozmowie okazuje się, że pacjent ma nadciśnienie, ale to już kilka lat i bierze tabletki i wszystko jest dobrze, miał operację wycięcia woreczka żółciowego, bo były kamienie, tak właściwie to ma alergię, ale to tylko na wiosnę, a teraz jest jesień, czasem napady astmatyczne, boli go żołądek, zazwyczaj rano, ale jak napije się czegoś to przestaje itp.

Takich przykładów można podać wiele. Osoba zgłaszająca się z jedną dolegliwością twierdzi, że ogólnie jest zdrowa, a w rzeczywistości chorób do wyleczenia jest kilka. Często pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że np. nadciśnienie, na które bierze jakieś tabletki to jest choroba, która może być przyczyną wspomnianych zmian skórnych. I że nie będzie możliwe wyleczenie skóry jeśli nie wyleczy się czegoś w środku organizmu.

 Posted by at 12:37
sie 132013
 

Mycie naczyń, zmywarka


W każdym domu myje się naczynia, i myło od zawsze. Chciałem tutaj tylko napisać o różnych, ostatnio „modnych” płynach i solach do mycia naczyń.

Reklamy wabią nas płynami, które:

  • nie niszczą skóry,
  • doskonale zmywają każdy tłuszcz,
  • nabłyszczają naczynia,
  • powodują, że nie trzeba płukać i wycierać naczyń.

Jeśli płyn do mycia naczyń usuwa wszelaki tłuszcz, nawet w zimnej wodzie to na pewno usunie ochronną warstwę tłuszczową ze skóry rąk. Chciałbym jednak przede wszystkim zwrócić uwagę na substancje nabłyszczające oraz na nie płukanie naczyń.

Po myciu naczyń zostaje na nich woda ze środkiem myjącym. Jeśli naczynia nie zostałą wypłukane, to woda, oczywiście, odparuje, ale na naczyniach zostanie cienka, nie widoczna warstwa płynu do mycia. Po nalaniu np. zupy ten płyn się rozpuszcza i wszyscy domownicy zajadają go ze smakiem. Podobnie jest z wszelkimi substancjami nabłyszczającymi dodawanymi do płynów i do zmywarek. Jeśli po umyciu naczyń pozostaje na nich jakakolwiek warstwa – będzie ona później spożyta przez domowników.

Może się potem okazać, że ciasto pachnie płynem do mycia naczyń gdyż forma nie została porządnie wypłukana. Pomijając oczywiście prosty fakt, że płyny do naczyń są trujące.

 Posted by at 12:36
sie 132013
 

Pralka


Oprócz tego, że zazwyczaj jest głośna raczej nie szkodzi, a dosyć się przydaje. Czyli nieco optymizmu na co dzień. Chciałem tylko powiedzieć o ilości proszku, gdyż zauważyłem że osoby „piorące” zazwyczaj dają go zbyt dużo. Na opakowaniu jest napisane: bardzo brudne: 200 ml proszku. Mamy bardzo brudne dwa swetry (robocze) więc wsypujemy 200 ml proszku. Tylko że ilości zazwyczaj są podane na 5 kg ubrań. Dwa swetry ważą co najwyżej 1 kg więc powinniśmy dać 1/5 z 200 ml = 40 lub 50 ml.

Jeśli dodamy zbyt dużo proszku – pralka nie będzie go w stanie wypłukać i zostanie on na ubraniach. Jeśli wypraliśmy kurtkę – powiedzmy, że nie ma problemu, jednak przy praniu bielizny – nadmiar proszku może stać się nieprzyjemny, może powodować uczulenia. Pranie nie powinno pachnieć proszkiem, a jeśli to tylko bardzo delikatnie.

 Posted by at 12:35
sie 132013
 

Telefony bezprzewodowe, komórki


No dobrze, mniejsza o telewizory. Teraz telefony bezprzewodowe i komórki. A także krótkofalówki (takie jak ma ochrona w supermarketach), radia CB i inne, podobne. Od razu mówię, że telefony bezprzewodowe to takie komórki o słabszym działaniu. Działaniu ubocznym, oczywiście.

