admin

sie 132013
 

Jak zwykle w okresie jesienno-zimowym zaczyna docierać do nas, że jedzenie i praca to nie wszystko. O zdrowie martwimy się jedynie kiedy choroba złośliwie chichocze nam zza kołnierza, a właśnie w tym okresie okazuje się, że sąsiadka coś kaszle, kolega w pracy ma katar, żona mówi, że ją boli gardło, a szef, standardowo, ma „ciężką grypę” w postaci lekkiego przeziębienia.

Jak mówią lekarz jest jedynym człowiekiem, który nie zna cudownego środka na przeziębienie. Od każdego innego można usłyszeć kilkanaście różnych środków, które „są bardzo skuteczne”: począwszy od herbaty z sokiem malinowym, poprzez wygrzanie stóp aż do wódki z pieprzem. O dziwo – wymienia je osoba, która co chwilę wyciera nos.

Te „domowe” środki są o tyle tajemnicze, że, owszem, działają, ale na samym początku przeziębienia – kiedy trochę łupie w głowie i człowiek jest jakiś rozbity, a nie tydzień później kiedy z nosa, który bardziej przypomina nos Dionizosa (o ile dobrze pamiętam mitologię), leci mu jak z fontanny i co chwile oddaje salwy na cześć rozsiewania zarazków.

Od razu trzeba powiedzieć, że lubimy przesadzać. Jeśli ktoś się lekko przeziębi (katar przez 2 dni) to ma ciężkie przeziębienie. Jeśli ktoś się porządnie przeziębi to ma ciężką grypę, a jak już ktoś ma grypę to pewnie za dwa dni umrze.

Uczone źródła podają:

Przeziębieniewirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych (ostry nieżyt gardła i nosa) jest jednym z najczęściej występujących zachorowań na świecie. Ludzie, którzy nie chorują często szybko ulegają samowyleczeniu i w zasadzie przeziębienie nie wymaga leczenia, a objawy można łagodzić bez udziału lekarza.

Grypa jest ostrą wirusową chorobą zakaźną przenoszoną drogą kropelkową poprzez wdychane powietrze, kaszel lub drogą kontaktów pośrednich. Objawia się: wysoką gorączką powyżej 39 °C z dreszczami, która trwa 1-2 dni z bólami głowy, stawów i mięśni, katarem i kaszlem. Po rozpoznaniu grypy należy przewidywać, że pełny powrót do zdrowia nastąpi za 14 dni. Co nie znaczy, że będziemy chorzy przez 2 tygodnie. Zazwyczaj sama choroba trwa krócej lecz musi minąć trochę czasu zanim organizm zregeneruje siły.

Jednym z najgorszych naszych przyzwyczajeń jest bagatelizowanie choroby. Nie, nie mówię o tym, że osoba chora nic nie robi i czeka aż „samo przejdzie”. Mówię raczej o tym, że jeśli już doprowadziliśmy organizm do choroby to chcemy, żeby już jutro nie chorował. Co gorsza czasami zachowujemy się tak, jakby już jutro miał nie chorować.

Powszechnie wiadomym faktem jest konieczność utrzymania ciała w cieple. Jeśli organizm jest wyziębiony nigdy sam nie zwalczy choroby – warto to zapamiętać. Niestety, coraz częściej zdarza się, że organizm zatruty różnymi rodzajami tabletek (przede wszystkim antybiotykami) nie reaguje na przeziębienie podniesieniem temperatury. Oznacza to, że system obronny nie rozpoznaje choroby i nie zaczyna z nią walczyć. Jest to groźna sytuacja, gdyż organizm jest chory i nic nie robi, aby się wyleczyć. Lepsza jest nawet wysoka temperatura przez kilka dni, która świadczy o tym, że organizm walczy niż kompletny brak reakcji. Taki brak reakcji łatwo poznać – kiedy jesteśmy przeziębieni i nie mamy gorączki. Zdrowy organizm reaguje lekką gorączką nawet już po mocno wyczerpującym dniu. To są gorączki rzędu 37 stopni które można rozpoznać późnym wieczorem. Rano nie ma po nich śladu.

Drugim powodem nie zwiększenia temperatury przez organizm może być jego wyczerpanie. Organizm rozpoznaje chorobę, usiłuje z nią walczyć, ale nie ma czym – nie ma siły. Ten stan nie jest tak poważny jak pierwszy, gdyż do poprawnego wyleczenia wystarczy odpowiednie wzmocnienie organizmu.

Nadal powszechnym działaniem na gorączkę jest… jej „zbijanie”. Większość środków parafarmaceutycznych dostępnych w aptekach i reklamowanych jako „bardzo skutecznie usuwające objawy przeziębienia” (objawy, a nie chorobę) mają w swoim składzie środki chemiczne powodujące obniżenie temperatury. Nie ważne jest czy temperatura jest wysoka czy niska czy w ogóle organizm nie zareagował – wiele osób je środki przeciwgorączkowe. Gorączka jest walką organizmu który pali żywym ogniem agresora. Jedząc tabletki przeciwgorączkowe jednocześnie osłabiamy działanie sił obronnych organizmu – wytrącamy mu z ręki główną broń. Nie należy się potem dziwić, że zwykły katar trwa trzy tygodnie. Sami osłabiamy naturalną ochronę organizmu i dziwimy się, że nie chce się wyleczyć.

Coraz powszechniejszą walką z przeziębieniem staje się coś zupełnie odwrotnego. Jemy takie ilości tabletek i o takim składzie, że wymuszamy nowy model pseudo zdrowienia. Jemy środki przeciwbólowe aby zablokować sygnały z organizmu, mówiące o chorobie, jemy środki przeciwgorączkowe aby zablokować działanie układu odpornościowego oraz jemy antybiotyki, aby „zabiły” wrogie bakterie.

Tutaj jedno wtrącenie dla uważnych czytelników. Przypominam: przeziębienie to wirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych, grypa to ostra wirusowa choroba zakaźna. ANTYBIOTYKI NIE DZIA£AJĄ NA WIRUSY. Antybiotyki zabijają bakterie. Jedzenie antybiotyków na przeziębienie i grypę pomoże tyle co bandaż nieboszczykowi, ale to tylko takie wtrącenie.

Spożyte antybiotyki niszczą nie tylko komórki agresora, ale również bakterie w organizmie, które są niezbędne do jego poprawnego funkcjonowania. Są to np. bakterie jelitowe lub bakterie utrzymujące naturalne środowisko pochwy. W tym nowym modelu „leczenia” blokujemy naturalną obronę organizmu i lekami (parafarmaceutyki) usiłujemy zniszczyć chorobę, niszcząc przy okazji swój organizm. Układ immunologiczny nie nauczy się walczyć z chorobą, a osłabiony organizm zacznie częściej chorować. Stawianie na głowie wszystkiego co jest proste jest odwiecznym hobby człowieka.

Rozumiem, że czasami jest tyle rzeczy do zrobienia, że nie można sobie pozwolić na chorobę. Jest to bardzo krótkowzroczne, ale niech i tak będzie. Ale jeśli już praca jest ważniejsza niż zdrowie – nikt nam nie broni przyjść do pracy i pracować będąc ciepło ubranym i pijąc rozgrzewające herbaty. Powtórzę jeszcze raz – wychłodzony organizm nigdy nie zwalczy choroby. I nie łudźmy się – tabletki nikogo nie wyleczą. Albo zniszczą układ obronny w ten sposób, że nie rozpozna on choroby (nie chorujemy pomimo ataku organizmu) albo odpowiednia kuracja wzmocni układ obronny w ten sposób, że szybko on zniszczy agresora.

Być może nasuwa się pytanie czy nie pozostaje nam nic innego jak ciepło się ubierać kiedy zachorujemy? Sęk w tym, że o ile jesteśmy w stanie sobie pomóc na samym początku choroby, kiedy tylko czujemy że coś nas zbiera, to w chwili kiedy choroba pięknie się rozwinie pozostaje nam tylko dbanie o organizm, aby szybko się z nią uporał.

Najsilniejszą jednak bronią przeciwko chorobom jest ochrona organizmu i wzmacnianie układu obronnego (immunologicznego). Jak już pisałem – nie chorujemy dlatego, że było zimno, że nas przewiało, że sąsiadka z dołu lub sąsiad z góry. £atwo jest zrzucić winę na wszystko dookoła aby tylko nie powiedzieć: choruję bo nie dbałem o siebie. Chorujemy dlatego, że doprowadziliśmy organizm do takiego stanu. Przemęczeniem, niewyspaniem, niewłaściwym ubiorem, niewłaściwym jedzeniem, szkodliwymi tabletkami, zatrutym środowiskiem itp.

Popatrzmy chociaż na ubranie. Jest okres jesienno-zimowy zatem jak sama nazwa wskazuje chodzenie w krótkich spodniach gorszy co starsze osoby. Młodsze podziwiają nogi w lekko fioletowym odcieniu. Zatem ubieramy się (szczególnie panie): podkoszulka, koszulka, sweterek, bezrękawnik, lekka kurteczka i na to futro. Do tego ciepłe rękawiczki, szalik i … goła głowa. Ale o ile pamiętamy o nakryciu głowy to często zdarza się inny model: osoba poubierana jak na Sybir od głowy do – no właśnie. Mamy na sobie kilkanaście warstw i panowie: półbuty i cienkie skarpety (bo nie wypada włożyć grubych skarpet), panie: rajstopy i nie zawsze ciepłe buty. Oczywiście bez skarpetek, bo to brzydko wygląda. Albo cokolwiek. Pewnie projektant mody-sadysta stwierdził, że sine nogi są w tym roku w modzie. A tak a propos – wiecie czym się różnią sandały letnie od zimowych? Zimowe mają ogrzewane paski.

Sebastian Kneipp w 1886 roku pisał: Wielką dla zdrowia szkodę przynosi, szczególnie w zimie, niejednostajne ubranie, tj. okrywanie jednych części ciała mniej, drugich więcej. Na głowie futrzana czapka; szyja ściśnięta opaską, okręcona na metr długim, wełnianym szalem; na ramionach jakieś ciepłe w czworo złożone okrycie; wychodząc bierze się jeszcze pled pod kołnierz futrzany, nogi tylko, biedne nogi ubrane w skarpetki, trzewiki lub buty, podobnie jak w lecie. Jakież skutki tej nierozsądnej stronniczości? Górne otulenia okręcania ciągną krew i ciepło ku górze a dolne części ciała ziębną pozbawione krwi. I oto rozwiązana zagadka, skąd pochodzi ból głowy, kongestia (uderzenia krwi do głowy), rozszerzenie żył w głowie i setki innych cierpień i niedomagań.

Smutne jest, że popełniamy te same błędy co prawie 120 lat temu.

Jak mówiłem największa siła w ochronie przed chorobami kryje się w układzie odpornościowym. Organizm o silnym układzie odpornościowym nie zachoruje, nawet jeśli myślicie inaczej. Jak zatem można go wzmocnić?

Wzmacnianie organizmu można podzielić na kilka wariantów. Do podstawowej ochrony zaliczamy właściwą dietę i ubiór. Potem dodajemy odpowiednie warunki wypoczynku i wietrzenie pomieszczeń. Kolejno dodajemy: aktywność fizyczną i hartowanie organizmu.

Nie mówię, że aby nie chorować trzeba biegać nago po śniegu, chociaż wielu sąsiadów miałoby niezły ubaw. Każdy ma coś do zrobienia dla siebie i każdemu potrzebne jest coś innego. Komuś wystarczy zmiana diety, ktoś inny będzie się hartował bo chce lub tego potrzebuje. Jedno jest pewne: wystarczy zrobić cokolwiek. Ale od razu mówię. Wzmocnienie organizmu potrzebuje czasu. Jeśli zaczniemy coś robić na jesień to gwarantuję przeżycie „zdrowej” wiosny. Ale nie liczmy na to, że zacznie to działać od „jutra”.

Punkt pierwszy: dieta

Należy dostosować jedzenie do potrzeb organizmu. Jeść kiedy jest się głodnym, przestać kiedy jest się najedzonym, a nie jeść bo jest pora jedzenia i kończyć dopiero jak wszystko zniknie z talerza. Panie w ciąży: jeść DLA dwojga, a nie jeść ZA dwoje. Pamiętać o surówkach i sałatkach. Bezwzględnie jeść CIEP£E śniadania. Można nie jeść kolacji, ale wyjście na zimno bez CIEP£EGO śniadania jest tragiczne w skutkach. Nie wiecie co jeść na ciepłe śniadanie? Zjedzcie zupę z wczorajszego obiadu albo odgrzany kotlet z odsmażonymi kartoflami. Jeśli ktoś uważa, że to bzdury i wcale nie trzeba jeść ciepłych posiłków (niestety, takie „autorytety” też już spotkałem) niech sobie na śniadanie zje lody.

