Hartowanie organizmu, czyli o czym trąbili już w podstawówce i chyba nadal trąbią (nie wiem, kilka lat temu udało mi się ją skończyć).
Hartowanie polega na wzmacnianiu organizmu i układu immunologicznego tak, aby mógł szybciej zwalczyć choroby, ale przede wszystkim nie pozwalał chorobie wtargnąć do wnętrza organizmu. Jak wiadomo (może jeszcze nie powszechnie, ale już wiadomo) osoby o silnym układzie immunologicznym po prostu nie chorują.
Chcę tu wymienić kilka rzeczy, które zahartują organizm. A więc:
1) Każdego wieczoru wziąć dwie aspiryny, rozbić w moździerzu i wymieszać z apapem i z ibupromem. Powstały proszek starannie rozpuścić w 100 ml ciepłej wody. Powstały płyn wylać do sedesu – myślę, że będzie doskonały do usuwania kamienia. No dobrze, to był oczywiście żart.
Oczywistą rzeczą jest fakt, że nie będę w stanie wymienić nawet połowy rzeczy, które pozwolą na wzmocnienie organizmu; jeśli ktoś zna jeszcze jakiś sposób proszę o przesłanie. Jak na razie przepisy nie będą w żaden sposób posegregowane.
Zaczynamy:
„Hartowanie dzieci warto zaczynać już w okresie niemowlęcym po to aby wychować zdrowe i odporne na choroby dziecko. Wielu młodych rodziców popełnia podstawowy błąd przetrzymując malucha w ogrzewanym pokoju, który dodatkowo jest rzadko wietrzony. Przegrzewane dziecko staje się podatne na każdą infekcję.”, http://prace.sciaga.pl/34843.html, 12.I.2006
Ruch na świeżym powietrzu. Jeśli ktoś mieszka w mieście należy uprzednio zaopatrzyć się w torebkę z wiejskim lub (najlepiej) leśnym powietrzem. Jeśli ktoś uprawia sport – niech uprawia go na dworze (jeśli to oczywiście możliwe). Uważam, że tzw. rowery stacjonarne lub chwalone deptaki, po których człowiek idzie, idzie i nigdzie się nie rusza są doskonałe wyłącznie w reklamach telewizyjnych. Oczywiście niektóre osoby ze względów zdrowotnych mogą korzystać wyłącznie z takich rodzajów wysiłku fizycznego i dobrze. Pozostałe osoby powinny ruszyć się z domu i wyjść na spacer, pobiegać, pojeździć na rowerze, pływać w chłodnej wodzie (najlepiej nie podgrzewany basen) itp. Nie dotyczy to listonoszy i osób trudniących się zawodowym wyprowadzaniem psów na spacery.
Doskonała do hartowania jest zabawa na świeżym śniegu. Tutaj uwaga: dorosłym też wolno bawić się śniegiem. Jak ktoś się wstydzi sąsiadów niech się przebierze za dziecko. Jak się wstydzi siebie niech zamknie oczy.
Spacery (co obejmuje każdy ruch na świeżym powietrzu) powinno wykonywać się w miarę regularnie (np. raz w tygodniu, lepiej 3 razy w tygodniu, najlepiej codziennie – może być to bieg do autobusu), a jeśli nie, to zacząć je powinno się na jesieni przy temp. 18-20 stopni. Organizm wtedy będzie się przyzwyczajał do stopniowo opadającej temperatury.
Czynność fizyczna powinna być połączona z głębokim oddychaniem, czyli delikatnym oddechem, który sięga jak najdalej dołu brzucha. To nie ma być sapanie tylko delikatny, głęboki oddech. Oczywiście nie podczas biegu, gdyż wtedy organizm sam przypomina o oddechu, ale na spacerze często o nim zapominamy i oddychamy bardzo płytko. Nie można zapomnieć o przyjmowaniu większej ilości płynów przy KAŻDEJ czynności fizycznej (włączając w to seks, jednak najlepiej nie w trakcie).