Wszystkie urządzenia teletransmisyjne NADAJĄCE sygnał wytwarza pole elektryczno-magnetyczne wokół urządzenia i – jeśli jest w innym miejscu – wokół anteny. Pole to, krótko mówiąc działa szkodliwie. Między innymi „podgrzewa” tkanki. Jeśli ktoś rozmawia często z komórki i trzyma ją zawsze z jednej strony – znam przypadek jednostronnego osłabienia wzroku. Warto się nad tym zastanowić. Oczywiście to nie jedyne, co może być, to tylko przykład.

Ktoś może nosić komórkę w kieszonce na piersi (przy sercu) lub na pasku przy spodniach – nawet nieco z tyłu (nerki). A potem się zastanawia dlaczego coś się dzieje z sercem czy nerkami. Komórka co jakiś czas wysyła i odbiera sygnał łączności z najbliższym nadajnikiem. Nie jest tak, że kiedy nie rozmawiamy to „ona nic nie robi”. Wystarczy ją położyć przy jakimkolwiek wzmacniaczu (radiu, telewizorze, głośniczkach komputerowych, wieży) – usłyszymy jak pracuje. Dla komputerowców – komórka potrafi tak przeformatować dyskietkę czy dysk twardy, że potem nadaje się ona na śmietnik. Przede wszystkim kiedy ODBIERA sygnał dzwonienia (ktoś na nią dzwoni).

Innymi słowy – jak już musimy rozmawiać przez komórkę – krótko i treściwie. Można też używać zestawów słuchawkowych trzymając komórkę z daleka od ciała, wtedy korzystanie z komórki staje się prawie zupełnie bezpieczne. No, chyba, że ważniejsza jest rozmowa niż zdrowie za … np. 10 lat.

Reguła ta nie odnosi się wyłącznie do telefonów komórkowych. Tak samo szkodliwe są wszelakie urządzenia generujące fale elektromagnetyczne wysokiej częstotliwości: radary, nadajniki radiowe i telewizyjne, przekaźniki radiowe, telewizyjne i telefonii komórkowej, komputerowe sieci bezprzewodowe, słuchawki i mikrofony bezprzewodowe.

Oczywiście każde urządzenie inaczej oddziaływuje. Wojskowy radar jest tysiące bardziej szkodliwy niż np. bezprzewodowy mikrofon, co nie znaczy, że mikrofon jest obojętny dla zdrowia.

——-

Ostatnio w miastach pojawiły się maszty telefonii komórkowej. Niezależnie od zdań ekspertów uważam, że mieszkać przy takim maszcie to jak mieszkać w kuchence mikrofalowej. Tylko nie zawsze się można przeprowadzić.

 Posted by at 12:32
sie 132013
 

Kuchenki mikrofalowe


Cud, miód i orzeszki. Wkłada się mrożonkę do kuchenki, ustawia, czeka i obiad gotowy.

Produkty głęboko zamrożone tracą swoją „żywą” energię. Człowiek staje się senny, markotny, smutny, nic mu się nie chce. Nie ma w nim życia. Fale w mikrofalówce dodatkowo ją (energię) zabijają. Mogą też wpływać na strukturę białka, ale mniejsza o to. Proponuję – jak ktoś chce być zdrowy niech – jeśli już ma taką kuchenkę – podaruje ją swojemu wrogowi. Dużo zyska. Wróg nie będzie miał czasu go zaczepiać, bo będzie stał w kolejkach do lekarzy, a osoba będzie szczęśliwsza i zdrowsza.

 Posted by at 12:32
sie 132013
 

Wentylatory


Tak, pewnie wiele osób zacznie się zastanawiać co mi zawinił wentylator. Więc odpowiadam – prawie nic. No, może oprócz bólu głowy.

Niektóre wentylatory emitują falę akustyczną o częstotliwości ok. 10 Hz (słynny, stary „Zefirek”, ale nowe też), która ujemnie wpływa na organizm. Chodzi tu zwłaszcza o małe wentylatorki, takie biurkowe, które wyją, a nie wieją. Stawia się je blisko siebie i wychodzi z pracy jako własne zwłoki. „Tak, to pewnie ten upał, bo głowa mi pęka”. Upał może też, ale może to być wentylator. Cóż mogę poradzić – ustawić go dalej od siebie, wtedy będzie na nic lub kupić inny. Uwaga, duże wentylatory mogą działać tak samo. Wystarczy włączyć go na maximum i przyłożyć twarz na minutę, dwie. Jeśli ktoś ma osłabiony organizm poczuje jego działanie (jeśli działa negatywnie) prawie od razu.

