sie 132013
 

Wentylatory


Tak, pewnie wiele osób zacznie się zastanawiać co mi zawinił wentylator. Więc odpowiadam – prawie nic. No, może oprócz bólu głowy.

Niektóre wentylatory emitują falę akustyczną o częstotliwości ok. 10 Hz (słynny, stary „Zefirek”, ale nowe też), która ujemnie wpływa na organizm. Chodzi tu zwłaszcza o małe wentylatorki, takie biurkowe, które wyją, a nie wieją. Stawia się je blisko siebie i wychodzi z pracy jako własne zwłoki. „Tak, to pewnie ten upał, bo głowa mi pęka”. Upał może też, ale może to być wentylator. Cóż mogę poradzić – ustawić go dalej od siebie, wtedy będzie na nic lub kupić inny. Uwaga, duże wentylatory mogą działać tak samo. Wystarczy włączyć go na maximum i przyłożyć twarz na minutę, dwie. Jeśli ktoś ma osłabiony organizm poczuje jego działanie (jeśli działa negatywnie) prawie od razu.

 Posted by at 12:31
sie 132013
 

Telewizory, monitory


Powszechnie wiadomo, że telewizory, monitory promieniują. Owszem, ale nikt się tym nie przejmuje. Co więcej – bo tego już nie wiadomo, w każdym razie o tym się nie mówi – przód monitora jest zabezpieczony, bo jakieś tam normy i tak dalej. Ale – uwaga – nikt nie zabezpiecza tyłu monitora. Monitor tyłem promieniuje swoje "normalne" promieniowanie oraz te, które jest odbite od przodu monitora. Ile już widziałem takich pracowni komputerowych, w których monitory ustawione są rzędami. I ktoś siedzący przed komputerem ma za głową, w odległości 0,5 metra tył innego monitora. Może przesadzam, ale to jest tak, jakby włożyć głowę do lampy rentgenowskiej. Ale o tym się nie mówi. A szkoda.

Większość pracowni komputerowych jest ustawiona tak, że osoba siedząca ma za sobą tył monitora lub przed sobą (monitory stojące "plecami" do siebie). Jedyne co mogę poradzić to siadanie w ostatnim rzędzie.

Idziemy do wielkiego sklepu, natrafiamy na ścianę z telewizorów. Duże, małe, kolorowe, a wszystkie włączone. Przyglądamy się im – z bliska, z daleka. Kiedyś wybierałem telewizor. Po jakiś 15 minutach porównywania coś się zaczęło dziać. Piekły mnie oczy, skóra na twarzy zaczęła mnie palić. Dopiero potem zrozumiałem co to jest – było tam może kilkadziesiąt włączonych telewizorów, a ja stałem o jakieś 2 metry od nich. Opisuję to w sposób dosyć przesadzony, bo zazwyczaj w pokoju nie mamy więcej niż 1 telewizor, ale … też nie oglądamy go 5 minut dziennie. Czasami trwa to nawet kilka godzin. Liczy się siła promieniowania ale również CZAS. Na bardzo krótko możemy włożyć palec do wrzątku – gospodynie domowe w ten sposób sprawdzają czy woda na kartofle jest słona. Ale włóżmy ten palec na – chociażby – 5 sekund.

 Posted by at 12:30
sie 132013
 

Prąd


Żyjemy w świecie myślących maszyn, chłodzących lodówek, głośnych głośników, malakserów, pralek, automatycznych spłuczek i tysiąca innych rzeczy. To wszystko zjada prąd – i dobrze. Gdyby nie zjadało do tej pory musielibyśmy nosić węgiel. Ale…

Jest takie sobie podstawowe prawo, że wokół przewodu, w którym płynie prąd wytwarza się pole magnetyczne. Uczą tego w szkole, prawda?

Czasami nie wiemy gdzie w mieszkaniu mamy przewody w ścianach, czasami wiemy. Każdy przewód, przez który płynie prąd wytwarza pole magnetyczne. Pole, które niestety, nie wpływa dobrze na organizm. A wręcz przeciwnie. Tak, wiem, badania czasami tego nie potwierdzają i tak dalej. A czy ktoś pomyślał co by się stało, gdyby ktoś opublikował (wymyślam tutaj), że np. to pole skraca nasze życie o średnio 10 lat. Czy ktoś weźmie na siebie taką odpowiedzialność? Oczywiście wymyślam, ale może nie wszystkie wyniki badań są powszechnie udostępniane. A jeśli takie przewody (np. od grzejnika – pobiera on bardzo dużo prądu) "biegną" koło łóżka? Potem zastanawiamy się dlaczego rano budzimy się "martwi".

 Posted by at 12:30
sie 132013
 

Naczynia


Wydaje się, że w czasach teraźniejszych jakoś mniej zwracamy uwagę na to czego używamy w kuchni. Oczywiście, wraz ze wzrostem poziomu kultury zmieniamy również nasz kuchenny sprzęt, ale czy zawsze na lepszy?

Na początek – aluminium. Kiedyś, dosyć dawno temu, były popularne aluminiowe łyżki i garnki. Zwłaszcza do mleka, ktoś pamięta? Taki garnek był super – nic się nie przypalało, czasami tylko wykipiało.

Chciałbym tu jasno powiedzieć – aluminium nawet jeśli jest genialne, (jeśli chodzi o konstrukcje silników) do kuchni zupełnie się nie nadaje. Aluminium niszczy wartość odżywczą potraw. Dla osób, które zetknęły się z medycyną naturalną – powoduje silną jang\’izację produktów. Żeń-szeń (silne, lecznicze zioło) przyrządzony w aluminiowym naczyniu staje się zwyczajną herbatą.