Należy dostosować jedzenie do pory roku. W lecie jeść chłodnik i kartofle ze zsiadłym mlekiem, w zimie kaszę gryczaną paloną, kotlet schabowy i kapustę gotowaną. W lecie pić sok owocowy, w zimie rozgrzewającą herbatę (malinowa, zielona z imbirem, cynamonowa lub podobne. NIE sztucznie aromatyzowane, bo nie chodzi o to żeby wypić wrzątek z dezodorantem tylko rozgrzewającą herbatę).

Warto pamiętać o ograniczeniu stosowanych środków chemicznych (tabletki, parafarmaceutyki, antybiotyki, chemiczne maście, konserwanty). Wszystkie te produkty zatruwają organizm i powodują nieprawidłową jego pracę, w tym częstsze choroby.

Dodatkowo do diety warto dodawać naturalne witaminy i zioła podnoszące odporność organizmu. Zwracam uwagę na to, aby witaminy pochodziły z naturalnych źródeł: dostarczane wraz z pożywieniem lub w postaci naturalnych preparatów witaminowych, mineralnych i ziołowych. Witaminy syntetyczne (chemiczne) są gorzej wchłaniane przez organizm oraz jak większość substancji chemicznych mogą posiadać skutki uboczne.

Do witamin i roślin ochronnych zaliczamy witaminę C, czosnek, pietruszkę, cynk, mleczko pszczele, czy preparaty złożone np. Immun Aid, który zawiera specjalnie dobrane składniki wzmacniające układ immunologiczny czy preparat VITAL, odpowiednio dobrany do grupy krwi, który zapewnia dostarczenie starannie dobranych kilkudziesięciu składników odżywczych potrzebnych dla osób o odpowiedniej grupie krwi.

Punkt drugi: wypoczynek

Warto pamiętać o tym, że najbardziej wartościowy sen jest przed godziną 12 w nocy. Lepiej jest położyć się o 22 i wstać o 4 w nocy niż położyć się o 1 i wstać o 7. Należy pamiętać o wygodnej pościeli, koniecznie przepuszczającej powietrze, o nie przegrzewaniu sypialni (temperatura w granicach 18-20 stopni) i o wieczornym wietrzeniu. Wietrzyć warto też rano, ale nie zawsze jest to możliwe. Przed snem lepiej popatrzeć na film, poczytać książkę niż roztrząsać problemy istnienia. Warto w sypialni zapalać świecę (najlepiej z naturalnego wosku lub oliwy, nie jadalnej tylko takiej do świec – NIE ZAPACHOWE!!!) na np. 30-60 minut przed zaśnięciem. świeca oczyszcza atmosferę z negatywnych myśli i uspokaja. £óżko wykorzystywać do snu i uprawiania miłości; kłótnie w miejscu przeznaczonym na wypoczynek pozostawiają swoje negatywne ślady na wiele dni. Jedynie osoby uczone w tym kierunku mogą usunąć energetyczne ślady takich kłótni w krótkim czasie. Jeśli chodzi o rozbitą zastawę stołową wystarczy odkurzacz.

Punkt trzeci: aktywność fizyczna i hartowanie

Nikt, kto (jedynie) siedzi przed telewizorem i je nie będzie zdrowy. Aby być zdrowym potrzeba ruchu. Może to być spacer (jednak nie w środku miasta), jazda rowerem, pływanie, wchodzenie po schodach, handel obnośny czy kopanie rowów – cokolwiek. Bez ruchu nie ma życia. Hartować organizm można na wiele sposobów – począwszy na obmywaniu ciała coraz zimniejszą wodą (stopniowo!) aż do chodzenia boso po świeżym śniegu. Każdemu coś innego. Warto pamiętać, że gorąca kąpiel zakwasza organizm tak samo jak oczyszczone chemicznie jedzenie i szybkie połykanie bez gryzienia. Chłodny prysznic, dokładne rzucie pokarmu, pokarm z pełnego ziarna czynią organizm zasadowym i tym samym odpornym na choroby.

Warto dbać o swoje życie i zdrowie. Lekarz nas nie wyleczy – może pomóc ale nie będzie żył za nas. Nie będzie jadł i chodził na spacery. Nie będzie kaszlał i smarkał. Nie on jest odpowiedzialny za nasze zdrowie tylko my osobiście. Wystarczy zrobić cokolwiek, wystarczy zacząć. Wiedza o naturalnym zdrowiu jest coraz bardziej dostępna: książki, czasopisma, internet – warto z tego korzystać.

 Posted by at 08:43
sie 132013
 

Sposoby oddychania


Głęboki wdech, głęboki oddech. Nie wszyscy wiedzą – więc czuję się w obowiązku napisać. To nie chodzi o głęboki oddech, taki jak zazwyczaj robi się u lekarza – zdmuchując mu wszystkie kartki z biurka. Chińczycy mówią, że głęboki wdech jest taki, że przymocowane do nosa piórko nie poruszy się.

Czasami na hasło „weź głęboki wdech” osoby podnoszą … ramiona. Tak jakby płuca znajdowały się pod pachami. Staramy się oddychać dolną częścią brzucha. Im niżej tym lepiej. Istnieje nawet ćwiczenie oddechowe – w wygodnej pozycji udrażniamy górne drogi oddechowe i oddychamy za pomocą mięśni brzucha. Najbardziej do tego nadają się pozycje zen i kwiatu lotosu. Nie oddychamy przeponą tylko mięśniami brzucha. Jest to doskonałe ćwiczenie oddechu, a jednocześnie doskonały masaż wewnętrznych organów.

Prędkość i rytm oddechu. Oddech jest zależny od właściwie wszystkiego – od wysiłku fizycznego, stresu, niebezpiecznych sytuacji, pobudzenia nerwowego. Jednak zazwyczaj jesteśmy w stanie nad nim panować. Nawet kiedy „sapiemy jak lokomotywa” możemy oddech zatrzymać na chwilę.

We wszystkich sytuacjach, chociaż czasami jest to trudne – powinno się oddychać przez nos. Kiedy staje się to zbyt trudne należy wdychać powietrze przez nos, a wydychać przez usta. Oddychanie przez usta, zwłaszcza przy dużym wysiłku fizycznym może prowadzić do chorób gardła. Czasami jest tak, że mamy katar, a zaraz potem boli nas gardło. To nie bezpośrednio przez katar tylko przez ciągłe oddychanie ustami.

Rytm oddechu – najlepszym rytmem jest 3-2-5-2. 3 części wdechu, dwie części bezdechu, pięć części wydechu, dwie części bezdechu. Mogą być to uderzenia zegara, kroki, uderzenia metronomu lub po prostu liczenie 1, 2, 3 – 1, 2 – 1, 2, 3, 4, 5 i tak dalej.

 Posted by at 08:41
sie 132013
 

Medytacja z drzewem


Jest to wersja medytacji w której potrzebne jest prawdziwe, żywe drzewo. Drzewa szukamy w lesie, najlepiej dużym i zdrowym. Chodzi o to, żeby drzewo było duże, silne i zdrowe. Powinno rosnąć na terenie w miarę czystym, bo drzewa np. w Katowicach same potrzebują pomocy.

Wybieramy sobie duże, ładne, dorodne drzewo. Takie, które nam się podoba. Może być iglaste, liściaste – jakiekolwiek. Siadamy sobie koło niego, opierając się o nie plecami lub stajemy tyłem i opieramy się o nie lub stajemy przodem i obejmujemy je lub stajemy przodem i kładziemy dłonie po obu jego stronach – do wyboru. Jeśli pod drzewem jest mrowisko – nie siadamy.

Teraz zamykamy oczy i witamy się z drzewem. Prosimy o skorzystanie z jego uzdrawiających sił. Otwieramy się na jego energię, stajemy się jednością z drzewem. Oddychamy liśćmi i czujemy jak przez korzenie wpływa w nas odżywczy sok. Możemy sobie wyobrazić aurę drzewa jak odżywia nasze ciało. Ważne jest, abyśmy czuli się jak najbardziej „drzewiasto” i jak najbardziej luźno. Bez napięć (umysłowych) bez zbytniego myślenia. Bądźmy z drzewem.

Medytujemy z drzewem jak długo chcemy. Po skończeniu dziękujemy drzewu, otwieramy oczy i … idziemy dalej radośni i szczęśliwi.

 Posted by at 08:41
sie 132013
 

Medytacja KARMAPY: „Trzy Światła”


Jest to krótka wersja medytacji „trzech świateł” Karmapy. Ole Nydahl przekazał ją po to, abyśmy mogli wykorzystywać każdą chwilę przerwy w codziennych zajęciach do pracy nad osiągnięciem oświecenia.

Czujemy bezkształtny strumień powietrza, które wchodzi i wychodzi przez nos. Wszystkim myślom i dźwiękom pozwalamy przepływać, nie skupiamy się na nich.

Myślimy o czterech podstawowych prawdach, które pobudzają nasze dążenie do oświecenia.

Myślimy o wielkiej możliwości, jaka otwiera się przed nami w tym życiu. Widzimy, że możemy, dla dobra wszystkich istot, posługiwać się metodami ukazanymi przez Buddów.

Pamiętamy o nietrwałości wszystkiego, co uwarunkowane, rozumiejąc, że jedynie otwarty, przejrzysty i nieograniczony umysł jest tym co nigdy nie ginie. Nie wiemy ile czasu jeszcze nam zostało żeby to rozpoznać. Kiedy to zrozumiemy, medytowanie staje się czymś bardzo ważnym.

Myślimy o prawie przyczyny i skutku, uświadamiając sobie, że sami decydujemy o tym, co się wydarza, że nasze poprzednie działania, słowa i myśli stały się światem, w którym dzisiaj żyjemy i że również w tym momencie zasiewamy nasiona przyszłości.

Wreszcie uświadamiamy sobie dlaczego musimy pracować nad umysłem. Z jednej strony dlatego, ze oświecenie jest ponadczasową, najwyższą radością, doskonalszą od wszystkiego co znamy, a z drugiej strony dlatego, że dopóki sami tkwimy w pomieszaniu i cierpieniu nie możemy skutecznie pomagać innym. Ponieważ nie umiemy panować nad umysłem tak, jak byśmy tego pragnęli, chcemy się uczyć od tych, którzy mogą nam to pokazać.

Przyjmujemy Schronienie w Buddzie – absolutnym stanie umysłu, w naszej wewnętrznej prawdzie. Przyjmujemy Schronienie w Dharmie – naukach, które prowadzą nas do stanu Buddy.

Przyjmujemy Schronienie w Sandze – naszych przyjaciołach i tych, którzy pomagają nam na drodze – w praktykujących. Przede wszystkim zaś przyjmujemy Schronienie w tym, przez którego te trzy Schronienia przychodzą do nas jako błogosławieństwo, inspiracja i ochrona – w naszym Lamie Karmapie.

Jeżeli brak nam czasu na te przygotowania, możemy od razu przystąpić do następnej fazy medytacji.

Nasze ciała, ciała przyjaciół w tym pomieszczeniu, ściany wokół nas, ziemia pod nami – wszystko to staje się jak sen i stopniowo rozpuszcza się w przestrzeni. W sposób naturalny spoczywamy w tym stanie i czujemy się w nim zupełnie swobodnie.

W tej otwartości, która nie jest „nicością”, a w której manifestuje się swobodnie całe bogactwo umysłu, pojawia się przed nami, jako pole energii i światła, promieniująca, przejrzysta forma naszego Lamy Karmapy.

Na głowie ma czarną koronę, której widok budzi w nas najgłębsze stany otwartości, Jego twarz jest złocista i łagodna. Spogląda na nas życząc nam wszystkiego co dobre. W rękach skrzyżowanych na sercu trzyma dordże i dzwonek. Siedzi w pozycji medytacyjnej otoczony tęczowym światłem.

Głęboko pragniemy urzeczywistnić, dla dobra innych, wszystkie Jego właściwości i otwierając się przed Nim myślimy lub mówimy:

„Kochany Lamo! Ty, który jesteś esencją wszystkich Buddów, prosimy Cię, daj nam błogosławieństwo, które usunie niewiedzę i zaciemnienia umysłu, nasze i wszystkich istot. Spraw, aby ukazało się w nas bezczasowe, przejrzyste światło – prawdziwa natura naszego umysłu”.

Kiedy wyrażamy to głębokie życzenie, Karmapa przybliża się i jest bezpośrednio przed nami.