 Posted by at 12:31
sie 132013
 

Telewizory, monitory


Powszechnie wiadomo, że telewizory, monitory promieniują. Owszem, ale nikt się tym nie przejmuje. Co więcej – bo tego już nie wiadomo, w każdym razie o tym się nie mówi – przód monitora jest zabezpieczony, bo jakieś tam normy i tak dalej. Ale – uwaga – nikt nie zabezpiecza tyłu monitora. Monitor tyłem promieniuje swoje "normalne" promieniowanie oraz te, które jest odbite od przodu monitora. Ile już widziałem takich pracowni komputerowych, w których monitory ustawione są rzędami. I ktoś siedzący przed komputerem ma za głową, w odległości 0,5 metra tył innego monitora. Może przesadzam, ale to jest tak, jakby włożyć głowę do lampy rentgenowskiej. Ale o tym się nie mówi. A szkoda.

Większość pracowni komputerowych jest ustawiona tak, że osoba siedząca ma za sobą tył monitora lub przed sobą (monitory stojące "plecami" do siebie). Jedyne co mogę poradzić to siadanie w ostatnim rzędzie.

Idziemy do wielkiego sklepu, natrafiamy na ścianę z telewizorów. Duże, małe, kolorowe, a wszystkie włączone. Przyglądamy się im – z bliska, z daleka. Kiedyś wybierałem telewizor. Po jakiś 15 minutach porównywania coś się zaczęło dziać. Piekły mnie oczy, skóra na twarzy zaczęła mnie palić. Dopiero potem zrozumiałem co to jest – było tam może kilkadziesiąt włączonych telewizorów, a ja stałem o jakieś 2 metry od nich. Opisuję to w sposób dosyć przesadzony, bo zazwyczaj w pokoju nie mamy więcej niż 1 telewizor, ale … też nie oglądamy go 5 minut dziennie. Czasami trwa to nawet kilka godzin. Liczy się siła promieniowania ale również CZAS. Na bardzo krótko możemy włożyć palec do wrzątku – gospodynie domowe w ten sposób sprawdzają czy woda na kartofle jest słona. Ale włóżmy ten palec na – chociażby – 5 sekund.

 Posted by at 12:30
sie 132013
 

Prąd


Żyjemy w świecie myślących maszyn, chłodzących lodówek, głośnych głośników, malakserów, pralek, automatycznych spłuczek i tysiąca innych rzeczy. To wszystko zjada prąd – i dobrze. Gdyby nie zjadało do tej pory musielibyśmy nosić węgiel. Ale…

Jest takie sobie podstawowe prawo, że wokół przewodu, w którym płynie prąd wytwarza się pole magnetyczne. Uczą tego w szkole, prawda?

Czasami nie wiemy gdzie w mieszkaniu mamy przewody w ścianach, czasami wiemy. Każdy przewód, przez który płynie prąd wytwarza pole magnetyczne. Pole, które niestety, nie wpływa dobrze na organizm. A wręcz przeciwnie. Tak, wiem, badania czasami tego nie potwierdzają i tak dalej. A czy ktoś pomyślał co by się stało, gdyby ktoś opublikował (wymyślam tutaj), że np. to pole skraca nasze życie o średnio 10 lat. Czy ktoś weźmie na siebie taką odpowiedzialność? Oczywiście wymyślam, ale może nie wszystkie wyniki badań są powszechnie udostępniane. A jeśli takie przewody (np. od grzejnika – pobiera on bardzo dużo prądu) "biegną" koło łóżka? Potem zastanawiamy się dlaczego rano budzimy się "martwi".

 Posted by at 12:30
sie 132013
 

Naczynia


Wydaje się, że w czasach teraźniejszych jakoś mniej zwracamy uwagę na to czego używamy w kuchni. Oczywiście, wraz ze wzrostem poziomu kultury zmieniamy również nasz kuchenny sprzęt, ale czy zawsze na lepszy?

Na początek – aluminium. Kiedyś, dosyć dawno temu, były popularne aluminiowe łyżki i garnki. Zwłaszcza do mleka, ktoś pamięta? Taki garnek był super – nic się nie przypalało, czasami tylko wykipiało.

