Jak zwykle w okresie jesienno-zimowym zaczyna docierać do nas, że jedzenie i praca to nie wszystko. O zdrowie martwimy się jedynie kiedy choroba złośliwie chichocze nam zza kołnierza, a właśnie w tym okresie okazuje się, że sąsiadka coś kaszle, kolega w pracy ma katar, żona mówi, że ją boli gardło, a szef, standardowo, ma „ciężką grypę” w postaci lekkiego przeziębienia.
Jak mówią lekarz jest jedynym człowiekiem, który nie zna cudownego środka na przeziębienie. Od każdego innego można usłyszeć kilkanaście różnych środków, które „są bardzo skuteczne”: począwszy od herbaty z sokiem malinowym, poprzez wygrzanie stóp aż do wódki z pieprzem. O dziwo – wymienia je osoba, która co chwilę wyciera nos.
Te „domowe” środki są o tyle tajemnicze, że, owszem, działają, ale na samym początku przeziębienia – kiedy trochę łupie w głowie i człowiek jest jakiś rozbity, a nie tydzień później kiedy z nosa, który bardziej przypomina nos Dionizosa (o ile dobrze pamiętam mitologię), leci mu jak z fontanny i co chwile oddaje salwy na cześć rozsiewania zarazków.
Od razu trzeba powiedzieć, że lubimy przesadzać. Jeśli ktoś się lekko przeziębi (katar przez 2 dni) to ma ciężkie przeziębienie. Jeśli ktoś się porządnie przeziębi to ma ciężką grypę, a jak już ktoś ma grypę to pewnie za dwa dni umrze.
Uczone źródła podają:
Przeziębienie – wirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych (ostry nieżyt gardła i nosa) jest jednym z najczęściej występujących zachorowań na świecie. Ludzie, którzy nie chorują często szybko ulegają samowyleczeniu i w zasadzie przeziębienie nie wymaga leczenia, a objawy można łagodzić bez udziału lekarza.
Grypa jest ostrą wirusową chorobą zakaźną przenoszoną drogą kropelkową poprzez wdychane powietrze, kaszel lub drogą kontaktów pośrednich. Objawia się: wysoką gorączką powyżej 39 °C z dreszczami, która trwa 1-2 dni z bólami głowy, stawów i mięśni, katarem i kaszlem. Po rozpoznaniu grypy należy przewidywać, że pełny powrót do zdrowia nastąpi za 14 dni. Co nie znaczy, że będziemy chorzy przez 2 tygodnie. Zazwyczaj sama choroba trwa krócej lecz musi minąć trochę czasu zanim organizm zregeneruje siły.
Jednym z najgorszych naszych przyzwyczajeń jest bagatelizowanie choroby. Nie, nie mówię o tym, że osoba chora nic nie robi i czeka aż „samo przejdzie”. Mówię raczej o tym, że jeśli już doprowadziliśmy organizm do choroby to chcemy, żeby już jutro nie chorował. Co gorsza czasami zachowujemy się tak, jakby już jutro miał nie chorować.
Powszechnie wiadomym faktem jest konieczność utrzymania ciała w cieple. Jeśli organizm jest wyziębiony nigdy sam nie zwalczy choroby – warto to zapamiętać. Niestety, coraz częściej zdarza się, że organizm zatruty różnymi rodzajami tabletek (przede wszystkim antybiotykami) nie reaguje na przeziębienie podniesieniem temperatury. Oznacza to, że system obronny nie rozpoznaje choroby i nie zaczyna z nią walczyć. Jest to groźna sytuacja, gdyż organizm jest chory i nic nie robi, aby się wyleczyć. Lepsza jest nawet wysoka temperatura przez kilka dni, która świadczy o tym, że organizm walczy niż kompletny brak reakcji. Taki brak reakcji łatwo poznać – kiedy jesteśmy przeziębieni i nie mamy gorączki. Zdrowy organizm reaguje lekką gorączką nawet już po mocno wyczerpującym dniu. To są gorączki rzędu 37 stopni które można rozpoznać późnym wieczorem. Rano nie ma po nich śladu.
Drugim powodem nie zwiększenia temperatury przez organizm może być jego wyczerpanie. Organizm rozpoznaje chorobę, usiłuje z nią walczyć, ale nie ma czym – nie ma siły. Ten stan nie jest tak poważny jak pierwszy, gdyż do poprawnego wyleczenia wystarczy odpowiednie wzmocnienie organizmu.