Pocenie się. Wraz z potem usuwane są toksyny z organizmu. Wskazane jest pocenie się kilka razy w tygodniu, zwłaszcza przy spożywaniu skażonej żywności i mieszkaniu w zatrutym środowisku. Może być to ćwiczenie fizyczne, sauna, gorąca kąpiel (po której należy spłukać ciało coraz chłodniejszą wodą, ale o tym później), seks. Obfite pocenie podczas choroby jest właśnie wysiłkiem organizmu zmierzającego do pozbycia się jej z organizmu. O antyperspirantach pisałem już w wielu miejscach. Jeśli chodzi o zdrowie lepiej nimi tępić karaluchy. Inną formą usuwania toksyn są też łzy. Ale płacz nie jest zalecany jako forma wzmocnienia odporności organizmu 🙂 . Do pozostałych form usuwania toksyn należą: biegunka, wymioty, katar, kaszel, gorączka, różne wydzieliny.
Krwawienie. Dotyczy to przede wszystkim kobiet, ale nie tylko. Starodawna medycyna stosowała pijawki lub cięte bańki do usuwania tzw. „złej krwi”. Toksyny z organizmu mogą być również usuwane przez krwawienie (np. z nosa). Przede wszystkim miesiączka jest takim oczyszczeniem organizmu. Jeśli jest ona sztucznie zatrzymana lub nie pojawia się ze względów chorobowych organizm traci możliwość usuwania toksyn. Może wywołać to stany zapalne. Pomijając okres ciąży, kiedy organizm usuwa toksyny inną drogą (np. większym wydzielaniem śluzu).
Masaż całego ciała – oczywiście może być wykonany samemu. Wystarczy szorstki ręcznik lub szorstka gąbka (czasami z warstwą specjalnie przeznaczoną do masażu). Należy porządnie „wyszorować” całe ciało. Nie delikatnie, jeszcze z warstwą pianki, żeby nie naruszyć naskórka. To ma być porządny masaż aż do lekkiego zaczerwienia skóry. Jeśli po masażu wyglądamy jak krwisty befsztyk – masujemy za mocno.
Kąpiele w solach i ziołach do kąpieli. Im bardziej naturalna sól tym lepiej. Nie mówię tu o wymyślnych solach ziołowych chociaż one też mogą być bardzo skuteczne (ze względu na zawartość ziół) – bywają one dosyć drogie, ale sól czy zioła (np. gotowe mieszanki) do kąpieli, które można kupić w wielu miejscach.
Unikanie przegrzewania organizmu. Przegrzanie organizmu jest znacznie gorsze w skutkach niż wychłodzenie. Zazwyczaj ubieramy się „niesymetrycznie” (od pasa w górę kilka bluzek, a stopy – cienkie skarpetki i lekkie buty) lub ubieramy się zbyt grubo. Odkryta głowa w czasie zimy też jest zdecydowanie nieprzemyślana. Moje założenie jest takie: Jak ci zimno to się ubierz. Jak ci ciepło to się rozbierz. Jeśli się gotujesz we własnym sosie i dodatkowo opatulasz szalikiem – naucz się myśleć. I nie ważne jest jak chodzą inni ubrani. Ubieraj się tak jak czujesz, a nie tak jak sąsiad się ubrał. Jeśli rozgrzejesz się szybkim marszem – rozepnij się. Jeśli wysiłek fizyczny cię nie rozgrzewa – warto się zastanowić dlaczego.
Temperatura w sypialni nie powinna przekraczać 20 stopni, najlepiej 18 stopni. W mieszkaniu nie powinno być cieplej niż 22, ostatecznie 23 stopnie.
Dodatkowo należy się wysypiać. Jeśli człowiek rano wstaje po „nocnym wypoczynku” i nie wie gdzie jest, ani co się dzieje i nie obudzi się aż do trzeciej kawy – jest to doskonały sposób na chorobę.