Teraz z czoła Karmapy, spomiędzy Jego brwi, promieniuje bardzo potężne, przejrzyste, białe światło. Wnika przez nasze czoło i wypełnia głowę. Dzięki mocy tego światła rozpuszczają się zahamowania w naszym mózgu i systemie nerwowym. Wszystkie złe działania, choroby i blokady w naszym ciele roztapiają się całkowicie w przejrzystym, białym świetle i stajemy się zdolni do dawania innym miłości i ochrony.
Spoczywamy w przejrzystym, białym świetle wypełniającym naszą głowę i wewnętrznie słyszymy głęboką wibrację sylaby „OM”.

Teraz z gardła Karmapy przed nami promieniuje intensywnie czerwone światło, wnika ono bezpośrednio w nasze usta i gardło i wypełnia je. Dzięki mocy tego światła wypalają się wszelkie pomieszane energie naszej mowy. Znikają wszystkie, przynoszące szkodę słowa i nasza mowa staje się wyrazem współczucia i mądrości – narzędziem służącym dobru innych.
Spoczywamy w tym czerwonym świetle, które wypełnia nasze usta i gardło i wewnętrznie słyszymy głęboką wibrację sylaby „AH”.

Teraz z centrum ciała Karmapy, na poziomie serca, promieniuje intensywne, przejrzyste, ciemo-niebieskie światło, wpływa do naszego ośrodka serca wypełniając go całkowicie. Dzięki mocy tego światła rozpuszczają się przeszkadzające uczucia, znikają wszelkie skrajne poglądy i nasz umysł staje się spontaniczną radością pojawiającą się naturalnie w przestrzeni.
Utrzymujemy to niebieskie światło w ośrodku serca i wewnętrznie słyszymy głęboką wibrację sylaby „HUNG”.

Teraz te trzy światła płyną do nas jednocześnie i koncentrujemy się, najlepiej jak potrafimy, na trzech ośrodkach, naraz:
przejrzystym, białym świetle w czole,
czerwonym świetle w gardle
i niebieskim świetle w sercu.

W ten sposób otrzymujemy pełną istotę Karmapy o Jego Mahamudrę. Utrzymując te trzy światła w umyśle mówimy głęboką mantrę, która znaczy: „Aktywności wszystkich Buddów działaj przeze mnie”.

Mówimy ją jak chcemy: cicho lub bezdźwięcznie, koncentrując się na trzech światłach.

… KARMAPA CZIENNO…

Teraz złocista, przejrzysta forma Karmapy stopniowo rozpuszcza się w tęczowe światło. Rozpuszcza się także czarna korona i całe te światło spływa teraz na nas, wnika i wypełnia nas. Podobnie jak woda wpływa do wody i stają się nierozdzielne, tak samo umysł wszystkich Buddów łączy się z naszym i spoczywamy w tym nieograniczonym, łagodnym i promieniującym stanie, najlepiej jak potrafimy.

Gdy czas już powrócić do stanu aktywności, z przestrzeni stopniowo wyłania się świat – czysty i promieniujący. My oraz wszystkie istoty pojawiamy się jako Buddowie i Bodhisattwowie, niezależnie od tego czy rozpoznajemy to czy nie. Wszystkie dźwięki są wibrującą mantrą, a wszystkie myśli i przeżycia są wspaniałe po prostu dlatego, że mogą się wydarzać ukazując nieograniczoną moc umysłu.

Zachowujemy to czyste widzenie we wszystkich codziennych sytuacjach, robiąc jednocześnie to co konieczne na poziomie praktycznym, a w ciągu dnia zawsze gdy to możliwe przywołujemy Karmapę przed nami i ponownie przyjmujemy od Niego trzy światła.

W końcu wyrażamy głębokie życzenie oby całe dobro nagromadzone dzięki tej medytacji stało się nieograniczone, popłynęło do wszystkich istot i oddaliło od nich cierpienie, oby dało im jedyną trwałą radość – Mahamudrę, rozpoznanie natury własnego umysłu.

Możemy powiedzieć to po tybetańsku
GE ŁA DY JI NIUR DU DA
CZIAG DZIA CZIEN PO DRUB DZIUR NE
DRO ŁA CZIK CZIANG MA ŁY PA
DE JI SA LA GE PAR SZIO
KARMAPA CZIENNO

Tę medytację możemy praktykować bez użycia tekstu i bez fazy przygotowawczej, podczas przerw w codziennych zajęciach, np. czekając na autobus lub w czasie przerw w pracy. Wtedy wizualizujemy Karmapę przed sobą, przejmujemy białe światło z Jego czoła w swoje, czerwone z Jego gardła w swoje gardło i usta i niebieskie światło z Jego ośrodka serca do swojego serca. Przyjmując te trzy światła naraz, mówimy mantrę KARMAPA CZIENNO, a potem rozpuszczalny formę Karmapy w światło, które łączy się z nami.

Medytując w ten sposób będziemy się cały czas rozwijać. Jego świątobliwość Karmapa nam to gwarantuje.

 Posted by at 08:40
sie 132013
 

Medytacja: dobre miejsce


Czasami jest tak, że mamy wszystkiego serdecznie dosyć. Na jakąkolwiek pracę patrzymy jak na meduzę (pod warunkiem, że ktoś nie potrafi patrzeć na meduzy, jak ktoś potrafi – może być coś innego), własnych domowników chcielibyśmy wysłać gdzieś na dalekie wakacje, na przykład na księżyc.

Nasze samopoczucie można w dosyć dokładny sposób określić wierszem:

Mocny sznurek namydlić,
pętlę zgrabną uładzić
hak stalowy umocnić,
sznur zawiesić,
łeb wsadzić

Marzymy o jakimś spokojnym kątku, gdzie będziemy tylko my i nikt inny. Gdzieś, gdzie można odpocząć.

Nie zawsze możemy wyjechać na wakacje, zwłaszcza jak jest np. październik i szkoła się właśnie zaczęła lub też właśnie jest grudzień i w pracy nagle wszystko trzeba zrobić do końca roku.

Chciałbym tutaj przedstawić prostą medytację. Jeśli komuś nie podoba się słowo „medytacja” może to nazwać „technika relaksacyjna”.


Wybieramy sobie wygodne miejsce. Gdzieś, gdzie nie będzie dzwonił telefon, pani z telewizora czy radia nie będzie nam wmawiać, że do szczęścia brakuje nam tylko lodówki, nikt nam nie będzie chodził po głowie. Może to być fotel, krzesło, cokolwiek. Może to być pozycja zen lub kwiatu lotosu – co kto lubi. Nie może to być pozycja leżąca. Zazwyczaj medytacja nie wychodzi w pozycji leżącej, a jedyne co uzyskamy to to, że zaśniemy. I tu mała uwaga. Jeśli jesteśmy zmęczeni, a mamy np. 30 minut lub też godzinę czasu. Jeśli nie jesteśmy wściekle niewyspani i oczy nam się same nie zamykają – lepiej jest odpocząć medytując niż śpiąc. Mając nawet godzinę czasu – lepiej jest poświęcić 15 minut na medytacje niż całą godzinę na sen. Będziemy o wiele bardziej wypoczęci i w lepszej kondycji umysłowej.

Dobrze, wracamy do medytacji. Siadamy sobie wygodnie. Nie krzyżujemy rąk i nóg. Jeśli siedzimy na krześle ręce układamy na kolanach. Zamykamy oczy. NIE myślimy o tym, czy wyłączyliśmy żelazko, kuchenkę cokolwiek. Jeśli jest coś, co nas niepokoi – wstańmy, sprawdźmy to i wróćmy na miejsce. Zamykamy usta i językiem dotykamy podniebienia. Oddychamy przez nos i wyłącznie przez nos (z wyjątkiem osób z chwilowym katarem, oczywiście). Jeśli mamy otwarte usta – lekko – staramy się nadal dotykać językiem podniebienia. Oczywiście lekko. W postawie medytacyjnej nie może być żadnych napięć. Oczu, ramion, głowy, stóp, palców – żadnych.

Zamykamy oczy. Wyobraźmy sobie swoje idealne miejsce wypoczynku. Takie miejsce, gdzie czujemy się lub czulibyśmy się najlepiej jak tylko możemy. To może być gdzieś, gdzie byliśmy lub gdzieś gdzie bardzo chcielibyśmy być. To może być miejsce na ziemi, w chmurach, gdziekolwiek. Możemy siedzieć na rogu księżyca i podziwiać galaktyki. Możemy siedzieć w ptasim gniazdku w jakiejś puszczy, możemy być w mrowisku na etacie królowej. Cokolwiek, nawet coś, co nie istnieje. Będę opisywał to na podstawie słonecznej łąki.


Wyobraź sobie, że jesteś na łące. Jest pełnia lata, niebo jest zupełnie czyste – idziesz po łące. Pod nogami masz miękką trawę, polne kwiaty i zioła. Jest wcześnie i słońce nie zdołało jeszcze wysuszyć kropelek rosy – idąc boso czujesz jak rosa moczy twoje stopy. Kierujesz się ścieżką do lasu. Po chwili ścieżka wyprowadza cię nad brzeg rzeki. Plaża jest kamienista i nieduża, a zaraz za nią wartko płynie rzeka. Siadasz wygodnie na większym kamieniu.

Zapominasz na chwilę o tym miejscu i widzisz przed sobą czarną lub białą ścianę. Wyobrażasz sobie cyfrę 50 – może być namalowana, możesz ją sam namalować. Może to być pisak, pędzel, kreda – cokolwiek. Jest to magiczna ściana – po chwili cyfra znika. Myślisz i rysujesz cyfrę 49. I ta cyfra też znika. Odliczasz w ten sposób od 50 do 0. Nie spiesząc się, wyobrażając sobie kolejne cyfry. Kiedy dojedziesz do zera ściana znika, a ty nadal siedzisz nad brzegiem rzeki. Weź głęboki wdech i wydychając powoli powietrze rozluźnij się.

Wstajesz z kamienia i idziesz z powrotem na łąkę. Na środku łąki jest olbrzymie drzewo. Zbliżasz się do niego. Drzewo tętni życiem. Słyszysz ptaki uwijające się w jego koronie, prawie czujesz jak pulsują soki w jego pniu. Jest bardzo silne. Odwracasz się do niego plecami i siadasz lub kładziesz się na trawie. Jeśli siadasz to opierasz się o nie. Czujesz jak życie i siła drzewa powoli obejmuje i ciebie. Czujesz przypływ energii, siły i radości. Pozostań tak chwilę i pozwól aby energia powoli napełniała twój organizm.

Kiedy już organizm jest wypoczęty i pełen życia – powoli wstajesz. Kierujesz się ścieżką prowadzącą przez łąkę w drugą stronę – w stronę drogi. Idąc powoli liczysz od 0 do 30 wyobrażając sobie każdą cyfrę. Z każdą rosnącą cyfrą coraz bardziej opuszczasz łąkę i wracasz do rzeczywistości. Kiedy powiesz 30 otworzysz oczy, będziesz obudzony, szczęśliwy, wypoczęty, pełen sił i zdrowia.


Tak, w przybliżeniu, może przebiegać medytacja. Oczywiście jest to jedna z wielu technik pozwalających na odpoczynek.

Podczas medytacji użyłem słów „głęboki wdech”. Proszę o przeczytanie odpowiedniego fragmentu rozdziału „oddech”.

 Posted by at 08:38
sie 132013
 

Po co medytować?


Medytacja taka, medytacja inna, a wielu ludzi pyta się po co w ogóle medytować?

Może wymienię niektóre pozytywne zjawiska, które można uzyskać medytując:

  • uspokojenie i wyciszenie
  • wypoczęcie i odstresowanie się
  • lepsze przygotowanie się do snu – łatwiejsze zasypianie (medytacja wieczorna – uspokojenie umysłu)
  • poprawienie działania układu immunologicznego
  • łatwiejszy proces leczenia
  • łatwiejsze przemyślanie i rozwiązywanie problemów
  • nauka kontroli nad emocjami
  • zrozumienie niektórych zachowań (własnych i innych ludzi)
 Posted by at 08:36
sie 132013
 

Mudry

Mudry są to ogólnie: gesty i ułożenia palców rąk w odpowiedni sposób. Mudry należy wykonywać raczej w spokoju i w ciszy, chociaż można również np. podczas jazdy pociągiem lub autobusem. Mudry można wykonywać w każdej pozycji, najlepiej w pozycji lotosu, ale wystarczy wygodne krzesło. Nie polecam wykonywania na stojąco.

Wszelkie ćwiczenia należy wykonywać bez wszelakich napięć, nie przykładając do tego specjalnego wysiłku ani siły. Palce nie mogą boleć (np. od bardzo mocnego ściskania). Jeśli ktoś nie potrafi wykonać mudry dokładnie z opisem – należy ułożyć palce jak najdokładniej z opisem lecz na tyle, na ile pozwala organizm. Nic na siłę.