Niestety, ostatnio nastała moda na wszelakiego rodzaju folie aluminiowe do owijania produktów, co więcej, aluminiowe folie do pieczenia czy do grilowania. Przykro mi – to też jest szkodliwe. Co więcej – większość soków jest w kartonowych pojemnikach, których wnętrze jest … aluminiowe. Na szczęście na aluminium jest nałożona cienka warstwa plastyku, ale czy tak jest wszędzie? A śmietana w kubkach z aluminiowym wieczkiem?

Kogo nadal nie przekonują moje słowa niech sobie wyobrazi kiszenie ogórków w aluminiowym garnku. Albo kapusty. Dla osób nie wiedzących – do kiszenia niezaprzeczalnie najlepszym naczyniem jest gliniany lub kamionkowy garnek.

Wyciskacze do czosnku. Czosnek jest bardzo silną substancją; ma wszechstronne działanie (antybakteryjne, wzmacniające, itp.). Nie powinno się używać noża do czosnku (dokładniej: czosnek nie powinien się stykać z metalem). Przy zastosowaniu aluminiowego (oczywiście bardzo szybkiego i wygodnego) wyciskacza do czosnku tak właściwie do potrawy dodajemy kredę o odpowiednim zapachu. Warto to mieć na uwadze. Dla osób lubiących czosnek drobna rada. Jeśli bardzo go lubimy, a następnego dnia nie możemy spędzić na odludnej łące – polecam kromkę z masłem, taką normalną. I czosnek nie pokrojony lecz drobno potarty na – koniecznie – plastykowej tarce (ostatnio pojawiły się w sklepach). Potem lekko posolić. Następnego dnia rano można napić się mleka, ale zazwyczaj samo starcie wystarczy. (przeczytaj: jak można sobie pomóc: specyfiki)

Jeśli kogoś nie przekonuje stwierdzenie, że aluminium jest szkodliwe – powiem to nieco inaczej. Naukowcy zaczynają mówić, że jony aluminium mogą powodować chorobę Alzheimera. Czy to przekonuje?

Metalowe garnki. Ostatnio bardzo popularne, chociaż o wiele droższe. I może to lepiej. O ile są – być może – wygodniejsze to niestety też nie najlepiej oddziaływują na organizm. Szczególnie garnki na mleko. Na razie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć na tyle jasno, żeby każdy Czytelnik mógł to zrozumieć, a wytłumaczenie „techniczne” mija się z celem. Jak będę wiedział jak to napisać to natychmiast to uzupełnię. Mogę tylko powiedzieć, że wprowadzają do organizmu zbyt dużo elementu Metalu.

Jeśli już poruszyliśmy problem sztućców dobrze jest mieć w domu drewnianą łyżkę. Gospodynie wiedzą, że najlepiej właśnie takimi miesza się np. bigos. Ja osobiście używam prawie wyłącznie drewnianych łyżek i mogę powiedzieć, że czasami smakuje nieco lepiej.

Jak już wszystko krytykuję to jeszcze jeden optymistyczny akcent: najlepsze są garnki emaliowane (NIE obite!!!) lub naczynia szklane.

A tak właściwie to wszyscy wiemy o tym. Zsiadłe mleko z kubka metalowego smakuje zupełnie inaczej niż z glinianego lub kamionkowego kubka, prawda?

 Posted by at 12:29
sie 132013
 

Produkty według 5 przemian


Aby coś ugotować zgodnie z Regułą Pięciu Przemian trzeba wiedzieć jakie produkty należą do jakiej przemiany i jak działają. Po dłuższym gotowaniu kucharz nabiera takiej wprawy, że nie musi sprawdzać produktów – po prostu wie do jakiej przemiany należą. Dla pozostałych osób przeznaczona jest właśnie ta tabelka.

Podziały produktów pochodzą z dwóch różnych źródeł (oddzielone znakiem „*”) i dlatego mogą się powtarzać w różnych częściach tabeli. Są produkty, które podlagają kilku przemianom lub też mogą należeć do grupy produktów ogrzewających lub oziębiających – w zależności od przyrządzenia.

Produkty mogą być podzielone na 5 sposobów działania: HAN – zimne, LIANG – orzeźwiające, PING – neutralne, WEN – ogrzewające i RE – gorące. Z tego samego powodu herbata z rumianku (ZIEMIA – LIANG) powoduje ochłodzenie organizmu, a np. sok wiśniowy powoduje ogrzanie. Wypicie gorącej cherbaty, która ma naturę HAN lub LIANG dodaje ciepła organizmowi tak długo jak się pije gorący płyn lecz po wypiciu działa ochładzająco.

Tabelka ta nie pokazuje „jedynego słusznego” podziału i – mimo dołożonych starań – może zawierać błędy lub nieścisłości. Jeśli ktoś zauważy jakiś błąd – uprzejmie proszę o informacje.

 