Istotne jest unikanie wysuszonego powietrza zwłaszcza w okresie grzewczym. Warto zaopatrzyć się w nawilżacz. Jak ktoś nie może niech postawi szerokie naczynie z wodą na grzejniku. Suche powietrze powoduje podrażnienie błon śluzowych, kaszel, drapanie w gardle, katar, pieczenie oczu. Objawy mogą nasilać się po obudzeniu się rano.
Sen przy otwartym oknie. Nawet jeśli na dworze jest 0 stopni. Jeśli jest zimno należy przed snem porządnie przewietrzyć sypialnie. Najlepiej nie krócej niż 30 minut (zostawić uchylone okno). Rano też jest dobrze przewietrzyć mieszkanie, ale zazwyczaj nikt nie ma na to czasu. Jednak wieczorem jest to konieczność.
Stan psychiczny ma bardzo duże znaczenie dla odporności organizmu. Osoby depresyjne znacznie łatwiej ulegają chorobom niż osoby pozytywnie nastawieni do życia. Istotne jest: śmiech i radość, harmonia wewnętrzna. Życie w nieustannym pośpiechu też może wpływać na odporność. Konflikty wewnętrzne też osłabiają organizm, np. nieumiejętność odmowy. Stres związany z brakiem pieniędzy też wpływa negatywnie na samopoczucie.
Doskonałym sposobem na zwiększenie odporności jest medytacja. Jakakolwiek – jak ktoś bardzo chce może być to żarliwa modlitwa (która nie ma nic wspólnego z przymusowym chodzeniem do kościoła). Cokolwiek co pozwoli obniżyć fale mózgowe do częstotliwości alfa i pozostać w niej kilkanaście minut. Dodatkowo mogą pomóc pozytywne afirmacje („Każdego dnia, pod każdym względem czuję się coraz lepiej, lepiej i lepiej”: J. Silva) lub wizualizacje (np. małego kominiarza który czyści wyciorem zatkane żyły lub miłą panią sprzątaczkę, która wymiata piasek z nerek).
Szczepienia i lekarstwa. Przyjmowanie niektórych lekarstw powoduje toksykację organizmu i zmniejsza jego naturalną odporność.
„Leczenie” lekarstwami, które nie usuwają choroby, ale blokują naturalną odpowiedź na jej wtargnięcie jest doskonałym sposobem na wieczne chorowanie. Szczepienia mogą spowodować różne negatywne skutki, między innymi docelowy spadek odporności, ale o szczepieniach piszę w innym miejscu.
Dbałość o higienę. Tutaj uwaga – zbyt częste mycie lub używanie mydeł lub płynów przeciwbakteryjnych (też silnych środków myjących, szamponów) spowoduje usunięcie naturalnej osłony bakteryjnej skóry, która jest pierwszą ochroną przed wnikaniem obcych organizmów do ciała człowieka. Zbyt częste i zbyt rzadkie mycie może w rezultacie prowadzić do choroby.
Podział czasu na pracę, odpoczynek i sen. Odpoczynek nie koniecznie przed telewizorem z talerzem przed sobą. Ale jeśli przychodzi czas odpoczynku lub snu to odpoczywamy, a nie myślimy o pracy o pracy i o podatkach. Jak ktoś nie może się tego pozbyć proponuję zastosować sposób pani Scarlett O\’hara z filmu „Przeminęło z wiatrem”.
(Nieszczęsna) dieta. Może być też właściwa, zdrowa, dopasowana i optymalna – ale to tak jak z duchami. Wszyscy o nich mówią, ale nikt ich nie widział. No dobrze, dobrze, widziano duchy, ale to takie powiedzenie.
Więc zdrowa dieta (cokolwiek to znaczy) ma znaczący wpływ na układ odpornościowy organizmu i jakby na to nie patrzeć – również na samopoczucie. Istotna jest zarówno zawartość witamin i minerałów jak również to, czy żywność jest w formie prostej czy przetworzonej. Czy są to produkty naturalne czy też zawierają barwniki, konserwanty, promieniowanie czy też inne „smakołyki”.