Mudry powinno się ćwiczyć od 45 minut dziennie, można z przerwami lecz jedna „sesja” nie powinna być krótsza niż 15 minut. Ostatecznie 10 minut. Nic się nie stanie jak w ciągu dnia zabraknie pięciu lub dziesięciu minut – nie trzeba na siłę „uzupełniać” brakującego czasu.

Informacje i zdjęcia zostały zaczerpnięte z książki: Gonikman E. I.: Jak pokonać stres. Ayurveda. Joga palców. Mudry, Arka, Poznań 1996


1. Mudra „MUSZLA”

Wskazania: wszystkie schorzenia gardła, krtani, chrypka, utrata głosu. Przy wykonaniu tej mudry wzmacnia się głos, dlatego też polecana jest głównie śpiewakom, artystom, nauczycielom i mówcom.

Technika wykonania: dwie połączone ręce przedstawiają muszlę. Cztery palce prawej ręki obejmują kciuk lewej ręki. Kciuk prawej ręki dotyka opuszka palca środkowego lewej ręki.


3. Mudra „WIEDZY”

Jest jedną z najważniejszych. Usuwa napięcie emocjonalne, trwogę, niepokój, melancholię, smutek i depresję. Poprawia myślenie, stymuluje pamięć, koncentruje potencjalne możliwości naszego organizmu.

Wskazania: bezsenność, nadmierna senność, nadciśnienie tętnicze. Ta mudra odradza na nowo. Stosowana przez wielu myślicieli i filozofów.

Technika wykonania: palec wskazujący lekko dotyka opuszki kciuka. Pozostałe trzy palce są wyprostowane (nie napięte).


4. Mudra „NIEBA”

Wskazania: dla osób cierpiących na schorzenia uszu, z osłabieniem słuchu. Wykonanie tej mudry niekiedy powoduje szybką poprawę słuchu. Przy długotrwałym ćwiczeniu dochodzi prawie do całkowitego wyleczenie wielu schorzeń ucha.

Technika wykonania: palec środkowy zginamy tak, aby swoją opuszką dotykał podstawy kciuka, kciuk uciska zgięty palec środkowy. Pozostałe palce są wyprostowane i nie napięte.


6. Mudra „PODNOSZĄCA”

Wskazania: przy wszelkich przeziębieniach, chorobach gardła, zapaleniu płuc, kaszlu, katarze, zapaleniu zatok przynosowych. Wykonanie tej mudry mobilizuje siły obronne organizmu, zwiększa odporność i sprzyja szybkiemu wyzdrowieniu.
Zbyt długie i częste stosowanie tej mudry może spowodować apatię, a nawet letarg – należy zachować umiar i ostrożność.

Technika wykonania: obie dłonie połączone razem, palce skrzyżowane między sobą, kciuk (jednej z rąk) odstaje i jest okrążony palcem wskazującym i kciukiem drugiej ręki.


7. Mudra „RATUJĄCA ŻYCIE” (pierwsza pomoc przy atakach serca)

Wykonanie tej mudry we właściwym czasie może uratować życie.

Wskazania: bóle serca, atak serca, kołatania serca, uczucie dyskomfortu w okolicy serca połączone ze smutkiem i trwogą, zawał mięśnia sercowego. Działanie jest podobne do nitrogliceryny.

Technika wykonania: palec wskazujący zginamy w ten sposób, aby dotykał opuszką podstawy kciuka. Jednocześnie łączymy opuszkami palec środkowy, serdeczny i kciuk. Mały palec pozostaje wyprostowany.


8. Mudra „ŻYCIA”

Wykonanie tej mudry wyrównuje potencjał energetyczny całego organizmu, sprzyja wzmocnieniu sił witalnych.

Wskazania: szybkie męczenie się, spadek sił, zaburzenia wzroku, poprawia ostrość widzenia, leczy choroby oczu.

Technika wykonania: opuszki palców serdecznego, małego i kciuka połączone razem, pozostałe palce swobodnie wyprostowane.


15. Mudra „SCHODY śWIĄTYNI NIEBIAŃSKIEJ”

Wskazania: zaburzenia psychiki, depresja. Wykonanie tej mudry poprawia nastrój, usuwa uczucie beznadziejnej rozpaczy i smutku.

Technika wykonania: czubki palców lewej ręki zaciśnięte kolejno między czubkami palców prawej ręki (palce prawej ręki zawsze od dołu). Małe palce obu rąk swobodnie wyprostowane, skierowane ku górze.

 Posted by at 08:35
sie 132013
 

Zaparcie


Na rynku wydawniczym pojawiła pewna książka – Sklianskaja Elena I.: Zaparcie, Oficyna wydawnicza ABBA, Wyd. II.

Porusza ona bardzo istotny problem i chciałbym przedstawić tutaj streszczenie jej pierwszej części wraz z fragmentami. Uważam, że informacje w niej zawarte powinny zainteresować wielu ludzi. Może niektóre osoby, które korzystają z ubikacji raz na trzy dni dadzą się przekonać, że nie jest to objaw zdrowego organizmu.

„Choroby układu trawiennego, to przekleństwo dla współczesnego człowieka. Około 80-90% mieszkańców krajów cywilizowanych cierpi na jakąś formę patologii przewodu pokarmowego. Na pierwszym miejscu długiej listy chorób przewodu pokarmowego znajduje się zaparcie przy którym w jelitach zalegają masy kału, są zakłócenia w przewodzie pokarmowym, niedostatecznie przetrawione produkty ulegają fermentacji i gniciu, a mnóstwo powstałych przy tym toksyn zatruwa organizm i prowadzi do rozwoju wielu ciężkich chorób.”

Zaparcie jest chorobą, która tak właściwie nie jest postrzegana przez nas jako choroba, a tak naprawdę wielu ludzi po prostu się do niej nie przyznaje. Nie oznacza jednak, że nie powinno się o tym mówić. Zaparcia są traktowane bardzo pobłażliwie, a zajmują one trzecie miejsce na liście chorób, które mogą powodować nowotwory. Organizmy osób cierpiących na zaparcia są systematycznie zatruwane przez zalegające resztki pokarmowe. Autorka mówi, że regularny stolec, taki, przy którym nie ma mowy o żadnym zaparciu powinien być oddawany dwa do trzech razy dziennie.

„Zaparcie, to choroba, pozbycie się której zależy w głównej mierze od nas samych. Żaden lekarz nie będzie za nas prawidłowo jeść, pić, czy chodzić na spacer. Żaden lekarz nie dopilnuje co jemy i pijemy każdego dnia, ile mamy ruchu, w jakim jesteśmy nastroju. Tego wszystkiego możemy dopilnować tylko my sami. Sami pomożemy sobie szybciej od lekarza, bowiem bez względu na to jak wiele preparatów jest nam proponowanych w aptece, nie ma tabletek leczących zaparcia. Można oczywiście, brać tabletki na przeczyszczenie. Czasami nawet trzeba to robić. Lekarstwo spowoduje stolec, ale zaparcia nie wyleczy. Poza tym, nie wolno często używać środków przeczyszczających, gdyż jelito szybko od nich się uzależnia i przestaje pracować samodzielnie. Osobę nadużywającą środki przeczyszczające trudno wyleczyć z zaparcia.”

Wiele osób jest przekonanych, że nie ma żadnych problemów z oddawaniem stolca, jednocześnie chodzących do ubikacji raz na dwa dni. Istnieje jednak inna forma zaparcia, taka, przy której jelito nie pozbywa się całości masy kałowej przeznaczonej do wydalenia. W takim przypadku pozostałości przyklejają się do ścianek jelita. W ten sposób powstają tzw. kamienie kałowe, których wielkość według autorki może dochodzić do 12 kilogramów. Rozepchane jelito uniemożliwia pracę innym organom, a człowiek który źle się czuje i często choruje nawet nie podejrzewa, że główną przyczyną jest zaparcie.

Objawami ukrytego zaparcia mogą być: ogólne osłabienie, brak apetytu, ciągłe zmęczenie, obniżenie aktywności, przygnębienie, pogorszenie pamięci, depresja, bezsenność, pobudliwość, kołatanie serca, bóle w sercu, bóle głowy, burczenie w brzuchu, wzdęcia, bóle brzucha (głównie z lewej strony), nalot na języku, nieprzyjemny zapach z ust, uczucie przepełnienia, wypełnienie żołądka, niepełnego wypóżnienia jelita.

Aby zapobiegać zaparciom trzeba się dowiedzieć w jaki sposób przebiega mechanizm trawienia, jakie mogą być ich przyczyny oraz o prawidłowym żywieniu. Tak, nie da się wyleczyć zaparcia przejadając się i jedząc same ciężkostrawne rzeczy.

„Główną przyczyną zaparcia jest nieprawidłowe odżywianie, zaburzające trawienie. Jeszcze starożytni lekarze mówili: „jeśli ojciec choroby jest nie znany, matką zawsze jest odżywianie”. Znany nam już Paul Bregg napisał: 99% chorych cierpi z powodu nieprawidłowego, nienaturalnego odżywiania. Ludzie nie zdają sobie sprawy, w jakim stopniu przyczyniają się do swoich chorób: zanieczyszczają swój organizm przez nieodpowiednie jedzenie i picie, gromadzenie toksyn w organizmie.”

Zdaję sobie sprawę, że zmiana wieloletnich nawyków i tradycji żywieniowych nie jest szybka ani łatwa jednak nagrodą jest lepsze samopoczucie, mniejsza ilość chorób, większa aktywność i chęć do życia.

„Nie będzie to łatwe, szczególnie na początku uwolnić się od starych tradycji i wieloletnich nawyków. Niestety, często miłość do smacznego jedzenia przezwycięży dążenie do zdrowia. A więc, najpierw wydajemy pieniądze na jedzenie, a później na lekarstwa, które nie leczą, a tylko szkodzą. Jednak mamy nadzieję, że jeszcze nie straciły aktualności słowa Arystotelesa: Człowiek rozsądny bardziej ceni nie to, co sprawia mu przyjemność, ale to, co uwalnia go od chorób.”

W książce opisany jest cały mechanizm trawienia, jak również znaczenie produktów dostarczanych wraz z pożywieniem. Pozwolę sobie przedstawić krótkie streszczenie:

„W skład produktów żywnościowych wchodzą białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy, minerały (mikro i makro elementy) i woda. Wszystkie te składniki są niezbędne do normalnego przebiegu procesu przemiany materii. W czasie leczenia zaparć trzeba będzie zdecydować się na określoną dietę. Jednak, gdy wszystko wróci do normy, z rygorystycznych ograniczeń w odżywianiu można będzie zrezygnować, wtedy przyjdzie czas na świadomą decyzję, jak powinno wyglądać nasze odżywianie, jakie produkty warto wykluczyć ze swojego jadłospisu, aby nie powtarzać starych błędów i więcej nie chorować.”

BIAŁKA

Na temat ilości potrzebnego białka ciągle trwają spory. Specjaliści medycyny naturalnej podają wartości ok. 40 gramów dziennie (naukowcy mówią ok. 60 gramów). Badania wykazały jednak, że zmniejszenie ilości spożywanego białka powoduje przedłużenie życia, np. wegetarianie żyją dłużej, ich organizmy są silniejsze.

„Okazuje się, że tylko nieznaczna część wszystkich aminokwasów powstałych wskutek rozszczepienia dostarczonego z pokarmem białka, zostaje wykorzystane przez organizm do syntezy nowego białka. Niewykorzystane, zbędne aminokwasy powinny zostać dezaminowane, to znaczy, że od nich w wątrobie, nerkach lub jelicie, powinna być odszczepiona grupa aminowa, co dodatkowo obciąża te organy. Błędnym jest twierdzenie, że białko stanowi najważniejszy składnik pożywienia. Naturalnie jest potrzebne, lecz nie najbardziej niezbędne. Mikroelementy, substancje mineralne, witaminy, tłuszcze i węglowodany są nie mniej potrzebne, niż białka. Do tego, ważne są właściwie nie same białka, muszą jeszcze zostać rozszczepione na aminokwasy. Ważne są właśnie aminokwasy, z których organizm buduje własne białka, i które mogą być uzyskiwane, tak z białek pochodzenia zwierzęcego, jak i roślinnego.”