Przemiana YIN YANG
HAN LIANG PING WEN RE
OGIEŃ
(gorzki)
korzeń rabarbaru, mniszek lekarski * cykoria, sałata lodowa, endywia, zielona sałata, korzeń mniszka, sałata amerykańska, piwa: Guiness, Pilzner, czarna herbata, zielona herbata, herbata z:goryczki, przywrotnika, łopianu, korzenia mniszka, krwawnika, piołunu korzeń łopianu i mniszka lekarskiego, szałwia, kwiat głogu, jesion, goryczka, kozłek lekarski, boćwina, cykoria, karczoch, sałata, endywia, gorzki grapefruit, kawa z korzenia łopianu, zielona-czarna-jaśminowa herbata, piwo, * żyto, karczoch, sałata polna, burak, owoc czarnego bzu, pigwa, kawa zbożowa kasza gryczana niepalona, żyto, czerwone mirabelki, czerwone winogrona, śliwki, wędzone owoce, ser kozi, kozie mleko, wrząca woda * brukselka kakao, piołun, liść wawrzynu, bylica, laurowy liść, suszony koper, tymianek, szałwia, majeranek, lubczyk, rozmaryn, kasza gryczana palona, orzechy włoskie, czerwone wino, kawa prawdziwa i ze słodu, czerwony żeńszeń, baranina, koza, * ser kozi, mleko kozie, kurkuma, mak, oregano, rozmaryn, czerwone wytrawne wino kawa prawdziwa, produkty prażone, * mięso jagnięce, mięso kozie
ZIEMIA
(słodki)
 * banan, kaki, mango, arbuz, wszystkie wyciskane na zimno oleje, pestki słonecznika, szparag buraki, pomidor, bakłażan, grzyby szlachetne świeże i suszone, szpinak, szparagi, ogórki, słodkie jabłka, gruszki, banany, arbuz, ananas, mango, słonecznik, mleczko zbożowe, siemię lniane, kwiat lipy, korzeń lotosu, rumianek, liść babki, * wszystkie: zboża, mąki, płatki i kasze, jęczmień, pieczywo drożdżowe, orzech cashew, bakłażan, kalafior, brokuły, pieczarka, kapusta pekińska, ogórek, botwina, papryka, skorzonera, seler, cukinia, słodkie owoce, jeżyna, daktyl, truskawka, papryka, czarna jagoda, malina, syrop klonowy, olej z ostu, estragon, oliwka, oliwa z oliwek, oleje: sezamowy, słonecznikowy, sojowy, z kiełków pszennych, maranta, sok warzywny, mleko sojowe proso, kasza jaglana, kukurydza, świeży groszek, bób, groch, ziemniaki, słodka papryka, suszone warzywa i owoce, rodzynki, daktyle, figi, migdały, słodki grapefruit, lukrecja, szafran, wanilia, miód, syrop klonowy, słód jęczmienny, mleczko zbożowe, sezam, wołowina, cielęcina, kurze jaja, świeże masło i ser, słodka śmietana, krowie mleko, liść jeżyny i maliny, biały żeńszeń, znamiona kukurydzy, * orzech ziemny, orzech laskowy, migdał, wszystkie rodzaje kapusty, awokado, fasola krzaczasta, groch, ziemniak, rzepa, ananas, figa, melon miodowy, papaja, śliwka, masło, mleko skondensowane-słodkie, jajko, słodki jogurt, ser żółty tłusty, mleko krowie, słodka śmietana, cielęcina, wołowina, miód, słód, marcepan, cukier trzcinowy, piwo słodowe, herbata: rumiankowa, z pędów kukurydzy, z lukrecji dynia, marchew, czereśnie, korzeń pietruszki, wiśnie, morele, orzechy kokosowe i włoskie, maliny, brzoskwinie, kminek, cynamon, nasiona kopru właskiego, anyżek, oliwa z oliwek, olej sezamowy i sojowy, świeże masło, mleko owcze, łagodny żółty ser, lawenda, biały żeńszeń, * szarłat, sago, słodki ryż, kasztan, mleko kokosowe, pestka pinii, pistacja, orzech włoski, koper włoski, słodki ziemniak, morela, koryntka, brzoskwinia, rodzynka, czereśnia, winogrono, amasake, wanilia, olej z orzechów włoskich, słodki alkohol, miód pitny, likier, sok z winogron, słodkie wino, herbata kminkowa  * cynamon mielony, herbata z kopru włoskiego
METAL
(ostry)
jęczmień, kalafior, rzeżucha, seler, kapusta pekińska, rzodkiew, mięta pieprzowa, oregano, biała malwa, zając, * szampan, wytrawne białe wino, herbata z mięty pieprzowej, ryż, owies, biała-zielona-włoska kapusta, brukselka, rzepa, orzeszki ziemne, korzeń kuzu, przepiórka * gęś, indyk, czosnek, cebula, szczypiorek, pora, zielona cebulka, bazylia, świeży imbir, angielskie ziele, gałka muszkatołowa, carnuszka, curry, kolendra, pieprz, cynamon, wódka sake, wino ryżowe, goździki, arcydzięgiel, dzik, jeleń, bażant * zboża i warzywa strączkowe, sery: silnie sfermentowany, chudy, munsterski, pleśniowy, bażant, jeleń, kuropatwa, przepiórka, dzik, bazylia, koperek, kurkuma, papryka w proszku, imbir, kardamon, czosnek, kminek krzyżowy, kolendra, kminek, liść laurowy, majeranek, skórka z mandarynki, skórka pomarańczowa, zielona pietruszka, szczypior, musztarda, tumeric, herbata imbirowa ostra papryka, czosnek, goździki, chili, suszony imbir, wódka * chili, curry, koper włoski, gałka muszkatołowa, goździk, pieprz, ziele angielskie, anyżek gwiaździsty, skórka cynamonowa, wysokoprocentowy alkohol, grzane wino, whisky, wódka kolorowa, herbata cynamonowa
WODA
(słony)
alagi, sól, miso, tamari, sproszkowane muszle ostryg, ostrygi, ślimaki, woda źródlana * kawior, krab, mątwa, sos sojowy, miso, niegazowana woda źródlana fasola, żółta soja, woda źródlana, woda mineralna, rak czarna soja, ciemne fasole, czarne grzyby, sery pleśniowe, karp węgorz, łosoś, krewetka * okoń, pstrąg, krewetka olbrzymia, homar, wątłusz, langusta, małż, flądra, sardela, tuńczyk
DREWNO
(kwaśny)
rabarbar * kiwi, kaczka pszenica, świeże i młode zielone warzywa, zarodki, kiełki, sałata, ogórki, cukinia, nać pietruszki, pomidory, szczaw, kwaśne: „jabłka, gruszki, grapefruit, śmietana, agrest, porzeczki, cytryny, mandarynki, pomarańcze, poziomki”, estragon, melisa, drożdże, zsiadłe mleko, jogurt, biały ser, hibiskus, babka, piwo pszeniczne, sok brzozowy, kaczka * drożdże piekarskie, orkisz, ogórek konserwowy, kiszona kapusta, niedojrzałe owoce i jagody, kompot jabłkowy, jeżyna, truskawka, porzeczka, żurawina, wiśnia, mleko skondensowane, mleko kwaśne, kwaśny jogurt, twaróg, kwas chlebowy, sok owocowy świeży, piwo pszenne z drożdżami lub bez, sok z kiszonej kapusty, herbaty: z dzikiej róży, głogu, owocowe pszenica, kwaśne winogrona, biały ser, krwawnik brzoskwinie, wiśnie, pigwa, ocet winny * zielone ziarno, kurczak, kura, ocet balsamiczny, sok wiśniowy
 Posted by at 12:29
sie 132013
 