Zdrowa dieta powinna zawierać:
– owoce i warzywa najlepiej surowe, bogate w witaminy, przeciwutleniacze i minerały,
– pokarmy jak najmniej przetworzone – pieczywo pełnoziarniste, mąka z pełnego przemiału itp.,
– 75% pokarmów powinno być w stanie surowym, (według mnie z wyłączeniem mięsa, no dobrze, nie licząc metki 🙂 ),
– jak najwięcej produktów z hodowli naturalnej, cokolwiek to znaczy,
– zioła i przyprawy,
– czosnek, cebulę, czasami imbir
– dużą ilość płynów.
Jednocześnie zaleca się unikanie lub ograniczanie:
– cukru i słodyczy,
– potraw mącznych z maki rafinowanej (oczyszczonej z dodatkami „ulepszającymi”),
– pokarmów zawierających dodatki chemiczne, konserwanty, sztuczne słodziki, pestycydy i inne,
– alkoholu i używek. Telewizor też staje się używką, tak samo jak komputery.
Detoksykacja organizmu – doskonale wpływa na cały organizm, samopoczucie, wytrzymałość i wytrwałość. Można ją przeprowadzić na kilka(naście) sposobów od kąpieli w ziołach do głodówek oczyszczających.
Spożywanie dodatkowo ziół, mieszanek ziołowych i – jeśli nasza dieta nie jest w stanie zapewnić większości niezbędnych elementów, a niestety nie jest – tzw. dodatki żywieniowe czyli preparaty naturalne. Istotne jest, aby były to rzeczywiście preparaty naturalne bez cukru, soli i konserwantów, a nie np. chemicznie wytworzona witamina C; powodów jest wiele. Począwszy od lepszego wchłaniania przez organizm preparatów naturalnych skończywszy na braku chemicznych zanieczyszczeń.
Można polecić:
– preparaty mineralne,
– preparaty witaminowe,
– preparaty dobrane dla osób o wybranej grupie krwi,
– preparaty zawierające: czosnek z pietruszką, kaktus Nopal, żeń-szeń, łodygę Jukki, czasami mogą być konieczne bakterie jelitowe (wspomagają detoksykacje): Lactobacillus acidophilus, mleczko pszczele, sok owocu Noni, Vilcacora (koci pazur), jeżówkę purpurową, korę Pau D’Arco.
Zioła wzmacniające odporność: jeżówka purpurowa, traganek, lukrecja, przewiercień chiński, żeń-szeń, jukka, tymianek, lawenda, bergamota, cytryna, eukaliptus, drzewko herbaciane, rozmaryn, pieprz czarny, kardamon, imbir, gotu kola, mniszek lekarski, una de gato, pau d\’arco.
Można stosować mieszankę jeżówki purpurowej, pau d\’arco, żeń-szenia, lukrecji, traganka i przewiertnia chińskiego w równych ilościach.
W jadłospisie nie powinno zabraknąć: czosnku, cebuli, buraków, marchewki, kapusty (w tym kiszonej – doskonale oczyszcza)
Chciałbym jeszcze dodać pięknie opisane hartowanie według Pana Sebastiana Kneipp’a (fragmenty), które to sposoby wywołują dreszcze mojej żony, chociaż dotychczas z dobrodziejstw chodziła wyłącznie po śniegu 🙂 :
środki hartujące są następujące: chodzenie boso, chodzenie boso po mokrej trawie, chodzenie boso po mokrych kamieniach, chodzenie boso po świeżo spadłym śniegu, chodzenie boso w zimnej wodzie, kąpiel zimnych rąk i nóg.
I. Chodzenie boso jest najnaturalniejszym i bardzo indywidualnym środkiem hartowania się. Można go w różnorodny używać sposób odpowiednio do rozmaitego stanu i wieku.