Nadal trwają spory na temat, które białko jest lepsze dla człowieka – roślinne czy zwierzęce? Autorka twierdzi, że dla człowieka lepsze jest białko roślinne:

„Białka pochodzenia roślinnego są zdrowsze, lepiej i łatwiej przyswajalne, nie potrzebując do ich przetworzenia tyle energii, jak białka zwierzęce, poza tym nie zostawiają po sobie tyle odpadków. Zaletą pokarmu roślinnego jest również to, że oprócz białek, dostarcza organizmowi węglowodany, witaminy, mikro i makro-elementy oraz enzymy, które pomagają w trawieniu pokarmu. Człowiek, podobnie jak wszystkie ssaki, które budują swoje białko z białka roślinnego, może syntetyzować niezbędne mu białko nie z drugich rąk, czyli z mięsa ssaków, lecz w taki sam sposób, jak czynią to ssaki, z aminokwasów otrzymanych po rozszczepieniu białka roślinnego.”

Inna dyskusja toczy się nad tym czy człowiek nie jedzący mięsa (dla przykładu wegetarianin) będzie miał wystarczającą siłę fizyczną do wykonywania codziennych obowiązków.

„Krążą jeszcze fałszywe przekonania, że bez białka zwierzęcego, z zwłaszcza bez mięsa, człowiek nie będzie miał ani siły, ani energii. W rzeczywistości wszystko jest całkowicie na odwrót. Każde białko zwierzęce w procesie jego trawienia odbiera nam zdrowie i siły. Białko nie tylko nie daje energii, a wręcz ją odbiera. Na trawienie zwierzęcego białka organizm przeznacza 6 razy więcej energii, niż na trawienie węglowodanów i 2,5 razy więcej, niż na trawienie tłuszczów. Z tego powodu organizm nie wykorzystuje białek jako źródła energii, ponieważ taka energia za drogo go kosztuje.

Przy spożywaniu zwierzęcego białka dużo energii idzie nie tylko na trawienie, ale i na wydalenie odchodów, których po białkach zostaje bardzo dużo. Poza tym organizm musi spalić nadmiar białka, w przeciwnym razie nie przyswojone białka przemienią się w substancje toksyczne. Do tego celu organizm zużywa bardzo dużo energii, w rezultacie brakuje jej na prawidłowe trawienie węglowodanów i tłuszczów. Okazuje się, że im więcej spożywa się mięsa i innych białek zwierzęcych, tym więcej potrzeba energii do ich przyswajania i zniszczenia niepotrzebnych organizmowi zbędnych ilości oraz na wydalanie toksycznych odchodów, które powstają przy trawieniu. Białka roślinne przyswajane są z mniejszymi kosztami energetycznymi, odchodów po nich powstaje mniej, co sprzyja zachowaniu energii.

Wszystko co zostało powiedziane, bardzo namacalnie ilustruje następujący przykład. Lew, który żywi się wyłącznie mięsem, potrzebuje do regeneracji sił 20 godzin snu na dobę, a orangutan, żywiący się tylko roślinami, potrzebuje jedynie 6 godzin snu.”

Autorka mówi, że nadmiar białka zwierzęcego może nawet powodować różne szkody w organizmie. Jako przykład podaje więźniów, którzy karmieni byli wyłącznie gotowanym mięsem. Po około miesiącu czasu umierali oni z powodu zatrucia toksynami powstałymi przy trawieniu mięsa. Indianie, których dieta zawiera dużą ilość mięsa pozbywali się nadmiaru białek stosując swojego rodzaju sauny – pozwalało to na usunięcie wielu toksyn przez skórę.

„Mięso nie zawiera błonnika i dlatego bardzo wolno przesuwa się w jelicie, gnije, a nagromadzona gnilna mikroflora hamuje funkcjonowanie korzystnej mikroflory. W taki sposób powstaje zmiana normalnej flory bakteryjnej, co natychmiast wywołuje zaparcie. Spożywanie większej ilości białka zwierzęcego prowadzi do nadwagi, podwyższenia kwasowości, powstawania nowotworów, osteoporozy, próchnicy, zaparć. Inaczej pracuje system nerwowy i czasami powstają stany neurotyczne oraz agresje. Nie bez przyczyny, gladiatorów karmiono mięsem.

Mięso, to główny czynnik rozwoju takich chorób jak schorzenia kręgosłupa, stawów, układu sercowo-naczyniowego, zwłaszcza nadciśnienia i miażdżycy. Przecież w mięsie, rybie i mleku, zawarta jest duża ilość tłuszczu i cholesterolu.

Mleko pełnotłuste jest prawie tak samo szkodliwe jak mięso. Zawartego w mleku wapnia nie wystarcza dla trawienia białka dostarczonego z mlekiem. Brakujący wapń organizm uzyskuje z własnych kości i zębów. W rezultacie amator mleka nabawia się osteoporozy i traci zęby. Spożywanie mleka, jak też i mięsa powoduje zaparcia. Jednym słowem, zmniejszenie zawartości białka zwierzęcego w pożywieniu wzmacnia zdrowie i przedłuża życie.”

TŁUSZCZE

Tłuszcze potrzebne są przede wszystkim jako źródło energii. Są też potrzebne jako nośniki witamin, katalizatory procesów biologicznych. Jednak zbyt duża ilość spożywanych tłuszczów hamuje proces trawienia, obniża aktywność organizmu, skraca długość życia. Podczas trawienia tłuszczów w organizmie gromadzą się produkty uboczne, które posiadają własności rakotwórcze. Rakotwórcze działania mają również tłuszcze poddane obróbce termicznej – z tego też powodu należy unikać smażenia, a tłuszcze dodawać do już przygotowanych pokarmów.

„Nadmiar tłuszczów obniża intensywność przemiany materii, tłumi proces podziału komórek, wskutek czego zmniejsza się ilość powstających komórek, które zapewniają ochronę immunologiczną. Nadmierne spożycie tłuszczów prowadzi do rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego (skleroza, zawał, nadciśnienie), chorób nerek i pęcherza, cukrzycy, marskości wątroby i nowotworów, najczęściej jelita grubego i gruczołu krokowego (prostaty).”

„Tłuszcze, podobnie jak białka, są pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Tłuszcze zwierzęce (oprócz tłuszczu ryby) charakteryzują się wysoką temperaturą topnienia i są gorzej przyswajalne, niż tłuszcze roślinne, których temperatura topnienia jest niższa. Organizm potrzebuje obu rodzajów tłuszczów mniej więcej w równej ilości. Osoby zdrowe, nie zajmujące się ciężką pracą fizyczną, powinny spożywać 20-25 g tłuszczu zwierzęcego (najlepiej masła śmietankowego) dziennie zaleca się spożywać 25 – 40 g masła roślinnego. W sumie ilość spożytych tłuszczów nie powinna przekraczać 80 g.”

W dalszej części książki jest opisana chemia tłuszczów, ich rodzaje i właściwości.

„„Złe tłuszcze”, to tłuszcze nasycone. Zawarte są głównie w mięsie, mleku, kremach, maśle, serze, czekoladzie, kakao, maśle kokosowym i palmowym. Większość tłuszczów nasyconych, przy temperaturze pokojowej ma twardą konsystencję. Pamiętajmy, że tłuszcze nasycone podwyższają zawartość cholesterolu w krwi, sprzyjają rozwojowi miażdżycy naczyń wieńcowych, zawałowi i udarom.

Tłuszcze dobre” to polinienasycone i mononienasycone tłuszcze płynne przy temperaturze pokojowej. Polinienasycone „dobre” tłuszcze to tłuszcze głównie pochodzenia roślinnego. Zawarte są głównie w olejach roślinnych: kukurydzianym, słonecznikowym, sojowym. W mniejszych ilościach spotykane są w bobie, fasoli, owocach i warzywach. Polinienasycone tłuszcze zmniejszają poziom cholesterolu w krwi i pomagają zapobiec miażdżycy tętnic i naczyń wieńcowych, zawałom i udarom. Polinienasycone tłuszcze z nieco innymi właściwościami, nie znajdujące takiego wskazanego działania leczniczego jak polinienasycone tłuszcze olejów roślinnych, znajdują się także w rybach.

Mononienasycone „dobre” tłuszcze są również głównie pochodzenia roślinnego. Zawarte są w oliwkach, oliwie z oliwek, orzechach, maśle orzechowym (oprócz masła z orzechów kokosowych). Mononienasycone tłuszcze znajdują się także w wielu gatunkach ryb, najwięcej – w śledziu atlantyckim, gorbuszy, tuńczyku, czawyczy, w rybie pod nazwą „szabla” i innych.”

Rola dwóch antagonistów – cholesterolu i lecytyny

Lecytyna

„Lecytyna jest przeciwieństwem cholesterolu. Korzystnie wpływa na system nerwowy, pracę wątroby, wzmacnia odporność organizmu, stymuluje krwioobieg, zwiększa odporność organizmu na infekcje i toksyny zabezpiecza przed rozwojem miażdżycy. Dlatego też, dodawanie lecytyny do pożywienia pomaga osłabić negatywne działanie tłuszczów nasyconych. Dużo lecytyny zawierają: kasza gryczana, pszenica, otręby, fasola, groch, sałata. Duże ilości lecytyny zawierają także niektóre produkty ze zwiększoną ilością cholesterolu, zwłaszcza żółtka jaj, w których lecytyny jest 5 razy więcej, niż cholesterolu. A więc, można zjadać spokojnie 2-3 jajek tygodniowo, ale na miękko.

Cholesterol

Cholesterol, to złożony ester kwasów tłuszczowych. Cholesterol kojarzy się nam z substancją toksyczną powodującą sklerozę, choroby serca itp. Tak jest rzeczywiście, ale tym niemniej organizm potrzebuje określoną ilość cholesterolu. Cholesterol obecny jest we wszystkich częściach ciała (mięśniach, sercu, wątrobie, jelicie, skórze itp.). Niewielka ilość cholesterolu zawarta jest nawet w mózgu.

Przy stresie i napięciach nerwowych zapotrzebowanie na niego wzrasta. Niezbędny jest również do syntezy żółci, hormonów płciowych i hormonów substancji nadnerczy. Poza tym, cholesterol stanowi ważną część składową błony komórkowej. Zawartość cholesterolu w organizmie wynosi 2% ogólnej wagi ciała.

Cholesterol pojawia się w organizmie dwoma sposobami:
– drogą syntezy w wątrobie, która produkuje do 80% ogólnej ilości cholesterolu,
– z pokarmem zwierzęcym (mięsem, rybami, jajkami, serem).

Produkty roślinne nie zawierają cholesterolu. W organizmie cholesterol łączy się w jelicie z kwasami tłuszczowymi i przenika do krwi, gdzie łączy się z białkiem krwi i tworzy lipoproteiny (substancja składająca się z białka krwi, cholesterolu i tłuszczów), a dalej przenosi się z krwią do dowolnej części ciała – miejsca, gdzie jest potrzebny.

Lipoproteiny „złe” i „dobre”

„Złe lipoproteiny” (lipoproteiny o małej gęstości) zawierają dużo cholesterolu. Sprzyjają osadzaniu cholesterolu na ściankach naczyń i tworzeniu zakrzepów. Wysoki poziom tych lipoprotein w krwi zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.

„Dobre lipoproteiny” (lipoproteiny o dużej gęstości) zawierają mało cholesterolu. W związku z tym, im więcej w krwi tych lipoprotein, tym bardziej ludzie są chronieni przed chorobami serca i naczyń.

„Dobre” lipoproteiny chronią naczynia przed osadzaniem się cholesterolu dwoma sposobami:
– blokują zdolność komórek przed przyswajaniem „złych” lipoprotein, – wyprowadzają „złe” lipoproteiny z krwioobiegu, obniżając ich zawartość w krwi.

Jednym słowem, głównym zadaniem jest obniżenie poziomu „złych” lipoprotein i podwyższenie poziomu „dobrych”. Zazwyczaj kontrolujemy ogólny poziom cholesterolu. Dopuszczalna zawartość cholesterolu w krwi wynosi 100-180 mg na 100 ml krwi. Bardzo wysoki poziom cholesterolu jest niebezpieczny.

Jednocześnie, ponieważ przy niskim poziomie cholesterolu we krwi może być dużo LNG, poziom, którego nie powinien przekraczać – to 45% ogólnej ilości cholesterolu, wskazane jest zawsze określać poziom LNG. Obniżenie tego poziomu cholesterolu wiąże się ze zmniejszonym spożyciem pokarmów zawierających cholesterol i tłuszcze nasycone, w które bogate są produkty pochodzenia zwierzęcego (mięso, kiełbasy, parówki, śmietana, masło, sery, pełnotłuste mleko, jajka, lody). Należy mieć na względzie, że duża ilość cholesterolu może znajdować się w niektórych produktach zwierzęcych z niską zawartością tłuszczu, takich jak wątroba lub móżdżek, produkty te trzeba bardzo ograniczać w racji żywnościowej. Tłuszcze zwierzęce najlepiej jest spożywać w małych ilościach, w postaci masła i słoniny, ponieważ produkty te są najmniej niebezpieczne.