O bezmyślnym przy/wycinaniu drzew pisałem już kilkakrotnie. Jak widać na poniższym przykładzie i tak nic to nie da. Może jak się zaczniemy dusić w miastach ktoś pomyśli. Albo nie – już nie będzie miał czym.

W naszych miastach wciąż grasują firmy zajmujące się tzw. pielęgnacją zieleni. W przypadku drzew ich działalność sprowadza się najczęściej do zamiany dorodnego klonu, topoli, kasztanowca i im podobnych w sterczące z ziemi kikuty z paroma kołkami.

Ekoświat, Ogólnopolski miesięcznik ekologiczny, 2/2006

Fachowość wykonawców zleceń na przycinki jest z reguły żadna. Trudno by było inaczej, bo wystarczy, że ktoś kupi parę pił, skrzyknie kumpli, którzy potrafili najwyżej ciąć spróchniałe deski na opał, i już może zakładać firmę pn. Pielęgnacja zieleni. Zajmować się taką działalnością może u nas naprawdę każdy, bez względu na posiadaną wiedzę na temat przycinania drzew i krzewów. Nie ma prawnych przepisów i norm, które precyzowałyby, jak taka przycinka ma wyglądać ani kto ma ją wykonywać. A ukarać grzywną można tylko właściciela okaleczonego drzewa, i to tylko wtedy, gdy drzewo uschnie, co sprawdza się, o ile w ogóle ktoś to zrobi, dopiero po 3 latach. Skutek jest taki, że sprawcy dewastowania drzew pozostają bezkarni. Konieczne są zatem zmiany w ustawodawstwie, które obligowałyby chętnych do zajmowania się pielęgnacją zieleni do odbycia szkoleń i zdobycia uprawnień. Jest to realne, bo nie brak u nas specjalistów, którzy znają się doskonale na profesjonalnej pielęgnacji drzew. W 2004 r. zarejestrowano nawet oficjalnie nowy zawód – chirurg drzew, co uważane jest za pierwszy krok do powołania izby zawodowej mającej w przyszłości skupiać specjalistów. W naszym kraju funkcjonują też 3 organizacje, które prowadzą kursy i szkolenia w zakresie prawidłowej pielęgnacji drzew. Są to: Polskie Towarzystwo Chirurgów Drzew – NOT, Międzynarodowe Towarzystwo Uprawy i Ochrony Drzew, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Ogrodnictwa.

Dyplom ukończenia kursu i szkolenia gwarantuje, że pracownik będzie wiedział, jak przyciąć drzewo bez wyrządzenia mu krzywdy. Specjaliści z zakresu chirurgii drzew postulują, by w przyszłości tylko osoby z uprawnieniami mogły zajmować się taką działalnością. (Dziś, owszem, są takie wymogi, ale wyłącznie gdy chodzi o przycinanie drzew uznanych za pomniki przyrody.) Dodatkową oceną ich pracy mieliby się zajmować inspektorzy nadzoru.

Skoro już dziś można zapisać się na fachowy kurs, dlaczego zainteresowanie jest tak znikome? Po pierwsze, nie obliguje do tego prawo, po drugie, brak jest chęci, po trzecie kursy do tanich nie należą. Natomiast władze samorządowe obawiają się, że zmiana przepisów doprowadzi do sytuacji, że nie będzie komu zlecać przycinania drzew, a ceny takich usług wzrosną, bo w poszczególnych regionach działa tylko kilka firm, których pracownicy mają odpowiednie uprawnienia.

Jest to jednak sytuacja chora, bo polega na wykonywaniu określonej pracy przez ludzi, którzy na owej pracy kompletnie się nie znają a – traktując swoją profesję wyłącznie w kategoriach biznesu (pozyskania jak najwięcej drewna) – w bestialski sposób niszczą środowisko naturalne. Jeśli nic się w tej materii nie zmieni, nasze drzewa nadal będą bezkarnie niszczone.

Krzysztof Wojtasiński

 Posted by at 12:21
sie 132013
 

Gotowanie


Z gotowaniem wiążą się pewne tradycje, których nieprzestrzeganie łączy się z wyrazami zdziwienia. Przykład: zwykła herbata. Czy ktoś nie wie, jak się przyrządza herbatę? Do szklanki wrzuca się fusy lub torebkę, gotuje się wodę i wlewa do szklanki. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby do czajniczka wrzucić fusy, zalać zimną wodą i zagotować, albo nalać zimnej wody, wrzucić herbatę i zagotować. A każdy ze sposobów przyrządzania herbaty wywołuje inne jej działanie na organizm.

Dokładniejszy opis przedstawię tu nieco później, gdyż wiąże się to z podstawami medycyny chińskiej, a dokładniej z pięcioma przemianami (elementami).

Na dworze cesarskim najważniejszą osobą po cesarzu był kucharz. Zazwyczaj dostojni goście byli oprowadzani po kuchni – można było na podstawie jednego tylko miejsca zobaczyć jak wygląda cały kraj. Zdrowie i samopoczucie kucharza jest bardzo ważne. Nie musi być to oczywiście osobna osoba – kucharzem jest ktokolwiek, kto przygotowuje posiłki. Może to być mama, tata, babcia, dziecko.