Niemowlęta, które są zupełnie skazane na pomoc drugich i w pieluchach lub poduszkach ciągle przebywają w pokoju, nie powinny nigdy nosić okrycia na nogach. O, gdybym mógł to jako silną i niewzruszoną regułę wpoić wszystkim rodzicom, a szczególnie zanadto troskliwym matkom! Przejęci uprzedzeniami rodzice, jeżeli tego nie chcą zrozumieć, niechaj zlitują się nad nieporadnym maleństwem i przynajmniej takie im dają okrycie, przez które łatwo świeże powietrze może przedostać się do skóry.
Rozsądni rodzice, którzy chętnie chcieliby pozwolić dzieciom tej uciechy, lecz mieszkają w mieście nie mają ogrodu ani trawnika mogą im polecić chodzić boso po pokoju, korytarzu itp. Chodzi o to, aby nogi, jak twarz i ręce, świeżym odetchnęły powietrzem i poruszały się w nim do woli.
W mojej młodości chodzili na wsi wszyscy boso; dzieci i dorośli, ojciec i matka, brat i siostra. Do szkoły, do kościoła milami iść trzeba było. (…) Zaledwie z początkiem wiosny na wyżynach mojej ojczyzny śnieg zaczął tajać, rozdeptywaliśmy bosymi nogami jego resztki śladów w ziemi i czuliśmy się przy tym zdrowi, weseli i swobodni.
Jasna rzecz, że ludzie dorośli w miastach, nie mogą czynić tego ćwiczenia. Jeżeli w swych uprzedzeniach zaszli tak daleko, iż mniemają, że dostaliby reumatyzmu, kataru, chrypki itd., gdyby ich delikatne nogi przy rozbieraniu się lub ubieraniu choćby przez oka mgnienie stanęły na gołej podłodze salonu a nie na ciepłym, miękkim kobiercu – wtedy zostawiam ich zupełnie w spokoju. Gdyby jednak który chciał przecież coś uczynić dla zahartowania się, cóż mu przeszkadza przechadzać się w pokoju przez dziesięć minut, 1/4 lub 1/2 godziny, bezpośrednio przed spaniem lub wstawszy rano? Aby jednak nagle rozpocząwszy, nie czuć tego jednak zbyt silnie, można najpierw chodzić w skarpetach, później boso, wreszcie przed każdym spacerem zamaczać nogi w zimnej wodzie aż do kostek.
Do matek zwracam się tu z kilku słowami. (…) W pierwszym rzędzie powołanymi są matki do wychowania dorodnego i mocnego pokolenia, do usunięcia zniewieściałości, która tak wielkie spustoszenia w ludzkości sprawia, osłabienia, niedokrwistości, nerwowości i jak się tam dalej nazywają owe upiory ssące zdrowie i skracające życie. Mogą zapobiec temu przez rozumne hartowanie dziecka od młodości. (…) Aby słabe stworzonko szybko przyzwyczaić do przebywania na świeżym powietrzu, dobrze czynią matki, gdy po codziennej ciepłej kąpieli zanurzają je na 2,3 sekundy w zimniejszej wodzie (o ciepłocie takiej jaką ma woda stojąca na słońcu) lub szybko zimną obmywają. Sama ciepła woda rozdelikaca i zwątla, zimne obmycie pod koniec – wzmacnia, hartuje i pomaga do zdrowego rozwoju ciała. Z początku będzie dziecko płakać, ale po 3-cim,.4-tym razie przestanie. Takie hartowanie wzmacnia małe dzieci przeciw tak u nas częstym zaziębieniom i tychże następstwom. Rozumne matki zyskują nadto, nie potrzebując wydawać na ciężkie, nie dopuszczające powietrza ubrania lub na wełniane otulania, które doprawdy oburzają każdego myślącego człowieka. W tym punkcie grzeszy się okropnie przeciw zdrowiu dziatek. Delikatne ich ciało siedzi prawdziwie w gorejącym wełnianym piecu; ugina się też pod ciężarem okryć i obwiązań; głowa owinięta tak, że ani dobrze słyszą, ni widzą; szyja, którą przede wszystkim hartować należy, posiada oprócz ogólnych, jeszcze szczególniejsze przybory do ogrzewania, zamykające zupełnie powietrze. Kiedy mamka z dzieckiem na ręku wychodzi na spacer lub wyjeżdża, rozpieszczająca je matka jeszcze raz wybiega oglądnąć, czy każdy kącik starannie jest otulony, zamknięty. Przy takich stosunkach, przy zupełnym zaniedbaniu rozumnego hartowania, któż dziwić się będzie, że dyfteria, angina itd. porywają rocznie tysiące tych małych istotek, którym lada powiew wiatru szkodzi? Po cóż się dziwić, że w rodzinach roi się od cherlaków, lub, że użalają się matki na nieznane najpierw u dziewcząt słabości, jak blednicę, kurcze, histerię itd.