Obniżeniu zawartości „złych” lipoprotein i cholesterolu pomagają tłuszcze nienasycone (oleje roślinne, z oliwek, słonecznikowe, sojowe, tylko nierafinowane!) … (warzywa i owoce) oraz pokarmy roślinne.

Ponieważ jednak tłuszcze mogą tworzyć się w organizmie z węglowodanów i białka, a w wątrobie powstają duże ilości cholesterolu, nawet zmiany diety czasami nie wystarczają do obniżenia zawartości cholesterolu do bezpiecznego poziomu. Umożliwią to ćwiczenia fizyczne. Poziom „złych” lipoprotein u osób aktywnych fizycznie jest zawsze niższy, niż u osób prowadzących siedzący tryb życia.”

WĘGLOWODANY

Węglowodany zazwyczaj stanowią 60-70% zawartości jadłospisu. Znajdują się przede wszystkich w słodyczach: ciastkach, lodach, napojach słodzonych. Ich zapotrzebowanie zależne jest od zużywanej energii (pracy fizyczniej). Osoby prowadzące siedzący tryb życia powinny znacznie obniżyć ilość spożywanych węglowodanów.

Węglowodany można podzielić na 3 grupy:
– cukry proste (jednocukry) – glukoza, fruktoza, galaktoza
– dwucukry – sacharoza (cukier buraczany oraz cukier trzcinowy), laktoza (cukier mlekowy) i maltoza (cukier słodowy),
– wielocukry – cukry złożone, np. krochmal, glikogen, błonnik, pektyna

„Węglowodany zawarte są głównie w produktach roślinnych. Jednocukry i dwucukry organizm uzyskuje z owoców, miodu, warzyw i cukru. Wielocukry (krochmale) dostają się do organizmu wraz z kaszami, pieczywem, innymi produktami mącznymi (70%) oraz z ziemniakami (około 20%). Krochmale zawarte są również w fasoli, soczewicy, orzechach, nasionach i wielu rodzajach warzyw. Błonnik i pektyny są w warzywach i owocach.

Korzystne oddziaływanie węglowodanów

Błonnik i pektyny dłuższy czas uważano za niepotrzebne, zbędne substancje i nawet zaczęto oddzielać je od pokarmów, rafinując je. Teraz już wiadomo, że błonnik i pektyny są absolutnie niezbędne do normalnego rozwoju procesów trawienia. Jeśli pokarm zawiera zbyt mało błonnika, który stymuluje perystaltykę, wtenczas naruszona zostaje motoryka jelita, rozwija się jego zwiotczenie (atonia), przesunięcie pokarmu przez przewód pokarmowy zostaje zatrzymane, powstaje zaparcie. Pektyny usprawniają pracę jelita, zwalniają procesy gnilne i wytwarzanie gazów, pochłaniają niektóre toksyny i uniemożliwiają ich wchłanianie.

Błonnik i pektyny zawarte są tylko w pokarmach roślinnych, przy czym błonnik to błona komórek roślinnych, pektyny zaś to substancja wiążąca komórki ze sobą. Najwięcej pektyn jest w czerwonej porzeczce oraz w dojrzałych surowych lub pieczonych jabłkach.

Węglowodany niezbędne do normalnego funkcjonowania organizmu

Zawartość glukozy we krwi powinna być stała i wynosić 80-120 mg glukozy na 100 ml krwi. Obniżenie tego poziomu nosi nazwę hipoglikemii. Związane jest z tym osłabienie mięśni, zmęczenie, przyspieszone tętno, bladość lub zaczerwienienie skóry. W przypadku znacznego zmniejszenia zawartości glukozy w krwi, obniża się temperatura ciała (glukoza zapewnia stałą temperaturę ciała), występują skurcze, majaczenie. Wszystkie symptomy zanikają po wprowadzeniu glukozy do organizmu. Jednak większe ilości węglowodanów mogą wyrządzić krzywdę organizmowi.

Szkodliwe działanie nadmiaru węglowodanów w pokarmie

Szczególnie szkodliwy jest cukier rafinowany, nazywany „czysty, biały i niebezpieczny”. Cukier psuje zęby nawet szczurom. Osobie zdrowej wystarczy zjadać 25-30 g cukru dziennie. Jednak jeszcze lepiej jest, jak doradzają naturopaci, wykluczyć całkowicie cukier z jadłospisu, zastępując go miodem i suszonymi owocami.

Nadmiar cukru rafinowanego prowadzi do powstawania w organizmie deficytu witamin grupy B (zwłaszcza witaminy Bl). Wiąże się to z tym, że dla trawienia węglowodanów, a zwłaszcza cukru rafinowanego, potrzebne są witaminy grupy B, ponieważ produkt rafinowany nie posiada nic oprócz kalorii, organizm zostaje zmuszony do trawienia tych produktów wykorzystywać witaminy z własnych zasobów, co wywołuje hipowitaminozę. Nadmiar węglowodanów w pokarmach wywołuje:
– otyłość (z każdych 25 g zbytecznych węglowodanów w organizmie produkuje się 10 g tłuszczu);
– nadciśnienie i choroby sercowo-naczyniowe; przy czym najczęściej uszkodzone są tętnice serca i mózgu;
– kamicę żółciową;
– podwyższenie cholesterolu w krwi;
– niszczenie (osłabienia) trzustki i cukrzycę;
– naruszenie normalnej pracy systemu nerwowego.”

Warto zauważyć, że organizm potrafi wykorzystać jedynie jednocukry (glukozę) – pozostałe węglowodany muszą być przez organizm rozszczepione.

Nadmiar węglowodanów zostaje zamieniony w tłuszcz, który następnie jest magazynowany w organizmie.

„Które produkty są najlepszym źródłem węglowodanów?

Najbardziej bezpiecznie jest spożywać duże ilości surowych warzyw i owoców oraz produkty zawierające wielocukry, głównie krochmal, który dostarczają nam kasze, pieczywo i ziemniaki. Wielocukry, w odróżnieniu od jedno i dwucukrów, przyswajane są wolniej, w związku z czym, po zjedzeniu takich produktów dłużej pozostaje poczucie nasycenia. Poza tym, nie występuje przy tym gwałtowny wzrost poziomu cukru w krwi, nie zachodzi więc potrzeba dostarczenia dodatkowej ilości insuliny, a dzięki temu nie obciąża się trzustki. Unikajcie zatem cukru, wyrobów cukierniczych, konfitur, lodów, białego pieczywa i oczyszczonego ryżu.”

WITAMINY

Witaminy są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu, do procesów trawienia, przemiany. Zwiększają odporność organizmu, siły witalne oraz opóźniają procesy starzenia. Nawet obniżenie zawartości jednej witaminy (lub jej brak) w organizmie może być powodem rozwijania się różnych chorób. Większość witamin dostarczana jest wraz z pożywieniem, niektóre jednak powstają w samym organizmie. Przykładem może być witamina B12 – która zawarta jest w mięsie i nie występuje w roślinach. Jednak w jelitach występuje synteza tej witaminy więc wegetarianie nie muszą się obawiać jej braku.

Niedobór lub nadmiar witamin w organizmie może być skutkiem zaburzenia procesów wchłaniania witamin w jelicie, nieprawidłowego przygotowania pokarmów (długotrwałe poddawanie produktów wysokiej temperaturze powoduje rozkład witamin – np. przy gotowaniu można utracić nawet 60% zawartości witaminy C) lub niewłaściwego odżywiania. Np. nadmiar słodyczy powoduje zmniejszenie ilości witaminy B.

Witaminy dzielą się na rozpuszczalne w wodzie i w tłuszczach. Do pierwszej grupy należą przykładowo witaminy : B, C, P. Do drugiej grupy: witaminy A, D, E, K.

Witaminy rozpuszczane w tłuszczach nie mogą być wydalane z organizmu wraz z moczem lub potem. Witaminy rozpuszczalne w wodzie nie mogą być gromadzone w organizmie.

Niektóre witaminy wymagają innych witamin aby mogły być przyswojone przez organizm. Przykładem tego może być witamina C, która wymaga witamin B1 i B2 do prawidłowego przyswojenia. Witamina K wymaga normalnej pracy wątroby, procesy trawienne wymagają witamin B, C, A. Brak witamin może powodować uszkodzenia błony śluzowej żołądka a nawet doprowadzić do wrzodów. Brak witaminy B1 powoduje zaparcia, jednak witamina ta jest bardzo nietrwała – np. przechodzi do wody w procesie gotowania. Przy zaparciach należy jeść więcej produktów zawierających witaminę Bl – winogrona, soję, groch, bób, fasolę, orzechy, kiełki, ciemne pieczywo, drożdże.

„Należy pamiętać, że stosowanie antybiotyków, sulfamidów i innych środków bakteriobójczych może wywołać wśród innych działań ubocznych awitaminozę. Mikroflora jelita syntetyzuje wiele niezbędnych organizmowi substancji, w tym witaminy grupy B. Antybiotyki niszczące drobnoustroje i przez to (albo automatycznie) pozbawiają organizm witamin. Poza tym, antybiotyki utrudniają wchłanianie witamin dostarczanych z pokarmem, zwłaszcza witamin C i K i niektórych witamin grupy B. Biorąc to wszystko pod uwagę, należy powstrzymywać się od antybiotyków i stosować je tylko według życiowych wskazań.”

SKŁADNIKI MINERALNE

Wykryto już ponad 60 składników mineralnych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu (wspomaganie wzrostu, praca układu nerwowego, krzepliwość krwi, procesy wchłaniania i wydalania, procesy osmozy, równowaga kwasowo-zasadowa).

Składniki mineralne można podzielić na mikroelementy (żelazo, jod, cynk, miedź, fluor, mangan, chrom, selen i inne) i makroelementy (wapń, magnez, potas, sód, fosfor i inne). Podział taki wskazuje na zapotrzebowanie organizmu na minerały z danej grupy. Makroelementy potrzebne są w ilości powyżej 100 mg, mikroelementy – występują w organizmie w ilości śladowej, poniżej 1%.

„Składniki mineralne zawarte są w ziarnach, orzechach, nasionach, liściach zielonych warzyw, owocach i warzywach. Dużo minerałów znajduje się w produktach mlecznych, są w mięsie i rybach. Natomiast w produktach rafinowanych – cukrze, mące, olejach roślinnych w ogóle nie występują. Niestety składniki mineralne rozpuszczalne są w wodzie, – o tym należy pamiętać przy przygotowywaniu dań z warzyw, gotować je w małej ilości wody i starać się wykorzystywać wodę, w której były gotowane.”

Przyswajanie składników mineralnych jest regulowane przez organizm – im większe zapotrzebowanie tym większa ilość zostanie przyswojona. Funkcja ta oczywiście działa wyłącznie przy zdrowym przewodzie pokarmowym.

Makroelementy: potas i magnez.

Makroelementy takie jak potas i magnez najbardziej związane są z procesem trawiennym. Potas jest antagonistą sodu, w przeciwieństwie do niego znajduje się wewnątrz komórek. Dzienna dawka potasu wynosi 2 – 6 g., jest dobrze wchłaniany w jelicie, łatwo przyswajalny, dlatego deficyt potasu występuje skrajnie rzadko. Nadmiar potasu wydalany jest przez nerki. Potas odgrywa bardzo ważną rolę w przesuwaniu masy pokarmowej przez jelito. W związku z tym, przy zaparciach należy natychmiast zwiększyć spożywanie produktów bogatych w potas: jabłek, pomarańcz, bananów, moreli, melonów, suszonych owoców, orzechów ziemnych, ziemniaków (gotowanych lub pieczonych w łupinach), kapusty, (szczególnie brokułów) szczypiorku, bobu, natki pietruszki, selera naciowego, ziarna, kaszy gryczanej, ciemnego pieczywa. W produktach zwierzęcych najwięcej potasu znajduje się w wołowinie i w dorszach, lecz potas gorzej jest przyswajalny z produktów zwierzęcych niż roślinnych.

Potas związany jest bezpośrednio z przemianą białka, tłuszczów i węglowodanów. Przy otyłości spowodowanej zaburzeniem przemiany węglowodanów spada zawartość potasu w krwi. Potas uczestniczy w regulowaniu wodnej i kwasowo-zasadowej równowagi w organizmie, sprzyja wydalaniu płynów z organizmu i pomaga przy różnego rodzaju opuchliznach. Ważny jest również dla normalnej pracy serca, stymuluje czynność serca, zwalnia rytm skurczy sercowych, normalizuje krwioobieg, jest niezbędny nie tylko dla skurczy sercowych, lecz także dla innych mięśni.