Podczas przyrządzania posiłku należy myśleć o przyrządzaniu posiłku. Na posiłek nie składają się wyłącznie produkty, istotny jest sposób „termicznej obróbki”, a także energia lub – inna nazwa – uczucia, oddane do jedzenia. Jest takie powiedzenie „dodaj serca do jedzenia”. Nie jest to wyłącznie pusty frazes.

Wyobraźmy sobie kucharza, skromnego, cichego, chudego człowieka, który do tego jest nieśmiały, blady i mówi prawie szeptem. Jego posiłki, chociaż zapewne smaczne, będą ciche, nieśmiałe. Nie będą tchnęły życiem i radością. Osoby żywione przez takiego kucharza po jakimś czasie również będą ciche i niepozorne.

A dla kontrastu przedstawię innego kucharza. Rumiany, wesoły, zawsze uśmiechnięty, z okrągłą buzią, pełen energii z mocnym, donośnym głosem – zdaje się, że tańczy po kuchni przygotowując wszystko. Nie sposób go nie zauważyć i nie sposób go nie polubić. W jego obecności chce się śmiać i tańczyć. Jego posiłki zdają się być żywe, pełne życia, aż zachęcają do bycia zjedzonymi. Osoby żywione przez takiego kucharza są również wesołe, pełne życia i nie chorują.

A wyobraźmy sobie taką sytuację, abstrahując od restauracji. W pewnym domu mama gotuje obiady. Albo właśnie dzisiaj gotuje obiad. Coś się w pracy nie udało, jest zmęczona, a przede wszystkim zła. Zła to mało powiedziane – jest wściekła. Krojąc mięso najchętniej widziała by ten nóż wbity w brzuch dyrektora lub kogokolwiek, kto jej się naraził. Gotując kartofle wyobraża sobie, że ta wredna baba siedzi w takim wrzątku, a ona dłubie jej widelcem w oku. Pozostawiam do przemyślenia dla Czytelników co zjedzą z takim obiadem. Oczywiście nie musi to być gniewna mama, może to być tata – smutas-melancholik.

 Posted by at 12:19
sie 132013
 

Przetwarzanie produktów


Postanowiłem ten rozdział napisać w odpowiedzi na traktowanie niektórych produktów. Na traktowanie nie koniecznie przez nas lecz przez producentów.

Silne zamrażanie. Produkty czasami są sprzedawane w stanie głębokiego zamrożenia. Mówi się, że w takich produktach zatrzymuje się wszystkie „ważne” składniki – witaminy, białka, tłuszcze itp. Niestety nikt nie wspomina o jednej rzeczy – o energii życiowej. Jedzenie takie oddziałuje na nasz organizm jak obiad w tabletce. Dostajemy odpowiednią ilość składników, ale nie dostajemy życia. Jeśli ktoś dłużej je wyłącznie produkty zamrażane może stać się smutny, pozbawiony radości życia. Mogą wystąpić kłopoty z bakteriami jelit. Mogą występować krwotoki z nosa lub osoby takie mogą przygryzać dolną wargę.

Konserwowanie za pomocą energii promienistej. Jest to jeszcze bardziej szkodliwe niż głębokie zamrażanie. Jedzenie takie jest w zupełności pozbawione energii. Nawet jedzenie papieru jest lepsze niż jedzenie produktów poddanych działaniu promieniowania. Osoby żywiące się w ten sposób konserwowaną żywnością często byli głodni, nawet po posiłkach, byli apatyczni, przygnębieni, zdarzały się depresje. Podobne działanie ma kuchenka mikrofalowa. (według zasłyszanych wiadomości poddawane działaniom energii promienistej są niektóre sery importowane z Holandii, niektóre zioła, wybrane owoce).

Producenci żywności poszukują coraz nowych, lepszych środków konserwujących. Chodzi tu przede wszystkim o uwolnienie żywności od mikroorganizmów, które powodują jej rozkład. Jeśli poddamy jakąś żywność działaniu energii promienistej będzie on bardzo długo świeży i będzie wyglądał jak dopiero co zerwany. Z jednym wyjątkiem – będzie martwy. Próba posadzenia np. cebuli, pietruszki, ziemniaków czy marchwi kończy się niczym – nie ma w nich życia, są martwe. Ale je jemy.

Wystarczy połączyć produkty głęboko zamrożone trzymane na aluminiowej podstawce (patrz: naczynia) później podawane po przygotowaniu w kuchence mikrofalowej – i otrzymamy doskonałą truciznę. Organizm będzie musiał zużyć swoją energię na strawienie i wydalenie tego „posiłku”, który, oprócz tego, że jest smaczny, nie daje organizmowi żadnej siły. Po zjedzeniu takiego obiadu czujemy się ociężali, słabi. Organizm traci siły na pozbycie się tego. Prawie natychmiast pojawia się apatia, przygnębienie, brak chęci życia.

I na koniec – takie do przemyślenia. Dlaczego jabłka zerwane własnoręcznie z drzewa gniją znacznie szybciej niż takie śliczne, zielone, po 2 zł sztuka sprzedawane w sklepach, a pochodzące z drugiej półkuli, które mogą leżeć kilka tygodni? Dlaczego niektóre ziemniaki nawet na wiosnę nie chcą rosnąć? A cebule? Dlaczego ślicznie wyglądająca sałata i rzodkiewka smakuje jak czerwona lub zielona szmata i po wzięciu do ust najchętniej chcielibyśmy to wyrzucić? A dlaczego po takich posiłkach nie mamy siły i nic nam się nie chce?