II. Szczególniejszym a bardzo skutecznym rodzajem chodzenia boso, jest chodzenie po mokrej trawie, mniejsza o to czy ona przez rosę, deszcz, lub polanie została zmoczona. W części III spotykamy się częściej z tym środkiem hartującym i mogę go każdemu młodemu jak staremu, zdrowemu i choremu polecić, obok innych zabiegów, którym nie przeszkadza wcale.
Im trawa jest bardziej mokra, im dłużej trwa chodzenie, im częściej może być powtarzane, tym znakomitszy jego skutek. Bieg po trawie trwa zazwyczaj 1 – 3 kwadransy.
Po ukończeniu marszu, należy szybko nogi oczycić z niepotrzebnych przyczepek, jak z trawy, piasku, i nie wycierając ich na sucho, lecz in status quo – tj. mokre ubrać natychmiast w suche skarpetki i buty. Po spacerze w trawie, następuje spacer w obutych nogach po suchej, piaskiem lub kamieniem wyłożonej drodze; z początku nieco prędzej, potem w zwyczajnym tempie. Trwanie tego drugiego spaceru zależne jest od osuszenia się i rozgrzania nóg i nie potrzebuje dłuższe być nad kwadrans.
Przypominam i naciskam, aby pamiętać na słowa „suche skarpetki” i nigdy nie brać zamoczonych. Skutki złe objawiają się natychmiast w głowie i szyi; nie było by to budowaniem lecz burzeniem. Stosownym więc jest upominać młodych, gorących nierozważnych ludzi, aby nie rzucali w mokrą trawę trzewików i skarpetek, lecz zdjęte położyli gdzieś pod ręką w suchym miejscu; mokre i zimne nogi okryte ciepło wkrótce rozgrzeją się należycie. To zastosowanie, jak każde w ogóle chodzenie boso, można czynić nawet wtenczas, gdy nogi są zimne.
III. Chodzenie po mokrych kamieniach podobne sprawia skutki, jak chodzenie po mokrej trawie a dla wielu jest ono łatwiejsze i wygodniejsze. W każdym domu znajdzie się większa lub mniejsza przestrzeń wyłożona kamieniami w sieni, pralni, piekarni itp.; wystarczy ona do spacerowania boso. Na długim, kamiennym chodniku należy biegać szybko tam i z powrotem; na przestrzeni składającej się z 4-5 płyt, depce się tak, jak się depce winogrona, kapustę lub ciasto. Chodzi głównie o to, aby kamienie były mokre i aby nie stać na nich spokojnie, lecz poruszać się dość szybko. Do moczenia kamieni używa się dzbanka lub ogrodowej koneweczki, polewa się wodę w kształcie smugi, która się przez deptanie rozszerza. Gdyby kamienie wysychały za szybko, należy polewanie powtórzyć raz drugi i trzeci; najlepsza do tego jest bardzo zimna woda.