Chciałbym tu jasno powiedzieć – aluminium nawet jeśli jest genialne, (jeśli chodzi o konstrukcje silników) do kuchni zupełnie się nie nadaje. Aluminium niszczy wartość odżywczą potraw. Dla osób, które zetknęły się z medycyną naturalną – powoduje silną jang\’izację produktów. Żeń-szeń (silne, lecznicze zioło) przyrządzony w aluminiowym naczyniu staje się zwyczajną herbatą.

Niestety, ostatnio nastała moda na wszelakiego rodzaju folie aluminiowe do owijania produktów, co więcej, aluminiowe folie do pieczenia czy do grilowania. Przykro mi – to też jest szkodliwe. Co więcej – większość soków jest w kartonowych pojemnikach, których wnętrze jest … aluminiowe. Na szczęście na aluminium jest nałożona cienka warstwa plastyku, ale czy tak jest wszędzie? A śmietana w kubkach z aluminiowym wieczkiem?

Kogo nadal nie przekonują moje słowa niech sobie wyobrazi kiszenie ogórków w aluminiowym garnku. Albo kapusty. Dla osób nie wiedzących – do kiszenia niezaprzeczalnie najlepszym naczyniem jest gliniany lub kamionkowy garnek.

Wyciskacze do czosnku. Czosnek jest bardzo silną substancją; ma wszechstronne działanie (antybakteryjne, wzmacniające, itp.). Nie powinno się używać noża do czosnku (dokładniej: czosnek nie powinien się stykać z metalem). Przy zastosowaniu aluminiowego (oczywiście bardzo szybkiego i wygodnego) wyciskacza do czosnku tak właściwie do potrawy dodajemy kredę o odpowiednim zapachu. Warto to mieć na uwadze. Dla osób lubiących czosnek drobna rada. Jeśli bardzo go lubimy, a następnego dnia nie możemy spędzić na odludnej łące – polecam kromkę z masłem, taką normalną. I czosnek nie pokrojony lecz drobno potarty na – koniecznie – plastykowej tarce (ostatnio pojawiły się w sklepach). Potem lekko posolić. Następnego dnia rano można napić się mleka, ale zazwyczaj samo starcie wystarczy. (przeczytaj: jak można sobie pomóc: specyfiki)

Jeśli kogoś nie przekonuje stwierdzenie, że aluminium jest szkodliwe – powiem to nieco inaczej. Naukowcy zaczynają mówić, że jony aluminium mogą powodować chorobę Alzheimera. Czy to przekonuje?

Metalowe garnki. Ostatnio bardzo popularne, chociaż o wiele droższe. I może to lepiej. O ile są – być może – wygodniejsze to niestety też nie najlepiej oddziaływują na organizm. Szczególnie garnki na mleko. Na razie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć na tyle jasno, żeby każdy Czytelnik mógł to zrozumieć, a wytłumaczenie „techniczne” mija się z celem. Jak będę wiedział jak to napisać to natychmiast to uzupełnię. Mogę tylko powiedzieć, że wprowadzają do organizmu zbyt dużo elementu Metalu.

Jeśli już poruszyliśmy problem sztućców dobrze jest mieć w domu drewnianą łyżkę. Gospodynie wiedzą, że najlepiej właśnie takimi miesza się np. bigos. Ja osobiście używam prawie wyłącznie drewnianych łyżek i mogę powiedzieć, że czasami smakuje nieco lepiej.

Jak już wszystko krytykuję to jeszcze jeden optymistyczny akcent: najlepsze są garnki emaliowane (NIE obite!!!) lub naczynia szklane.

A tak właściwie to wszyscy wiemy o tym. Zsiadłe mleko z kubka metalowego smakuje zupełnie inaczej niż z glinianego lub kamionkowego kubka, prawda?

 Posted by at 12:29
sie 132013
 

Produkty według 5 przemian


Aby coś ugotować zgodnie z Regułą Pięciu Przemian trzeba wiedzieć jakie produkty należą do jakiej przemiany i jak działają. Po dłuższym gotowaniu kucharz nabiera takiej wprawy, że nie musi sprawdzać produktów – po prostu wie do jakiej przemiany należą. Dla pozostałych osób przeznaczona jest właśnie ta tabelka.

Podziały produktów pochodzą z dwóch różnych źródeł (oddzielone znakiem „*”) i dlatego mogą się powtarzać w różnych częściach tabeli. Są produkty, które podlagają kilku przemianom lub też mogą należeć do grupy produktów ogrzewających lub oziębiających – w zależności od przyrządzenia.