Niedobór potasu może wystąpić przy dłuższych wymiotach i biegunce oraz stosowaniu niektórych leków, na przykład środków moczopędnych. Przy stosowaniu leków moczopędnych występują zakłócenia krwioobiegu, zaparcia i nagłe, gwałtowne osłabienia objawy niedoboru potasu w organizmie. Dużą ilość potasu tracimy z potem, w rezultacie czego nadchodzi słabość i silne zmęczenie. Te symptomy znikną, jeśli zjemy pomarańcze lub banany, zawierające dużo potasu. Podobny efekt uzyskuje się po wypiciu 6 % octu jabłkowego (2 łyżeczki od herbaty na szklankę wody). Wypijcie dziennie 1-2 szklanek wody z octem jabłkowym, bardzo jest to pomocne przy zaparciach.

Magnez

Organizm osoby dorosłej zawiera około 25 mg magnezu, który w 60% znajduje się w kościach. Zapotrzebowanie dobowe na magnez wynosi 300-500 mg. W jelicie cienkim wchłania się 30-70% magnezu dostarczanego z pokarmem. Obecne w jelicie wapń i tłuszcze utrudniają wchłanianie magnezu, sprzyja zaś wchłanianiu cukier mleczny (laktoza) i witamina D.

Magnez stymuluje perystaltykę jelita i wydzielanie żółci z woreczka żółciowego, dlatego przy zaparciach, samozatruciach, (zatruciach toksynami, powstałymi w organizmie) chorobach wątroby i dróg żółciowych zwracamy szczególną uwagę na pokarm bogaty w magnez.

Lista produktów zawierających magnez: warzywa zielone liściaste, orzechy, nasiona, kasze (zwłaszcza jaglana, owsiana i gryczana), soja, groszek zielony, arbuzy, cytryny, jabłka, wiśnie, figi, suszone morele, rodzynki, śliwki, maliny, czarne porzeczki, marchew, buraki, czerwona papryka, seler, masło śmietankowe, dużo magnezu znajduje się w chlebie z otrębami i w algach.

Magnez jest niezbędny również dla normalnego rozwoju procesów przemiany, normalizuje aktywność systemu nerwowego, działa uspokajająco, reguluje rozluźnianie i skurcze mięśni, ma również działanie przeciwskurczowe i przeciwzapalne, normalizuje aktywność sercową i ciśnienie krwi, obniża ryzyko sklerozy i zawałów.

Mikroelementy: jod, cynk i selen

Te mikroelementy są najściślej związane z trawieniem. Jod. W organizmie znajduje się 15-30 mg jodu. 60% tej ilości znajduje się w tarczycy, reszta we krwi.

Zapotrzebowanie dobowe na jod wynosi 150 mikrogramów. Jod jest łatwo wchłaniany w jelicie, dobrze również wchłania się przez skórę. Czasami, aby wprowadzić jod do organizmu smarujemy ciało jodem (robimy siatkę na ciele). Jod jest składnikiem hormonów tarczycy, która kontroluje czynność trzustki, trzustka z kolei, odgrywa ważną rolę w trawieniu pokarmów w dwunastnicy. Tarczyca kontroluje także wymianę substancji (węglowodanów, tłuszczy, substancji zasadowych i wodno-solnych), posiada jeszcze wiele funkcji.

Jod zawarty jest w następujących produktach: owocach i jagodach (pomarańczach, jabłkach, winogronach, brzoskwiniach, śliwkach i wiśniach), warzywach (ziemniakach, burakach, marchwi i sałacie), kaszach, soi, ciemnym pieczywie, orzechach włoskich, miodzie. Dużo jodu znajduje się w jajkach, dorszu i morszczuku. (…)

Cynk

W organizmie znajduje się cynk w ilości 2 g. Zapotrzebowanie dobowe wynosi 15 mg. Organizm przyswaja około połowy dostarczanego mu z pokarmem cynku. Przyswajanie cynku maleje przy spożywaniu dużej ilości błonnika. U wegetarian może wystąpić niedobór cynku, w związku z tym, powinniśmy zwracać na to uwagę.

Cynk zawarty jest w dużej ilości enzymów uczestniczących w przemianie materii (szczególnie węglowodanów) i procesach trawiennych. Cynk niezbędny jest również do syntetyzowania białka, i utylizacji witaminy A, uczestniczy w realizacji działalności biologicznej insuliny.

Cynk zawierają: orzechy, bób, fasola, kasze, (szczególnie groch, kasza gryczana, pszenna i owies), czarny chleb, sery. W warzywach zawartość cynku jest mniejsza, lecz dostateczną ilość cynku można otrzymać z buraków, marchwi, kapusty, szczypiorku, ziemniaków, sałaty, ogórków, pomidorów. Bardzo mało cynku jest w owocach, ale dużo zawiera kakao, wątroba, mięso i drób.

Selen

Jest antyoksydantem (niweluje procesy utleniania). Jest to bardzo ważny element w profilaktyce nowotworowej. Zaobserwowano, że u mieszkańców regionów, na których występuje deficyt selenu w glebie, zachorowalność na nowotwór odbytnicy (kiszki prostej), gruczołów mlecznych jest większa, niż w regionach z wysoką zawartością selenu w glebie. Istotne jest, że cynk i fluor są antagonistami selenu, dlatego fluorowanie wody i nadużywanie produktów mięsnych, bogatych w cynk, może się przyczynić do wzrostu zachorowalności na nowotwory. Zapotrzebowanie dobowe na selen wynosi 0,05-0,2 mg dla osób od 7 roku życia. Selen zapobiega nowotworom, niszczy komórki rakowe, chroni wątrobę i trzustkę (2 organy, bez których niemożliwe jest trawienie). Niedobór selenu prowadzi do porażeń wątroby (rozwojowi zapalenia wątroby i porażeń martwiczych) i trzustki (rozwojowi ognisk martwicy). Porażeniu ulegają też inne organy, w tym mięsień sercowy. Selen pomocny jest w leczeniu zawałów i trzustki. Selen zawarty jest w orzechach, kaszach i ziarnach.”

WODA

„Woda pełni wiele funkcji. Do najważniejszych należą:
– rozpuszczająca – wszystkie substancje wchłaniane do krwi lub do limfy muszą najpierw rozpuścić się w wodzie
– transportowa – zawarta w krwi woda dostarcza rozpuszczone w niej substancje odżywcze i tlen do komórek i wyprowadza stamtąd produkty rozkładu (złogi) i inne substancje, aby później zostały wydalone z organizmu.

Innymi ważnymi funkcjami wody są:
– procesy utleniania i wiele chemicznych reakcji w organizmie przebiega w obecności wody i często z jej udziałem;
– bierze udział w regulacji temperatury ciała;
– nadaje kształt komórkom;
– podtrzymuje możliwość aktywności fizycznej. Utrata tylko 5% wody z naszego organizmu prowadzi do zmniejszenia możliwej aktywności fizycznej do 30%. Przy utracie 1% wody odczuwamy silne pragnienie, utrata więcej niż 20% wody prowadzi do śmierci.

Krążenie wody w organizmie w ciągu doby

Zapotrzebowanie dobowe organizmu w wodę wynosi 2-2,6 l, przy czym z wypijanym płynem 1,2-1,6 l, z twardym pokarmem 0,75-1 l, 350-400 ml powstaje w organizmie w rezultacie reakcji chemicznych przekształcania substancji odżywczych. W ciągu doby woda zostaje wydalana z organizmu poprzez nerki w postaci moczu (1-1,5 l), poprzez gruczoły potowe (500-600 ml w normalnych warunkach), przez płuca (wydychamy 350-450 ml pary) i przez jelita z kałem (150 ml).

Dla normalnego funkcjonowania organizmu ważne jest, aby woda była dostarczana bez przerwy i żeby przychód całkowicie pokrywał rozchód, w przeciwnym razie powstają poważne zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu. (..)

Niektóre produkty (zwłaszcza warzywa i owoce) zawierają duże ilości wody, inne, ograniczoną ilość. Najmniej wody zawiera cukier (0,5%), orzechy i różnorodne płatki (2-3%), i krakersy (5%). Najwięcej wody jest w sałacie (95%), sokach owocowych, warzywach (90%), pomarańczach i jabłkach (86%), ziemniakach (80%). Nawet suszone owoce zawierają 25% wody.

W zależności od charakteru spożywanych pokarmów powinniśmy codziennie wypijać 6-8 szklanek płynu. Zapewni to naszemu organizmowi wystarczającą ilość wody dla realizacji wszystkich jego czynności, jak również zapewni normalną defekację i uchroni przed zaparciem.

Nie przegap tych słów! Są to pierwsze kroki w zapobieganiu i leczeniu zaparcia – uregulowanie bilansu przychodu i rozchodu płynu. Rano, po wyjściu z łóżka napij się wody i idź do toalety. Zacznij od połowy szklanki i stopniowo dojdź do 2 szklanek. Pomoże to przywrócić odruch na defekację, jeśli został utracony. W ciągu dnia wypijaj jeszcze 4-6 szklanek. Nawiasem mówiąc, tą ilość wody można pić szklankami, a można i łykami. Miejcie koło siebie szklankę z wodą i od czasu do czasu bierzcie 1-2 łyki. Jest to szczególnie dobre w trakcie upałów. Szklankami można pić dowolne płyny tylko na czczo. Pić można około 30 minut przed jedzeniem i nie wcześniej, niż 2-4 godzin po jedzeniu, w zależności od tego, co było jedzone i w jakiej ilości. W żadnym wypadku nie wolno pić w czasie jedzenia!”

 


Teraz nieco dodatkowych informacji jak można pomóc sobie z zaparciem

Produkty:

  • zjeść na kolację kilka suszonych śliwek
  • pić wywar z lnu (może być z herbatą kopru włoskiego – poprawia smak i działanie)
 Posted by at 08:31
sie 132013
 

Bóle głowy, migreny


Bóle głowy stają się jedną z powszechniejszych dolegliwości i jedną z chorób tzw. cywilizacyjnych.

Powtarzające się bóle głowy mogą być objawem groźnych chorób: guzów, zapalenia opon mózgowych, zakażenia krwi lub infekcji w mózgu bądź jego okolicy. Jednak najczęściej występują tzw. bóle naczynioworuchowe, którym towarzyszy napięcie mięśni głowy. Wywołują je stresy, choroby, ostre światło, nieprawidłowa postawa ciała (np. nieprawidłowe siedzenie przy komputerze), brak ruchu, wrażliwość na określone pokarmy, a nawet zmiany pogody. Bóle głowy wywołane przepiciem, głodem, nagłym oziębieniem (takim jak po zjedzeniu zbyt szybko dużej porcji lodów), migreną i tzw. bólem klasterowym są przykładami bólów krążeniowych lub naczyniowych.

Badania wykazały iż w wielu przypadkach długotrwałe stosowanie tabletek od bólu głowy (kodeiny, acetaminofenu, meperidinu (Demerol), ibuprofenu, a nawet aspiryny) powoduje, iż bóle te są znacznie silniejsze i występują częściej. Oczywiście środki te mają również rozmaite działania uboczne, jak np. zaburzenie trawienia, senność i zawroty głowy. Takie są działania uboczne krótkotrwałe. Badania wykazały, że istnieją również efekty długotrwałe, takie jak nabyta niewydolność nerek (badania po zażywaniu: acetaminofenu, ibuprofenu, naproksenu i indometacyny) i choroby wątroby.

Istnieją jednakże naturalne środki łagodzące lub usuwające bóle głowy. Przykładem tego może być napar z imbiru. Wiele badań klinicznych potwierdza, że może on być używany jako środek łagodzący ból głowy. Naukowcy uważają, że imbir rozkurcza naczynia krwionośne głowy i zmniejsza obrzęk mózgu. Aktywizuje też naturalne opiaty w mózgu, które działają przeciwbólowo, oraz obniża wydzielanie prostaglandyn, odpowiedzialnych za powstawanie stanów zapalnych.

Inne tradycyjne napary na ból głowy przyrządzane są z rumianku, melisy i kwiatów limony, które są znacznie popularniejsze w Europie niż w Ameryce Północnej. W angielskiej farmakopei ziół kwiat lipy szerokolistnej został zaszeregowany jako zioło o działaniu uspokajającym stosowanym na napięcie nerwowe i bóle głowy. Naukowcy przypuszczają, że kwiat lipy leczy bóle migrenowe (i inne bóle naczyniowe), usprawniając krążenie krwi.