I jeżeli ktoś tego hartującego środka używa w celach leczniczych, wtedy aplikacja nie powinna trwać dłużej nad 3-15 minut. Trwanie stosuje się do stanu chorego; silny jest, osłabiony czy niedokrwiony itp.; zazwyczaj wystarczy 3-5 minut. Zdrowi mogą to ćwiczenie przedłużyć do 1/2 godziny i dłużej nawet bez obawy zaszkodzenia sobie. Znakomity ten środek zalecam wszystkim, którzy życzą sobie rozpocząć porządne hartowanie się. Nawet najsłabszy i najwrażliwszy niech się go nie obawia. Kto miewa zimne nogi, zapada na gardło, zakatarza się łatwo, bije mu krew do głowy, i stąd cierpi ból głowy – ten niech często chodzi po kamieniach. Dobrze jest, gdy do wody doleje nieco octu, zanim podleje kamienie. Stosuje się te same reguły, dotyczące okrycia i ruchu, co i przy chodzeniu po trawie. Chodzić po kamieniach można choć nogi są zimne – (nie rozgrzane).
IV. Chodzenie po świeżo spadłym śniegu, przewyższa w skutkach obydwa poprzednie zabiegi. Mówię wyraźnie w świeżo spadłym śniegu, który się lepi lub jak proch do nóg przylega; śnieg stary, twardy, zmarznięty, ziębi zanadto i nie zda się na nic. Spacerować również nie można, gdy zimny, przenikliwy wiatr wieje, poleca się jednak na wiosnę, gdy śnieg taje od słońca. Znam wielu, którzy w rozmokłym śniegu spacerowali 1/2, 1, a nawet 1 1/2 godziny z najlepszym skutkiem. Potrzeba tylko było w pierwszych minutach nieco przezwyciężenia się; wkrótce znikło wszelkie uczucie przykrości lub zimna. Zazwyczaj chodzi się po śniegu przez 3-4 minuty. Zaznaczam wyraźnie, nie można stać spokojnie, trzeba chodzić.
Zdarza się nieraz, że delikatne, i od zewnętrznego powietrza odwykłe palce nie mogą znieść śniegowego zimna, i zapadają na śniegową gorączkę tj. stają się suche, rozpalone, pieką boleśnie i obrzmiewają. Nie ma nic niebezpiecznego, nie trzeba się lękać, uzdrowienie następuje szybko, skoro się palce częściej obmyje wodą pomieszaną ze śniegiem lub lekko się śniegiem naciera.
Marsz po śniegu można zastąpić jesienią chodzeniem po trawie, gdy szron spadnie. Uczucie zimna jest wtenczas o wiele dotkliwsze, gdyż ciało w tej przejściowej porze roku za mało jeszcze od ciepła lata odwykło. W zimie zastąpić może bieg po śniegu, chodzenie po płytkach kamiennych, zmoczonych wodą zmieszaną ze śniegiem. Co do okrycia i ruchu stosuje się tu te same zasady co w poprzednich ćwiczeniach.
O tym środku hartującym powiadają, że głupota, błazeństwo dobre do nabawiania się kataru, reumatyzmu, cierpień gardłowych i wszelkich innych okropności. Proszę się tylko przezwyciężyć i spróbować, a wkrótce można się będzie przekonać, że zarzuty są bezpodstawne, i że bieg po śniegu zamiast szkody – wielkie przynosi korzyści.
Nie można chodzić po śniegu, gdy ciało całe nie jest zupełnie ciepłe. Gdy zimno ci, dreszcz cię przejmuje, staraj się najpierw rozgrzać przez ruch lub pracę. Ci, którym się pocą nogi, odmrożone popękały, lub jątrzą się, nie mogą chodzić po śniegu, nie wyleczywszy się poprzednio w inny sposób.
V. Chodzenie w wodzie. Jakkolwiek chodzenie w wodzie aż po łydki wydaje się tak jednostronne, służy ono jednak:
a) do hartowania się; działa na całe ciało i wzmacnia cały organizm;
b) działa skutecznie na nerki, odprowadza mocz, zapobiega niejednemu cierpieniu nerek, pęcherza i brzucha;
c) oddziaływuje dobrze na piersi, ułatwia oddychanie wyprowadza gazy z żołądka;
d) szczególnie skuteczne jest na ból głowy, ociężałość i wszelkie inne cierpienia głowy.