Nadal powszechnym działaniem na gorączkę jest… jej „zbijanie”. Większość środków parafarmaceutycznych dostępnych w aptekach i reklamowanych jako „bardzo skutecznie usuwające objawy przeziębienia” (objawy, a nie chorobę) mają w swoim składzie środki chemiczne powodujące obniżenie temperatury. Nie ważne jest czy temperatura jest wysoka czy niska czy w ogóle organizm nie zareagował – wiele osób je środki przeciwgorączkowe. Gorączka jest walką organizmu który pali żywym ogniem agresora. Jedząc tabletki przeciwgorączkowe jednocześnie osłabiamy działanie sił obronnych organizmu – wytrącamy mu z ręki główną broń. Nie należy się potem dziwić, że zwykły katar trwa trzy tygodnie. Sami osłabiamy naturalną ochronę organizmu i dziwimy się, że nie chce się wyleczyć.
Coraz powszechniejszą walką z przeziębieniem staje się coś zupełnie odwrotnego. Jemy takie ilości tabletek i o takim składzie, że wymuszamy nowy model pseudo zdrowienia. Jemy środki przeciwbólowe aby zablokować sygnały z organizmu, mówiące o chorobie, jemy środki przeciwgorączkowe aby zablokować działanie układu odpornościowego oraz jemy antybiotyki, aby „zabiły” wrogie bakterie.
Tutaj jedno wtrącenie dla uważnych czytelników. Przypominam: przeziębienie to wirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych, grypa to ostra wirusowa choroba zakaźna. ANTYBIOTYKI NIE DZIA£AJĄ NA WIRUSY. Antybiotyki zabijają bakterie. Jedzenie antybiotyków na przeziębienie i grypę pomoże tyle co bandaż nieboszczykowi, ale to tylko takie wtrącenie.
Spożyte antybiotyki niszczą nie tylko komórki agresora, ale również bakterie w organizmie, które są niezbędne do jego poprawnego funkcjonowania. Są to np. bakterie jelitowe lub bakterie utrzymujące naturalne środowisko pochwy. W tym nowym modelu „leczenia” blokujemy naturalną obronę organizmu i lekami (parafarmaceutyki) usiłujemy zniszczyć chorobę, niszcząc przy okazji swój organizm. Układ immunologiczny nie nauczy się walczyć z chorobą, a osłabiony organizm zacznie częściej chorować. Stawianie na głowie wszystkiego co jest proste jest odwiecznym hobby człowieka.
Rozumiem, że czasami jest tyle rzeczy do zrobienia, że nie można sobie pozwolić na chorobę. Jest to bardzo krótkowzroczne, ale niech i tak będzie. Ale jeśli już praca jest ważniejsza niż zdrowie – nikt nam nie broni przyjść do pracy i pracować będąc ciepło ubranym i pijąc rozgrzewające herbaty. Powtórzę jeszcze raz – wychłodzony organizm nigdy nie zwalczy choroby. I nie łudźmy się – tabletki nikogo nie wyleczą. Albo zniszczą układ obronny w ten sposób, że nie rozpozna on choroby (nie chorujemy pomimo ataku organizmu) albo odpowiednia kuracja wzmocni układ obronny w ten sposób, że szybko on zniszczy agresora.
Być może nasuwa się pytanie czy nie pozostaje nam nic innego jak ciepło się ubierać kiedy zachorujemy? Sęk w tym, że o ile jesteśmy w stanie sobie pomóc na samym początku choroby, kiedy tylko czujemy że coś nas zbiera, to w chwili kiedy choroba pięknie się rozwinie pozostaje nam tylko dbanie o organizm, aby szybko się z nią uporał.
Najsilniejszą jednak bronią przeciwko chorobom jest ochrona organizmu i wzmacnianie układu obronnego (immunologicznego). Jak już pisałem – nie chorujemy dlatego, że było zimno, że nas przewiało, że sąsiadka z dołu lub sąsiad z góry. £atwo jest zrzucić winę na wszystko dookoła aby tylko nie powiedzieć: choruję bo nie dbałem o siebie. Chorujemy dlatego, że doprowadziliśmy organizm do takiego stanu. Przemęczeniem, niewyspaniem, niewłaściwym ubiorem, niewłaściwym jedzeniem, szkodliwymi tabletkami, zatrutym środowiskiem itp.