Kawa bezkofeinowa – jest o wiele bardziej szkodliwa niż zwykła kawa. Kofeinę z takiej kawy „wydobywa” się za pomocą środków chemicznych. Pozostałości po tych środkach chemicznych przenoszone są przez kawę do wątroby. Kawa przefiltrowana zawiera dużo kofeiny. Najlepszym sposobem na pozbycie się kofeiny i na uzyskanie mocno rozgrzewającego napoju jest jej zagotowanie. Wrzucenie kawy do wrzątku i gotowanie przez minutę, dwie. Kawa będzie wtedy z małą zawartością kofeiny i będzie bardzo rozgrzewająca.

 Posted by at 12:16
sie 132013
 

PZU i mocna przyszłość

Dawno, dawno temu – czyli 18 kwietnia 2001 została założona polisa PZU „ubezpieczenie na życie z funduszem inwestycyjnym mocna przyszłość”. Dla zapewnienia mocnej przyszłości, jak sama nazwa wskazuje. Polisa obejmowała ubezpieczenie oraz zapewnienie „mocnej przyszłości”. Polisa została nam ofiarowana, ale nie to jest ważne.

W między czasie na polisie trzeba było wykonać zmianę nazwiska i adresu. Przyszła pani do nas do domu i sporządziła odnośny dokument.

Po upływie pierwszego okresu, czyli trzech lat zdecydowaliśmy się ją wykupić. Był to początek kwietnia. Pani w PZU w Katowicach na ulicy Mickiewicza powiedziała nam, że jeśli chcemy ją wykupić to trzeba poczekać, aż miną pełne 3 lata okresu składkowego, gdyż po tych 3 latach polisa zostanie podsumowana i jej dokładne rozliczenie przyjdzie pocztą. Polisa miała być rozliczona w następnym dniu roboczym (według informacji PZU w Katowicach) po zakończeniu trzech lat, czyli około dnia 19 kwietnia 2004, a wydruki zostaną przysłane pocztą. Dobrze, w takim razie czekamy na list. (To była wizyta I, ok. 30 minut, 1,50 zł na parking).

Otrzymaliśmy dokument potwierdzający zmianę adresu, ale nazwisko pozostało stare.
Minął tydzień od 19 kwietnia, a list nadal nie przyszedł więc udaliśmy się do PZU w celu otrzymania wyjaśnień. Pani wysłała faksem prośbę o szybkie przysłanie odpowiedniego rozliczenia oraz o zmianę nazwiska. PZU w Warszawie „nie zauważyło”, że nazwisko też zostało zmienione. (Wizyta II, 1h, 1,50 zł za parking). Przyszło pismo ze zmianą nazwiska.

Po trzech tygodniach od 19 kwietnia poszliśmy po raz kolejny do PZU. Z mocnym postanowieniem, że tym razem nie wyjdziemy bez odpowiednich informacji. (Wizyta III, 2h, 3 zł za parking). Pani zadzwoniła do Warszawy, która odpowiedziała, że faks do nich nie dotarł, pomimo posiadanego potwierdzenia wysłania w Katowicach. Potem pani dzwoniła aby się zorientować jak można dowiedzieć się o rozliczeniu polisy w szybszy sposób, ale niczego się nie dowiedziała. Wobec takiego obrotu sprawy poszliśmy do pani dyrektor PZU. Pani powiedziała, że dopiero przed chwilą dowiedziała się o sprawie i że wysłała mail’a i że nic więcej nie zrobi. Mamy sobie iść na dół i poczekać – ona zejdzie do nas jak przyjdzie mail z odpowiedzią. Albo zejdzie i powie, żebyśmy nie czekali. Dobrze. Poszliśmy i siedzieliśmy przez kolejne 30 minut. Potem poszliśmy ponownie do pani dyrektor. Pani – widząc nas – powiedział, że właśnie mail przyszedł (chociaż na ekranie komputera zdążył się już włączyć wygaszacz, który nie włączył się podczas naszej poprzedniej rozmowy przez ok. 10 minut. W mailu podobno było, że odpowiednie rozliczenia zostaną nam przesłane pocztą do końca tygodnia. I to było wszystko co udało nam się uzyskać mimo osobistej rozmowy z Warszawą z gabinetu pani dyrektor.

Wreszcie przyszło rozliczenie. I tutaj zaczyna się zabawa, ale jeszcze o ostatniej wizycie. Poszliśmy po raz kolejny do PZU aby pani nam wytłumaczyła co jest na rozliczeniu i gdzie podziało się ok. 1600 zł. Pani nie potrafiła nam tego wyjaśnić, ale w końcu SAMI do tego doszliśmy, przynajmniej częściowo. Złożyliśmy prośbę o wykupienie polisy. (Wizyta IV, 45 minut, 1,50 zł za parking).

I teraz rozliczenie polisy.

Polisa była płacona miesięcznie od 18 kwietnia 2001 do 18 kwietnia 2004. Miesięcznie było wpłacane 150 zł. 150 zł razy 36 miesięcy daje kwotę 5’400 zł wpłacone na ubezpieczenie.

Z tego 3’852 zł zostało zainwestowane czyli zostało dla nas, a reszta (1’548 zł) zniknęło bezpowrotnie nie wiadomo na co. Może na ciastka dla PZU.

Opłaty na ubezpieczenie oraz za administrowanie polisą wyniosły 1’109 zł. Czyli dla odbiorcy pozostało: 3’852 – 1’109 = 2’743. Do tego dochodzi wzrost wartości funduszu czyli na rachunku jest 2’974 zł. Dziwne jest, że wartości funduszu wzrosły o ponad 40%, a wartość polisy na rachunku o ok. 8% ale mniejsza z tym. Wartość wykupu całkowitego jest równa wartości rachunku pomniejszonego o opłaty likwidacyjne (4 rok trwania ubezpieczenia to jest 7%) i podatek dochodowy zgodnie z ustawą (chyba 20%).