Zabieg ten robi się w wannie napełnionej z początku wodą powyżej kostek i chodzi się w niej tam i na powrót. Skuteczniej jest, gdy stopniując hartowanie, sięga woda do łydek; najskuteczniej gdy sięga do kolan.
Co do czasu rozpoczyna się 1 minutą, potem chodzi się przez 5-6 minut. Im zimniejsza woda, tym lepiej. Skończywszy zabieg trzeba używać ruchu w zimie w ciepłym pokoju, w lecie na powietrzu tak długo, aż nastąpi zupełne rozgrzanie. W zimie można dodać śniegu do wody. Osłabieni mogą rozpocząć ciepłą wodą, z wolna przechodząc do letniej, chłodnej, zimnej.
VI. Kąpiel zimna rąk i nóg, służy w szczególny sposób do zahartowania kończyn górnych i dolnych. Czyni się ją tak: stoi się w zimnej wodzie aż po lub za kolana, nie dłużej nad 1 minutę. Okrywszy nogi, odkrywa się ramiona i wkłada je w zimną wodę, aż po pachy na 1 minutę. Lepiej jest oba ćwiczenia równocześnie zrobić. Mając większą wannę można to z łatwością uczynić. Zabieg może być wykonany w ten sposób, że nogi wstawia się w naczynie na ziemi stojące a ręce i ramiona kładzie się w cebrzyk, stojący na stołku. Po niektórych słabościach przepisuję chętnie to ćwiczenie, aby powiększyć napływ krwi ku kończynom.
Zanurzenie samych przedramion tylko po łokcie w wodę, pożyteczne jest dla tych, którzy miewają zimne ręce lub odmrożone. Dobrze jest po skończonym zanurzeniu osuszyć zaraz ręce (ale nie ramiona); w przeciwnym bowiem razie, ostre powietrze może spowodować popękanie skóry na odkrytych miejscach.
Stosować to ćwiczenie można, gdy ciało ma normalną ciepłotę (nie drży od zimna). Można robić ten zabieg, chociaż zimne są nogi do kostek (nie aż do łydek), a ręce aż do łokci.
Przytoczone tu środki hartujące powinny wystarczyć. Można ich używać w każdej porze roku, w zimie i w lecie. W zimie zabieg trwa krócej, natomiast ruch po nim trwa nieco dłużej. Nie przyzwyczajeni niechaj nie rozpoczynają w zimie hartowania się. Szczególnie niech wystrzegają się tego anemiczni (niedokrwieni), ci którzy na wewnętrzne skarżą się zimno, a przez wełnianą odzież stali się wrażliwi i delikatni. Mówię to nie dlatego, jakobym się złych następstw z tego obawiał, lecz obawiam się, aby się nie odstraszono od rzeczy na wkroś dobrej.
Zdrowi i chorowici mogą bez namysłu wszystkie te robić ćwiczenia, jedni i drudzy niechaj będą jednak przezorni i dokładnie wykonują odnośne wskazówki. Złe następstwa należy zawsze przepisać większej lub mniejszej nieostrożności, nigdy jednak zabiegom.
Szanownych zaś czytelników, którzy o przytoczonych powyżej rzeczach może nigdy nawet nie słyszeli, upraszam, aby zanim rzucą wzrokiem potępienia, zrobili choćby maleńką próbkę. Jeżeli ona na moją wypadnie korzyść, będzie mnie to cieszyło nie ze względu na osobę moją, lecz ze względu na ważność rzeczy. W życiu zrywa się wiele burz zagrażających zdrowiu ludzkiemu. Szczęśliwy ten, kto korzenie jego (zdrowia) dobrze hartowaniem umocował, skierował w głąb i ufundamentował silnie.
Wpis został przeczytany 5283 razy 🙂