Popatrzmy chociaż na ubranie. Jest okres jesienno-zimowy zatem jak sama nazwa wskazuje chodzenie w krótkich spodniach gorszy co starsze osoby. Młodsze podziwiają nogi w lekko fioletowym odcieniu. Zatem ubieramy się (szczególnie panie): podkoszulka, koszulka, sweterek, bezrękawnik, lekka kurteczka i na to futro. Do tego ciepłe rękawiczki, szalik i … goła głowa. Ale o ile pamiętamy o nakryciu głowy to często zdarza się inny model: osoba poubierana jak na Sybir od głowy do – no właśnie. Mamy na sobie kilkanaście warstw i panowie: półbuty i cienkie skarpety (bo nie wypada włożyć grubych skarpet), panie: rajstopy i nie zawsze ciepłe buty. Oczywiście bez skarpetek, bo to brzydko wygląda. Albo cokolwiek. Pewnie projektant mody-sadysta stwierdził, że sine nogi są w tym roku w modzie. A tak a propos – wiecie czym się różnią sandały letnie od zimowych? Zimowe mają ogrzewane paski.
Sebastian Kneipp w 1886 roku pisał: Wielką dla zdrowia szkodę przynosi, szczególnie w zimie, niejednostajne ubranie, tj. okrywanie jednych części ciała mniej, drugich więcej. Na głowie futrzana czapka; szyja ściśnięta opaską, okręcona na metr długim, wełnianym szalem; na ramionach jakieś ciepłe w czworo złożone okrycie; wychodząc bierze się jeszcze pled pod kołnierz futrzany, nogi tylko, biedne nogi ubrane w skarpetki, trzewiki lub buty, podobnie jak w lecie. Jakież skutki tej nierozsądnej stronniczości? Górne otulenia okręcania ciągną krew i ciepło ku górze a dolne części ciała ziębną pozbawione krwi. I oto rozwiązana zagadka, skąd pochodzi ból głowy, kongestia (uderzenia krwi do głowy), rozszerzenie żył w głowie i setki innych cierpień i niedomagań.
Smutne jest, że popełniamy te same błędy co prawie 120 lat temu.
Jak mówiłem największa siła w ochronie przed chorobami kryje się w układzie odpornościowym. Organizm o silnym układzie odpornościowym nie zachoruje, nawet jeśli myślicie inaczej. Jak zatem można go wzmocnić?
Wzmacnianie organizmu można podzielić na kilka wariantów. Do podstawowej ochrony zaliczamy właściwą dietę i ubiór. Potem dodajemy odpowiednie warunki wypoczynku i wietrzenie pomieszczeń. Kolejno dodajemy: aktywność fizyczną i hartowanie organizmu.
Nie mówię, że aby nie chorować trzeba biegać nago po śniegu, chociaż wielu sąsiadów miałoby niezły ubaw. Każdy ma coś do zrobienia dla siebie i każdemu potrzebne jest coś innego. Komuś wystarczy zmiana diety, ktoś inny będzie się hartował bo chce lub tego potrzebuje. Jedno jest pewne: wystarczy zrobić cokolwiek. Ale od razu mówię. Wzmocnienie organizmu potrzebuje czasu. Jeśli zaczniemy coś robić na jesień to gwarantuję przeżycie „zdrowej” wiosny. Ale nie liczmy na to, że zacznie to działać od „jutra”.
Punkt pierwszy: dieta
Należy dostosować jedzenie do potrzeb organizmu. Jeść kiedy jest się głodnym, przestać kiedy jest się najedzonym, a nie jeść bo jest pora jedzenia i kończyć dopiero jak wszystko zniknie z talerza. Panie w ciąży: jeść DLA dwojga, a nie jeść ZA dwoje. Pamiętać o surówkach i sałatkach. Bezwzględnie jeść CIEP£E śniadania. Można nie jeść kolacji, ale wyjście na zimno bez CIEP£EGO śniadania jest tragiczne w skutkach. Nie wiecie co jeść na ciepłe śniadanie? Zjedzcie zupę z wczorajszego obiadu albo odgrzany kotlet z odsmażonymi kartoflami. Jeśli ktoś uważa, że to bzdury i wcale nie trzeba jeść ciepłych posiłków (niestety, takie „autorytety” też już spotkałem) niech sobie na śniadanie zje lody.