Czyli 2’974 – 7% = 2’765 i od tego odjąć podatek dochodowy (szacuję, gdyż nie jestem w stanie go teraz obliczyć na ok. 50 zł). Czyli w sumie otrzymam ok. 2’700 zł.

W celu DOWIEDZENIA się o aktualnej wartości polisy straciliśmy w sumie ok. 4,5 godziny w PZU plus opłaty parkingowe oraz paliwo na dojazd. O konieczności dosyć ostrej rozmowy z panią dyrektor nie wspomnę.

Z zainwestowanych pieniędzy 5’400 zł w ciągu trzech lat otrzymamy ok. 2’700 zł. Czyli dokładnie 50%.

„PZU Życie jest niekwestionowanym liderem na polskim rynku ubezpieczeń. Pozycja ta poparta jest dużym kapitałem naszej spółki, wieloletnim doświadczeniem i profesjonalizmem ludzie, którzy u nas pracują. (…) Dobra polisa zmniejsza ryzyko finansowe całej rodziny i gwarantuje odpowiedni poziom życia niezależnie od zmieniających się okoliczności.”

Przeprowadziłem małą symulację

Lata wpłacone składki
w tysiącach złotych
wartość polisy
w tysiącach złotych
3 5,4 2,7
6 11 7,3
10 18,3 13,1
20 36,8 28,3
40 73,6 58,5

To tylko taka mała symulacja, która bardzo jasno mi uświadamia, że owszem – na starość otrzymam 58 tysięcy złotych i będę się mógł cieszyć, że jestem bogaty, nie uświadamiając sobie, że wcześniej wpłaciłem 74 tysiące.

„Długoterminowe oszczędzanie i inwestowanie środków finansowych jest dodatkowym atutem ubezpieczenia – pozwala bowiem jeszcze skuteczniej zabezpieczyć osoby najbliższe.”

„Zapraszamy do kontaktowania się z jednostkami PZU Życie S.A., których zadaniem jest obsługa naszych Klientów w sposób w pełni ich satysfakcjonujący. (…) Prosimy przyjąć zapewnienie, że zadowolenie Klientów z jakości obsługi oraz wyników inwestycyjnych jest dla nas najważniejsze. PZU Życie S.A. dokłada wszelkich starań, aby spełnić oczekiwania swoich Klientów”

Byłem jednym z „Zadowolonych Klientów”, a moje zadowolenie znacznie wzrosło kiedy się już pozbyłem owej polisy. Pani, na samym początku, powiedziała, że Polacy nie potrafią oszczędzać i dlatego właśnie jest ta polisa – dla zapewnienia „mocnej przyszłości”. Rzeczywiście – nie potrafimy oszczędzać. Mając 5’400 zł oddajemy połowę za darmo, a potem tracimy swój czas, zdrowie i pieniądze, aby odzyskać „należną” nam połowę. To już wolę przysłowiową skarpetkę.

 Posted by at 12:15
sie 132013
 

Woda, filtry i reklama


Nie tak dawno jak tydzień temu zadzwoniła do mnie pani z Centrum Informacji Konsumenta. Zapytała się czy zgodzę się na wizytę ich przedstawiciela, który zbada ciecz, która jest w kranie. Zgodziłem się. W umówionym dniu przyszedł elegancki pan w garniturze. Zapytał jak się nam mieszka, potem rozmawialiśmy o wodzie. Powiedział, że CIK zajmuje się badaniami wody i informacjami na jej temat wśród ludności. Pan pytał co nam przeszkadza (barwa i zapach), czy często były awarie (ostatnio nie) czy wiemy skąd jest brana woda dla śląska (zbiornik w Goczałkowicach) czy wiemy coś na temat klasyfikacji czystości wód (0,2% wód w Polsce ma I klasę czystości). Potem powiedział co może znaleźć się w wodzie wodociągowej (włókna azbestu, odchody zwierząt, metale ciężkie, białko i inne, tego typu przyjemne rzeczy). Czyli poinformował co może być w wodzie, oraz to, że zbiornik w Goczałkowicach jest poza klasą czystości, co potwierdzają badania. Innymi słowy to, co leci u mnie z krano prawnie nie nadaje się nawet jako woda gospodarcza. Powiedział jakie to może mieć wpływ na zdrowie. O tym akurat nie musiał mówić. Rozmowa była bardzo rzeczowa, konkretna i na wysokim poziomie. Potem pan poprosił, żebym przyniósł wodę w szklance. Przyniosłem 4 – jedną bezpośrenio z kranu, drugą z filtra, a trzecią – miałem w butelce, coś w rodzaju kawy z mlekiem, która leciała z kranu 2 dni wcześniej. W czwartej była woda z kranu z Zakopanego, którą przywiozłem z sentymentu. Była jeszcze jedna pusta szklanka, do której pan nalał wody przyniesionej ze sobą. Powiedział, że jest to woda z gór, ale z kranu. Razem 5 szklanek. Pan wyciągnął urządzenie do pomiaru substancji rozpuszczonych w wodzie. Jak zostało powiedziane w czystej wodzie nie powinno być więcej substancji rozpuszczonych niż 30 mg na 1 litr. Dostałem urządzenie do ręki.

W wodzie z kranu było 135 mg. W wodzie z filtra było 120 mg przy czym pan powiedział, że dobrze by było go wymienić. W wodzie brudnej z przed dwóch dni było prawie 140 mg. W wodzie z Zakopanego było 125 mg. Potem pan włożył aparat do wody, którą przyniósł ze sobą. Aparat pokazał 30 mg.