Produkty mogą być podzielone na 5 sposobów działania: HAN – zimne, LIANG – orzeźwiające, PING – neutralne, WEN – ogrzewające i RE – gorące. Z tego samego powodu herbata z rumianku (ZIEMIA – LIANG) powoduje ochłodzenie organizmu, a np. sok wiśniowy powoduje ogrzanie. Wypicie gorącej cherbaty, która ma naturę HAN lub LIANG dodaje ciepła organizmowi tak długo jak się pije gorący płyn lecz po wypiciu działa ochładzająco.

Tabelka ta nie pokazuje „jedynego słusznego” podziału i – mimo dołożonych starań – może zawierać błędy lub nieścisłości. Jeśli ktoś zauważy jakiś błąd – uprzejmie proszę o informacje.

 

Przemiana YIN YANG
HAN LIANG PING WEN RE
OGIEŃ
(gorzki)
korzeń rabarbaru, mniszek lekarski * cykoria, sałata lodowa, endywia, zielona sałata, korzeń mniszka, sałata amerykańska, piwa: Guiness, Pilzner, czarna herbata, zielona herbata, herbata z:goryczki, przywrotnika, łopianu, korzenia mniszka, krwawnika, piołunu korzeń łopianu i mniszka lekarskiego, szałwia, kwiat głogu, jesion, goryczka, kozłek lekarski, boćwina, cykoria, karczoch, sałata, endywia, gorzki grapefruit, kawa z korzenia łopianu, zielona-czarna-jaśminowa herbata, piwo, * żyto, karczoch, sałata polna, burak, owoc czarnego bzu, pigwa, kawa zbożowa kasza gryczana niepalona, żyto, czerwone mirabelki, czerwone winogrona, śliwki, wędzone owoce, ser kozi, kozie mleko, wrząca woda * brukselka kakao, piołun, liść wawrzynu, bylica, laurowy liść, suszony koper, tymianek, szałwia, majeranek, lubczyk, rozmaryn, kasza gryczana palona, orzechy włoskie, czerwone wino, kawa prawdziwa i ze słodu, czerwony żeńszeń, baranina, koza, * ser kozi, mleko kozie, kurkuma, mak, oregano, rozmaryn, czerwone wytrawne wino kawa prawdziwa, produkty prażone, * mięso jagnięce, mięso kozie
ZIEMIA
(słodki)
 * banan, kaki, mango, arbuz, wszystkie wyciskane na zimno oleje, pestki słonecznika, szparag buraki, pomidor, bakłażan, grzyby szlachetne świeże i suszone, szpinak, szparagi, ogórki, słodkie jabłka, gruszki, banany, arbuz, ananas, mango, słonecznik, mleczko zbożowe, siemię lniane, kwiat lipy, korzeń lotosu, rumianek, liść babki, * wszystkie: zboża, mąki, płatki i kasze, jęczmień, pieczywo drożdżowe, orzech cashew, bakłażan, kalafior, brokuły, pieczarka, kapusta pekińska, ogórek, botwina, papryka, skorzonera, seler, cukinia, słodkie owoce, jeżyna, daktyl, truskawka, papryka, czarna jagoda, malina, syrop klonowy, olej z ostu, estragon, oliwka, oliwa z oliwek, oleje: sezamowy, słonecznikowy, sojowy, z kiełków pszennych, maranta, sok warzywny, mleko sojowe proso, kasza jaglana, kukurydza, świeży groszek, bób, groch, ziemniaki, słodka papryka, suszone warzywa i owoce, rodzynki, daktyle, figi, migdały, słodki grapefruit, lukrecja, szafran, wanilia, miód, syrop klonowy, słód jęczmienny, mleczko zbożowe, sezam, wołowina, cielęcina, kurze jaja, świeże masło i ser, słodka śmietana, krowie mleko, liść jeżyny i maliny, biały żeńszeń, znamiona kukurydzy, * orzech ziemny, orzech laskowy, migdał, wszystkie rodzaje kapusty, awokado, fasola krzaczasta, groch, ziemniak, rzepa, ananas, figa, melon miodowy, papaja, śliwka, masło, mleko skondensowane-słodkie, jajko, słodki jogurt, ser żółty tłusty, mleko krowie, słodka