Należy dostosować jedzenie do pory roku. W lecie jeść chłodnik i kartofle ze zsiadłym mlekiem, w zimie kaszę gryczaną paloną, kotlet schabowy i kapustę gotowaną. W lecie pić sok owocowy, w zimie rozgrzewającą herbatę (malinowa, zielona z imbirem, cynamonowa lub podobne. NIE sztucznie aromatyzowane, bo nie chodzi o to żeby wypić wrzątek z dezodorantem tylko rozgrzewającą herbatę).
Warto pamiętać o ograniczeniu stosowanych środków chemicznych (tabletki, parafarmaceutyki, antybiotyki, chemiczne maście, konserwanty). Wszystkie te produkty zatruwają organizm i powodują nieprawidłową jego pracę, w tym częstsze choroby.
Dodatkowo do diety warto dodawać naturalne witaminy i zioła podnoszące odporność organizmu. Zwracam uwagę na to, aby witaminy pochodziły z naturalnych źródeł: dostarczane wraz z pożywieniem lub w postaci naturalnych preparatów witaminowych, mineralnych i ziołowych. Witaminy syntetyczne (chemiczne) są gorzej wchłaniane przez organizm oraz jak większość substancji chemicznych mogą posiadać skutki uboczne.
Do witamin i roślin ochronnych zaliczamy witaminę C, czosnek, pietruszkę, cynk, mleczko pszczele, czy preparaty złożone np. Immun Aid, który zawiera specjalnie dobrane składniki wzmacniające układ immunologiczny czy preparat VITAL, odpowiednio dobrany do grupy krwi, który zapewnia dostarczenie starannie dobranych kilkudziesięciu składników odżywczych potrzebnych dla osób o odpowiedniej grupie krwi.
Punkt drugi: wypoczynek
Warto pamiętać o tym, że najbardziej wartościowy sen jest przed godziną 12 w nocy. Lepiej jest położyć się o 22 i wstać o 4 w nocy niż położyć się o 1 i wstać o 7. Należy pamiętać o wygodnej pościeli, koniecznie przepuszczającej powietrze, o nie przegrzewaniu sypialni (temperatura w granicach 18-20 stopni) i o wieczornym wietrzeniu. Wietrzyć warto też rano, ale nie zawsze jest to możliwe. Przed snem lepiej popatrzeć na film, poczytać książkę niż roztrząsać problemy istnienia. Warto w sypialni zapalać świecę (najlepiej z naturalnego wosku lub oliwy, nie jadalnej tylko takiej do świec – NIE ZAPACHOWE!!!) na np. 30-60 minut przed zaśnięciem. świeca oczyszcza atmosferę z negatywnych myśli i uspokaja. £óżko wykorzystywać do snu i uprawiania miłości; kłótnie w miejscu przeznaczonym na wypoczynek pozostawiają swoje negatywne ślady na wiele dni. Jedynie osoby uczone w tym kierunku mogą usunąć energetyczne ślady takich kłótni w krótkim czasie. Jeśli chodzi o rozbitą zastawę stołową wystarczy odkurzacz.
Punkt trzeci: aktywność fizyczna i hartowanie
Nikt, kto (jedynie) siedzi przed telewizorem i je nie będzie zdrowy. Aby być zdrowym potrzeba ruchu. Może to być spacer (jednak nie w środku miasta), jazda rowerem, pływanie, wchodzenie po schodach, handel obnośny czy kopanie rowów – cokolwiek. Bez ruchu nie ma życia. Hartować organizm można na wiele sposobów – począwszy na obmywaniu ciała coraz zimniejszą wodą (stopniowo!) aż do chodzenia boso po świeżym śniegu. Każdemu coś innego. Warto pamiętać, że gorąca kąpiel zakwasza organizm tak samo jak oczyszczone chemicznie jedzenie i szybkie połykanie bez gryzienia. Chłodny prysznic, dokładne rzucie pokarmu, pokarm z pełnego ziarna czynią organizm zasadowym i tym samym odpornym na choroby.
Warto dbać o swoje życie i zdrowie. Lekarz nas nie wyleczy – może pomóc ale nie będzie żył za nas. Nie będzie jadł i chodził na spacery. Nie będzie kaszlał i smarkał. Nie on jest odpowiedzialny za nasze zdrowie tylko my osobiście. Wystarczy zrobić cokolwiek, wystarczy zacząć. Wiedza o naturalnym zdrowiu jest coraz bardziej dostępna: książki, czasopisma, internet – warto z tego korzystać.
Wpis został przeczytany 3090 razy 🙂