Bóle głowy mogą się nasilać w sytuacjach kiedy organizm często reaguje stresowo na różne sytuacje. Czasami dobrym sposobem zapobiegania jest odprężenie się przez np. 5 minut w czasie pracy lub krótka medytacja.

Badania z 1994 roku wykazało, że olejki eteryczne – miętowy i eukaliptusowy – działają odprężająco na umysł i mięśnie. Nacieranie czoła ziołami rozpuszczonymi w alkoholu zmniejszało wrażliwość na ból głowy. Z olejków eterycznych miętowego, eukaliptusowego i lawendowego można też przygotowywać kompresy. Najlepiej działają zimne kompresy, ale bywa, że ciepły lub gorący okład albo na przemian zimny i gorący – działa jeszcze skuteczniej. Jeśli nie ma czasu na okład, można wetrzeć kroplę olejku lawendowego, miętowego lub eukaliptusowego w skronie.

Czasami na bóle głowy pomaga kąpiel, chociaż są ludzie, którzy właśnie po niej czują znacznie większy ból. Właściwie każda osoba reaguje w swoisty sposób. Do kąpieli również można dodać wyżej wymienionych olejków lub naparu z ziół.

Jednym z bardziej interesujących sposobów przeciwdziałania naczyniowym bólom głowy, takim jak migrena, jest podniesienie temperatury rąk o blisko 8 stopni, aby wyregulować krążenie. Wystarczy włożyć ręce do gorącej wody z kilkoma kroplami olejku lawendowego, eukaliptusowego lub miętowego.

Migrena jest szczególnie uciążliwym i coraz częściej występującym bólem głowy. Ból głowy w migrenie, który przeważnie trwa co najmniej dzień, odczuwany jest zwykle po jednej stronie głowy. Towarzyszą mu nudności, zaburzenia widzenia i poprzedzające napad bólu dziwne doznania wzrokowe: mroczki i błyski przed oczami, widzenie tunelowe.

Kiedy pojawiają się pierwsze objawy migreny pomóc może spożycie imbiru, właściwie w dowolnej formie. Może być to napar ze sproszkowanego imbiru, może być herbata z pokrojonym korzeniem. Osoby cierpiące na migrenowe bóle głowy mogą dodawać świeży imbir do posiłków i pamiętać aby posiadać kawałek korzenia przy sobie (np. kandyzowany w miodzie). Regularne spożywanie imbiru powoduje, że ataki migrenowe są rzadsze i słabsze.

Kolejnym bardzo dobrym środkiem jest miłorząb japoński. Poprawia on krążenie krwi, dlatego też jest on dobrym lekiem na naczynioruchowe bóle głowy.

Inne źródła podają bardzo skuteczne działanie ziela zwanego złocieniem. Przy dłuższym spożywaniu jako dodatkowe „działanie uboczne” niektóre osoby wymieniają lepsze samopoczucie. Ziele złocienia może również zmniejszyć obrzęki w mózgu gdyż działa przeciwzapalnie.

Narodowa Fundacja Bólu Głowy określiła listę pokarmów, które mogą powodować powstawanie migreny. Na liście znajduje się między innymi: ser dojrzewający (cheddar, gruyere, brie, camembert), cebula, marynaty, wędzone mięso, awokado, świeży chleb, czerwone wino, śmietana, orzechy, czekolada, kawa, herbata, cola i alkohol. W wielu przypadkach pomaga unikanie jedzenia nadmiaru potraw z tej listy (lub ich zupełna eliminacja).

Na ból głowy można zrobić nalewkę z następujących ziół: liście złocienia, liście miłorzębu japońskiego, kłącze kozłka lekarskiego, kłącze imbiru, liście mięty pieprzowej. Pić po np. łyku naparu co godzinę.

Ból głowy może też pojawiać się kiedy jesteśmy głodni. Nie jest to jednak objaw głodu tylko zatrucia organizmu, a dokładniej organizm nie mając dostaw energii z zewnątrz zaczyna korzystać z rezerw, np. z tkanki tłuszczowej, w której między innymi znajduje się wiele toksyn. Prawda jest taka, że im szybciej z głodu boli głowa tym bardziej organizm jest zatruty. Rozwiązaniem problemu może być oczyszczająca głodówka.

Stare książki medyczne podają, iż przyczyną bólu głowy w okolicy czoła jest … zatrute powietrze. Osoby mieszkające w przemysłowych miastach mogą częściej skarżyć się na tą dolegliwość.

Na podstawie: K. Keville: Zielona apteka.

 Posted by at 08:30
sie 132013
 

Bezsenność


Bezsenność jest jedną, tuż przy bólach głowy, z coraz bardziej powszechnych dolegliwości związanych z tzw. chorobami cywilizacyjnymi.

Bezsenność można podzielić na kilka grup. Może być to bezsenność, kiedy dana osoba nie może zasnąć. Drugą formą jest częste budzenie się w nocy. Trzecią jest zbyt szybkie budzenie się np. o 3 w nocy i niemożność dalszego snu.

Brak snu, poza innymi skutkami powoduje, że osoba staje się bardzo drażliwa i każdy, nawet najdrobniejszy problem doprowadza do wybuchów złości. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, że napady złości, złe samopoczucie, nieuzasadniony gniew mają swoje źródło w braku odpowiedniej ilości snu.

Niekiedy – nie jest to jednak typowa bezsenność – nie da się zasnąć jednej nocy, pomimo tego, że zazwyczaj śpi się dobrze. Poradziłbym wtedy nie męczyć się leżeniem w łóżku tylko po prostu wstać i zrobić coś. Zaległą pracę (byle nie remont), ciche porządki. Ciekawe jest, że wtedy zazwyczaj myśli się bardzo kreatywnie. Lepiej jest zająć się czymś wymagającym myślenia lub ruszania się – czytanie książki lub patrzenie na film może nie dać żadnego rezultatu. Wstać, zrobić coś i godzinę lub dwie później iść do łóżka. Jeśli nie uda się zasnąć przez 30-45 minut – znowu wstać. Jeśli prowadzimy w miarę zdrowy styl życia i nie jesteśmy wiecznie niedospani nie należy się taką jedną nocą przejmować. Co ciekawe – zazwyczaj na drugi dzień, nawet jeśli spało się 3 godziny, nie jest się bardzo zmęczonym. Chociaż i tak i tak trzeba to później odespać.

Niekiedy jesteśmy tak zmęczeni, że zasypiamy w dzień, prawie na stojąco. Dobrze jest się wtedy położyć na chwilę, np. na 30-60 minut. Nie należy jednak przedłużać tej drzemki gdyż przechodzimy wtedy do fazy głębokiego snu i pomimo tego, że znacznie lepiej wypoczywamy to bardzo ciężko jest się nam potem obudzić, a po obudzeniu dojść do siebie. Drugi problem pojawia się wieczorem – nie można zasnąć.

Kolejnym problemem w zasypianiu jest nieodpowiednia pora udawania się na spoczynek. Każda osoba zazwyczaj czuje wieczorem spadek energii o określonej godzinie i robi się śpiąca. Ale ignorując sygnały organizmu jeszcze zrobi to, tamto, jeszcze wypierze, wyprasuje, popatrzy na film i okazuje się, że jest godzinę lub dwie później i że… wcale nie jest śpiąca. Przeczekanie na siłę okresu kiedy organizm jest najbardziej podatny na zasypianie jest jednym z częstszych błędów. A co jeśli ktoś robi się senny o godzinie 21? Należy iść spać. Nawet jeśli pora wydaje się bardzo wczesna. Widać organizm tego potrzebuje. Kiedy organizm będzie zdrowy wypoczęty nie będzie zasypiał w środku dnia i wczesnym wieczorem.

Przyczyn powodujących bezsenność jest wiele. Można do nich zaliczyć: nerwowy styl życia, niewłaściwe pokarmy, objadanie się, nadmierna kolacja, zaparcia, zbyt wysoka temperatura w sypialni (najlepiej 18-19 stopni C), niewygodne łóżko (np. zbyt miękkie) i oczywiście choroby.

Wspomnę tu jeszcze, że najbardziej wartościowy sen jest przed północą i znacznie lepiej jest położyć się o 21 i wstać o 3 niż położyć się o pierwszej i wstać o siódmej.

Słuchanie muzyki, radia (bardzo dobre do tego są czytane książki, jednak są trudno dostępne), puszczonego cicho, właściwie na granicy słyszalności. Pozwala to skupić się na treści i przestać myśleć. Radio nie jest najlepsze ze względu na nieciekawe wiadomości. W żadnym przypadku nie telewizor. Może być ścieżka dźwiękowa z filmu nagrana na kasecie lub CD.

Pigułki nasenne naprawdę przynoszą tylko chwilową ulgę, długotrwałe ich zażywanie wywołuje wiele skutków ubocznych – uszkodzenie wątroby, nadciśnienie, obniżenie odporności, zawroty głowy i senność (następnego dnia), zakłócenie ostrości widzenia i koncentracji, obniżenie sprawności następnego dnia. Oprócz tego łatwo się od nich uzależnić. Ludzie, którzy zażywają pigułki nasenne, już po dwóch lub trzech tygodniach muszą zwiększyć dawkę, aby działały. Po ich odstawieniu pojawiają się objawy abstynenckie -bezsenność, niepokój i lekkie otępienie, które często prowadzą do kolejnego opakowania (silniejszych) środków nasennych.

Zasypianie ułatwiają wszelakie mieszanki wszystkich najbardziej znanych ziół uspokajających: kozłka lekarskiego, tarczycy, chmielu, męczennicy krwistej i rumianku. Można np. zażywać dziurawiec, żeń-szeń syberyjski, tarczycę i bardzo dużo kozłka lekarskiego – kilka razy dziennie, a przed snem brała wyjątkowo dużą porcję.

Zioła te działają, jednak pod jednym warunkiem. Trzeba je zażywać regularnie, np. przez kilka miesięcy. Jednorazowe wypicie herbaty ziołowej nie zlikwiduje problemu.

Bardzo cenione są: kocimiętka, rumianek, sałata, kwiat pomarańczy, mak, rozmaryn, migdały i przede wszystkim kozłek lekarski. Po zażyciu kozłka pamiętamy swoje sny i następnego dnia budzimy się wypoczęci. Równie dobra jest mieszanka ziół : kozłka lekarskiego i melisy.

Innym ziołem, które jest bardzo dobre w leczeniu bezsenności, jest kocimiętka właściwa (Nepeta cataria). Polecić można także rumianek, który łagodzi ból i ma działanie nasenne, kwiaty męczennicy krwistej. W Europie mieszanka męczennicy i kozika lekarskiego jest jednym z najpopularniejszych środków nasennych. Męczennica jest szczególnie pomocna przy napięciu mięśni i pobudzeniu psychicznym, które to czynniki zakłócają sen.

Przy kłopotach z zaśnięciem lub zbyt wczesnym budzeniem się należy zażywać dziurawiec. Podobnie jak męczennica, dziurawiec reguluje procesy chemiczne w mózgu, wzmacnia działanie serotoniny, od której poziomu zależy sen i zdolność rozładowywania napięcia.

W Indiach na bezsenność bierze się gotu kolę (Centella asiatica) i stosuje równocześnie uspokajające ćwiczenia jogi i medytację. Oprócz innych działających uspokajająco związków gotu kola zawiera znaczną ilość „przeciwstresowych” witamin z grupy B.

Kolejnym ważnym ziołowym środkiem nasennym jest chmiel, który działa w niezwykły sposób. Oddziałuje on bezpośrednio na układ nerwowy. Zażyty w postaci naparu, nalewki lub pigułek, skutkuje już po 20-40 minutach. Badania przeprowadzone w Niemczech wykazały, że osoby z zaburzeniami snu, którym podawano mieszankę kozłka lekarskiego i chmielu, jak same mówiły, zapadały w głębszy sen. Pomóc może również wąchanie chmielu. Z tego powodu w Europie od wieków wkładano suszony chmiel do poduszek. W przeciwieństwie do innych ziół, skuteczność chmielu jest większa po upływie pewnego czasu – kontakt z powietrzem wzmacnia jego właściwości uspokajające. Można uszyć „usypiającą poduszkę” zaszywając w niej zioła w proporcjach: 2 części suszonych szyszek chmielowych, 1 część suszonego kwiatu rumianku, 1 część kwiatu lawendy. Chmiel powinien zachować swoje właściwości przez rok.

Można zrobić usypiającą nalewkę: kłącze kozłka lekarskiego, szyszki chmielu, męczennica krwista i kwiat rumianku. Ze względu na smak lepsza jest nalewka (na alkoholu) niż herbata z tych ziół.

 Posted by at 08:29