śmietana, cielęcina, wołowina, miód, słód, marcepan, cukier trzcinowy, piwo słodowe, herbata: rumiankowa, z pędów kukurydzy, z lukrecji dynia, marchew, czereśnie, korzeń pietruszki, wiśnie, morele, orzechy kokosowe i włoskie, maliny, brzoskwinie, kminek, cynamon, nasiona kopru właskiego, anyżek, oliwa z oliwek, olej sezamowy i sojowy, świeże masło, mleko owcze, łagodny żółty ser, lawenda, biały żeńszeń, * szarłat, sago, słodki ryż, kasztan, mleko kokosowe, pestka pinii, pistacja, orzech włoski, koper włoski, słodki ziemniak, morela, koryntka, brzoskwinia, rodzynka, czereśnia, winogrono, amasake, wanilia, olej z orzechów włoskich, słodki alkohol, miód pitny, likier, sok z winogron, słodkie wino, herbata kminkowa  * cynamon mielony, herbata z kopru włoskiego
METAL
(ostry)
jęczmień, kalafior, rzeżucha, seler, kapusta pekińska, rzodkiew, mięta pieprzowa, oregano, biała malwa, zając, * szampan, wytrawne białe wino, herbata z mięty pieprzowej, ryż, owies, biała-zielona-włoska kapusta, brukselka, rzepa, orzeszki ziemne, korzeń kuzu, przepiórka * gęś, indyk, czosnek, cebula, szczypiorek, pora, zielona cebulka, bazylia, świeży imbir, angielskie ziele, gałka muszkatołowa, carnuszka, curry, kolendra, pieprz, cynamon, wódka sake, wino ryżowe, goździki, arcydzięgiel, dzik, jeleń, bażant * zboża i warzywa strączkowe, sery: silnie sfermentowany, chudy, munsterski, pleśniowy, bażant, jeleń, kuropatwa, przepiórka, dzik, bazylia, koperek, kurkuma, papryka w proszku, imbir, kardamon, czosnek, kminek krzyżowy, kolendra, kminek, liść laurowy, majeranek, skórka z mandarynki, skórka pomarańczowa, zielona pietruszka, szczypior, musztarda, tumeric, herbata imbirowa ostra papryka, czosnek, goździki, chili, suszony imbir, wódka * chili, curry, koper włoski, gałka muszkatołowa, goździk, pieprz, ziele angielskie, anyżek gwiaździsty, skórka cynamonowa, wysokoprocentowy alkohol, grzane wino, whisky, wódka kolorowa, herbata cynamonowa
WODA
(słony)
alagi, sól, miso, tamari, sproszkowane muszle ostryg, ostrygi, ślimaki, woda źródlana * kawior, krab, mątwa, sos sojowy, miso, niegazowana woda źródlana fasola, żółta soja, woda źródlana, woda mineralna, rak czarna soja, ciemne fasole, czarne grzyby, sery pleśniowe, karp węgorz, łosoś, krewetka * okoń, pstrąg, krewetka olbrzymia, homar, wątłusz, langusta, małż, flądra, sardela, tuńczyk
DREWNO
(kwaśny)
rabarbar * kiwi, kaczka pszenica, świeże i młode zielone warzywa, zarodki, kiełki, sałata, ogórki, cukinia, nać pietruszki, pomidory, szczaw, kwaśne: „jabłka, gruszki, grapefruit, śmietana, agrest, porzeczki, cytryny, mandarynki, pomarańcze, poziomki”, estragon, melisa, drożdże, zsiadłe mleko, jogurt, biały ser, hibiskus, babka, piwo pszeniczne, sok brzozowy, kaczka * drożdże piekarskie, orkisz, ogórek konserwowy, kiszona kapusta, niedojrzałe owoce i jagody, kompot jabłkowy, jeżyna, truskawka, porzeczka, żurawina, wiśnia, mleko skondensowane, mleko kwaśne, kwaśny jogurt, twaróg, kwas chlebowy, sok owocowy świeży, piwo pszenne z drożdżami lub bez, sok z kiszonej kapusty, herbaty: z dzikiej róży, głogu, owocowe pszenica, kwaśne winogrona, biały ser, krwawnik brzoskwinie, wiśnie, pigwa, ocet winny * zielone ziarno, kurczak, kura, ocet balsamiczny, sok wiśniowy
 Posted by at 12:29