Pan powiedział jaka jest sytuacja wodociągów i że woda nie będzie czystsza niż teraz bo nie ma na to pieniędzy. Powiedział też, że można być „producentem” własnej czystej wody i że można mieć czystą wodę w domu za 4,50 zł dziennie. W tym momencie ton rozmowy nieco się zmienił. Pan powiedział, że od któregoś roku pije wyłącznie czystą wodę i na dowód tego napił się wody, którą przyniósł. Po kolejnej chwili rozmowy okazało się sedno wizyty. Pan usiłował nam dać do zrozumienia, że jedynym wyjściem jest kupno filtra odwróconej osmozy. Że on kupił już dawno, że jego dzieci piją wyłącznie czystą wodę. I że to jest jedyne wyjście. Tak się pan wyraził, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest kupno filtra. Koszt urządzenia 5400 zł. Pan miał ze sobą katalog renomownej firmy.


To na tyle, jeśli chodzi o samą wizytę. Podziękowaliśmy panu bardzo serdecznie i nie kupiliśmy urządzenia. Pan był bardzo zawiedziony, chociaż starał się tego nie pokazać. A piszę to ku przestrodze dla tych, u których z Państwa pojawi się ów pan. Rozmowa przeprowadzona była naprawdę genialnie i gdyby nie fakt, że reklamy na mnie nie działają, a dokładniej jestem na nie uczulony to na 90% dałbym się na filtr namówić.

Pan powiedział co może być w wodzie. Bardzo rzeczowo. Potem powiedział, że woda jest i będzie brudna, bo nie ma pieniędzy. Potem powiedział o epidemii. Potem było o chorobach. Potem powiedział, że można pić czystą wodę i że każdy może ją mieć i na dowód tego napił się wody z kranu, którą przyniósł ze sobą. Bardzo sugestywna i dobrze opracowana reklama.

A oto nieco faktów i przemyśleń.

  • Primo: Nie jest powiedziane, że ten rodzaj filtru i dokładnie ta firma jest jedynym wyborem. Firm jest mnóstwo, a ta akurat należy do jednej z droższych. Może istnieją również inne sposoby filtracji – nie szukałem i nie wiem, chociaż patrząc na postęp technologiczny na pewno istnieją,
  • Secundo: Pan bazował na zasadzie, że im mniej jest rozpuszczonych związków w wodzie tym lepiej. Wcale tak nie jest. W wodzie mogą być: azbest, metale, komórki ludzkie i zwierzęce. Taka woda jest brudna. I, powiedzmy, urządzenie pokaże 140. Ale może być woda źródlana w której jest: wapień, sole mineralne, rozpuszczony z powietrza azot i inne. Taka woda jest krystalicznie czysta. I miernik również może pokazać 140. Filtry odwróconej osmozy z tego co wiem są filtrami mechanicznymi. Jeśli oczyszczą brudną wodę to będzie w niej mało brudu. Jeśli oczyszczą czystą wodę, to będzie w niej mało soli mineralnych i wapnia. Ale człowiek nie może pić wody destylowanej. Wypłukuje ona związki mineralne z organizmu,
  • Terito: (czy jakoś tak): Brudna, zanieczyszczona woda poddana mechanicznemu filtrowaniu będzie miała o wiele mniej – ujmijmy to tak – brudu, ale nie będzie dostarczała organizmowi potrzebnych związków mineralnych jak np. woda źródlana. A woda źródlana przepuszczona przez taki filtr będzie tylko tracić na wartości. Bo będzie zatrzymywał on pierwiastki istotne dla organizmu,
  • Quadro: Nie da się poprzez wyłącznie filtrację zamienić wody szkodliwej w odżywczą. Może stać się ona wyłącznie mniej szkodliwa,
  • Quinto: Biorąc pod uwagę jeszcze medycynę naturalną – woda krystaliczna (np. górska) ma w sobie dużo odżywczej energii. Woda z kranu – jak kto lubi – albo nie ma w sobie odżywczej energii albo ma w sobie energię szkodliwą. Jakkolwiek tego nie tłumaczyć – szkodzi. Żaden filtr nie zamieni rodzaju energii. Woda po przefiltrowaniu nadal będzie powodować ospałość, senność, brak radości, ale będzie w niej mniej szkodliwych pierwiastków,
  • Sexto: (powoli kończą się moje możliwości łaciny, a może skończyły się już dawno temu?): Pan mówił bardzo przekonująco o wodzie DO PICIA. A co z myciem się? A co z kąpielą? Wystarczy się wykąpać w wodzie z kranu i większość szkodliwych metali przedostaje się przez skórę i błony śluzowe (nikt się nie kąpie w gumowych, szczelnych majtkach) do organizmu. Podczas prania cząsteczki metali osiadają na ubraniach i pozostają tam w procesie suszenia. Nie wystarczy pić czystej wody. Czysta woda nie powodowałaby przyszczy na skórze twarzy. Oczywiście – pan zapewniał, że można kupić większy filtr, nawet taki do wody w łazience – do prania czy do kąpieli.

Podsumowując – radzę uważać na genialnie skonstuowaną reklamę, która (miesięcznie tylko 130 zł) może zmusić kogoś do myślenia czy na pewno dobrze zrobił. Jeśli ktoś chce mieć filtr – oczywiście – sam mam, najprostszy. Ale radzę przemyśleć wszystko na spokojnie, bez pana ze stoickim spokojem popijającego sobie wodę z kranu. Pan oferował wydatek rzędu 5400 zł. Nie szukałem w sklepie ile taki filtr może kosztować. Jak kiedyś wpadnie mi w oko to napiszę.

Minęło trochę czasu i patrząc z perspektywy – zrobiłem bardzo dobrze.
Nie chodzi mi o filtry do wody – mam trzy na całą wodę dla domu, bo nie da się inaczej. Filtr, o którym pisałem, sterowany elektronicznie, plus postfiltracja plus mikroelementacja wody kosztuje teraz ok. 700 zł. Za 5400 zł można kupić osiem takich filtrów.

 Posted by at 12:13